25.

2.6K 128 10
                                    

Pierwszy raz chyba od samego początku przyszłam do rezydencji, nie mając zamiaru robić niczego przy kwiatach. Czułam się z tym trochę nieswojo, ale Harry powiedział, że to zupełnie niepotrzebne. Nadal nie wierzyłam, że to wszystko się dzieje, a Red, która wypisywała do mnie milion smsów, odkąd tylko wyszłam z domu wcale mi nie pomagała. Można powiedzieć, że się stresowałam? Ewentualnie coś do stresu zbliżonego. Po tym, jak już wszystko ustaliśmy zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, ale przecież nie mogło być, aż tak źle, prawda? 

Wygładziłam nerwowo koszulkę, bo szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, w co się ubrać. Red doradziła mi, abym została sobą zarówno z zachowania, jak i wyglądu, więc postanowiłam się jej posłuchać. Zrobiłam makijaż, chociaż nie był on jakiś szczególnie wyszukany i zaplanowany, a poza tym dopasowałam jeszcze niewielką czarną torebkę i to były całe moje przygotowania na tą randkę - nie randkę. Nie było to nic specjalnego, a dopiero wtedy dotarło do mnie ile czasem dziewczyny poświęcają czasu, aby zrobić się na bóstwo - nie żebym się teraz miała za coś takiego. Po prostu byłam w szoku, że wypełniały sobie kilka godzin makijażem, fryzurą i doborem stroju, a mi to zajęło niecałe sześćdziesiąt minut. 

- Ślicznie wyglądasz, kochanie - przyznała pani Jones, gdy czekałam w salonie na bruneta. Stroił się na górze, a mi się już zaczynało nudzić. Miałam ochotę krzyknąć, że nawet księżniczki nie każą tyle na siebie czekać, ale pewnie by się jeszcze za to obraził. 

- Dziękuje - uśmiechnęłam się w jej kierunku, zakładając przy okazji kosmyk włosów za ucho. - Trochę się denerwuje - przyznałam, podgryzając wewnętrzną stronę policzka.

- Wiem, rozumiem cię - przyznała, przerywając na chwilę ścieranie kurzy. - Ale nie martw się, - Harry to porządny facet, będzie dobrze - dodała, puszczając mi oczko.

- Oby pani miała rację - westchnęłam, a Styles w końcu zaskoczył nas swoją obecnością.

- Kto ma rację? - zaciekawił się, wcześniej się ze mną witając. 

- Pani Jones - odpowiedziałam, śmiejąc się pod nosem. - Coś długo ci zeszło - dodałam, gdy zaczął szukać kluczyków od samochodu.

- Wiesz, jak ciężko jest zdecydować się na koszulę? W dodatku jedną? - zerknął na mnie, jakbym go co najmniej obraziła. Oczywiście mówił to w żartach. 

- Nie mam takich problemów - wzruszyłam ramionami, na co on przewrócił oczami. - No wiesz, nie każdy oznajmiać nawet swoim ubiorem, że coś jest z nim nie w porządku - szturchnęłam go w bok, a brunet udał, że go to boli.

- Ranisz - położył dłoń na klatce piersiowej, przez co roześmiałam się głośniej. Przeszliśmy w tym czasie do garażu i wsiedliśmy do samochodu. Harry najpierw otworzył mi drzwi, co było bardzo miłe z jego strony.

- Musisz się przyzwyczaić - wzruszyłam niewinnie ramionami. - Pamiętaj, że sam chciałeś taką dziewczynę, więc wiń tylko i wyłącznie siebie, Styles - dodałam, zaznaczając wyraźnie.

- Wiem, jestem głupi, nie musisz mi przypominać - westchnął teatralnie. Pewnie nabawił się tego na planie.

- Jak większość z was, nie przejmuj się, bo naprawdę nie ma czym. Uwierz mi - uspokoiłam go, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

~*~

dziękuje pięknie za prawie 2,5k wyświetleń:')

be my idol • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz