ROZDZIAŁ CZTERNASTY.

140 15 1
                                    

   - Tak, Ana mi o niej mówiła - powiedział. - Ale naprawdę myślisz, że może mieć z nimi coś wspólnego?

   - Chciałbym wierzyć, że nie, ale Olivier, ona ukradła część akt.

   - Powiedziałeś komendantowi?

   - Nie. Może mieć jakiś problem, a ja chcę jej pomóc. Zresztą zniszczyła tylko kopię zapasową - uśmiechnął się lekko pod nosem. - A jak tam twoje sprawy rodzinne?

   - Dobrze - odparł, chwytając kufel. - Emma i jej córka będą mieszkać u nas dopóki nie znajdziemy im nowego mieszkania. Załatwiłem jej już pracę, więc jest dobrze.

   - Pozdrów ode mnie te swoje dziewczyny - prychnął, upijając łyk złotego trunku. - I wracaj do roboty.

   - Cały czas w niej jestem. - Stwierdził z niesmakiem. - Znalazłem coś ciekawego. Rok przed incydentem z tamtym dzieciakiem, tym który jest naszym głównym podejrzanym, miała miejsce inna, podobna sytuacja.

   - Olivier - blondyn był zaskoczony postawą dwudziestoczterolatka. - Nie spodziewałem się po tobie takiego poświęcenia.

   - Nie tylko ty zarywasz nocki - stwierdził. - Jeśli już muszę się w to bawić, to chcę mieć w tym jakąś zasługę - powiedział. - Kontynuując, nie pamiętam wszystkich szczegółów, ale mam w domu to, co może być nam potrzebne. Dostarczę ci to jutro.

   - Spoko.

૪૪૪

   W żółtawym świetle osiedlowych lamp dostrzegła ciemną, smukłą sylwetkę. Doskonale wiedziała do kogo należy.

   - E.J - zawołała. - Cześć - posłała mu delikatny uśmiech. - Dawno cię nie widziałam, gdzie ty się szlajasz beze mnie?

   - To tu, to tam - przyznał, unosząc głowę ku górze. - Ale rzeczywiście, ostatnio coś rzadko się spotykamy. Co u ciebie?

   - Świetnie! - Rozłożyła ręce, a chłopak delikatnie uśmiechnął się pod maską. Lubił jej pozytywne nastawienie, była podobna do jego przyjaciela. Być może dlatego czasem nazywał ich panem i panią Killer, co niewiarygodnie wkurzało ową dwójkę. - Wiesz, że siedzą nam na ogonie?

   - Tak - kiwnął głową. - Słyszałem też, że planujesz coś z tym zrobić.

   - Viki ci powiedziała co? - Burknęła.

   - To nie moja sprawa, ale uważaj na siebie - polecił. - Jeśli coś ci się stanie, to ona tego nie przeżyje. Dosłownie. Albo popełni samobójstwo, albo Jeff ją zabije.

   - Nie obchodzi mnie to. Jestem przecież egoistką. Zresztą, nie musi się o mnie martwić.

   - Jak uważasz - wzruszył ramionami. Był od niej wyższy, ale stwierdzenie, że patrzył na nią z góry byłoby nie na miejscu bowiem Jack nie posiada oczu. Już nie. - Idziesz ze mną, czy masz jakieś własne sprawy? - Trzymał pasek torby, która zwisała z jego ramienia.

   - O proszę. - Z ciemności dobiegł ich znajomy głos. - Wielka królowa wyszła z domu. - Rudowłosa szła z założonymi rękoma w stronę Natalie i E.J'a.

   - Jeszcze tu jesteś? Myślałam, że spierdoliłaś do domu ze strachem - uśmiechnęła się zwycięsko.

   - Twoje niedoczekanie. - Prychnęła. - Nie mam zamiaru się stąd ruszać.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz