4.

3.8K 189 36
                                    

{harry}

Wracając do domu, wyjrzałem za przyciemnioną szybę samochodu. Tłum paparazzich, jaki uzbierał się na podjeździe był z każdym kolejnym razem coraz większy. Westchnąłem ciężko, prosząc Jamesa, mojego ochroniarza, a także kierowcę, aby nawet się nie zatrzymywał i ich zignorował. Powoli miałem tego dość i chciałem mieć choć odrobinę prywatności oraz czasu dla siebie. Ale oni mi to wszystko odbierali. 

- Naprawdę podziwiam pana za to, że pan to wytrzymuje. Ja już dawno wniósłbym o zakaz zbliżania się do sądu dla nich wszystkich. - przyznał Aubrey, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy w lusterku na moment.

- Też się sobie dziwie. - pokiwałem głową i zebrałem swoje rzeczy, które leżały niedbale na drugim siedzeniu. Drzwi garażowe już sunęły w górę i za chwilę będę mógł wysiąść nie musząc już interesować się jakimiś głupimi pytaniami i zdjęciami. - Dzięki, na dzisiaj jesteś już wolny. Nie wybieram się już nigdzie. - dodałem, stając na nogach w garażu.

- Tak jest proszę pana. - skinął głową i odszedł w stronę pokoju dla ochrony. Ja sam przeciągnąłem się i wspiąłem schodami do salonu. 

- Dzień dobry. - przywitałem się, mając nadzieje, że pani Jones gdzieś tutaj jest.

- Witaj, Harry! - zawołała z kuchni, a później pojawiła się, wycierając dłonie o ścierkę. - Wszystko w porządku? - dodała, unosząc brew. 

- Tak, znaczy tak mi się wydaje. - westchnąłem, przeczesując palcami włosy. - Po prostu znowu prawie dałem się złapać paparazzi. - dodałem, kręcąc głową.

- Może powinieneś to gdzieś zgłosić? - zasugerowała, wygładzając fartuszek, jaki miała na sobie.

- Zrobią z tego aferę i chyba po prostu to przemilczę. - przyznałem, opadając na kanapę. - A co tak ładnie pachnie? - dodałem, gdy poczułem zapach wydostający się z kuchni.

- Robię obiad. - wyjaśniła z uśmiechem. - Powinien być gotowy za jakieś pół godziny. - dodała, wracając tam skąd przyszła. Odprowadziłem ją wzrokiem i rozejrzałem się dookoła, a później wstałem i podszedłem do drzwi balkonowych. Ogród, jaki rozpościerał się za nimi był naprawdę przepiękny i było w nim mnóstwo róż stulistnych. - Gdzie jest ta dziewczyna, która zajmuje się kwiatkami? - spytałem, siadając na stołku barowym po tym jak wszedłem do kuchni. 

- Pauline? Powinna zaraz przyjść. - wyjaśniła, nakładając mi tarty warzywnej na talerz. - Dzisiaj ma lekcje do piętnastej. - dodała, a ja odruchowo rzuciłem okiem na zegar. Tak, lubiłem punktualność. Poza tym odkąd na siebie wpadliśmy to trochę ją podpatrywałem i obserwowałem i nie wydawała się zainteresowana moimi pieniędzmi, czy chociaż faktem, że jestem sławny. Była to dosyć miła odmiana. 

- Kiedy ją zatrudniliśmy?

- Jakiś czas temu. Nie pamiętam już dokładnie. - wzruszyła ramionami, stawiając przede mną naczynie. - Jedz. - dodała, podając mi także sztućce. Czasem zachowywała się, jak moja mama, ale nie miałem jej tego za złe.

- Dzień dobry, pani Jones! - usłyszeliśmy zdyszany głos. - Kiedy te małpy sobie stąd pójdą? Chce dzisiaj wcześniej wrócić do domu! - dodała Pauline, bo już znałem jej imię i mogłem ją tak nazywać. 

- Dzień dobry, kochanie, nie wiem, nie mam pojęcia. Odkąd Harry wrócił tutaj siedząc, może nawet jeszcze dłużej. - dodała, kręcąc głową. - Jesteś może głodna? - dodała, a nastolatka zatrzymała się w miejscu, gdy mnie zobaczyła, a potem pokręciła głową w odpowiedzi. Chyba była w lekkim szoku, że mnie spotkała.

- Nie, pójdę już do pracy. Naprawdę muszę dzisiaj wcześniej wyjść. 

~*~

za tydzień nie będzie rozdziału, bo mnie już nie będzie, wyjeżdżam na wakacje x

a u góry pani jones i kawałek any z greyem haha

be my idol • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz