Rozdział 2

6.4K 414 52
                                    

~~~~~♡♡♡~~~~~

- Boże, dziewczyno jak ty wyglądasz?!! - zawołała ciocia Sara, gdy wraz z Hugo weszliśmy do ich domu.

Nawet nie pomyślałam o tym, aby najpierw iść się przebrać. Przeziębienie murowane, jak nic będę wysłuchiwać narzekań taty.
Ciocia od razu poszła po ręcznik i swoje ubrania.
Tak naprawdę Sara nie jest moją Ciocią, nie jest z nami spokrewniona. Była przyjaciółką Lucy, tak samo jak Nathaniel. Jednak zaprzyjaźnili się również z moim tatą, choć ich relacje są nietypowe.

- Mamo... - zaczął niepewnie Hugo, gdy wszyscy już usiedliśmy w kuchni do kolacji - Obiecasz, że nie będziesz się złościć?

- Kochanie, a dlaczego miałabym się złościć? - zapytała czule, ale ja dostrzegłam w jej oczach błysk... będzie źle.

- Bo ja... Ale ja naprawdę nie chciałem, to tak samo wyszło...

- Hugo! - powiedział z naciskiem wujek - Wysłów się w końcu.

Chłopak zamknął na chwilę oczy, wciągnął powietrze, po czym wyrzucił wszystko z siebie jednym tchem.

- Dla żartu zabrałem coś Dianie. Zaczęła mnie gonić, przewróciła się i wpadła w błoto. Chciałem tylko jej pomóc, naprawdę. Użyłem magi - tu cioci i wujkowi, poszerzyły się źrenice ze złości - I wykorzystałem wodę ze stawu, przy którym byliśmy. Niechcący uderzyła w nią zbyt mocno, ale nic jej się nie stało i nikt nas nie widział - zakończył ze skruszoną i przestraszoną miną.

- Diana, a ty co powiesz zanim mu wszystkie flaki wypruje - zapytała ciocia, hamując złość jaka się w niej zbierała. Cóż, jest nietypową matką.

- Naprawdę nic mi nie jest, to tylko woda - mimo wszystko broniłam przyjaciela - Sam się przyznał, więc oszczędź mu życie - zrobiłam bardzo zasmuconą minę.

- O nie, tym razem to na mnie nie podziała. Za stara jesteś na to - powiedziała ostro, ale jej kąciki ust lekko się ugieły w uśmiechu - A ty gówniarzu - skierowała się do Hugo - za urzycie magii bez potrzeby, przez co mogą nas zaatakować i dokuczanie Dianie, masz wyszorować całą stajnię. Będziesz to robił przez miesiąc, a dla żartu masz szlaban na wszystko - zakończyła z morderczym wzrokiem.

W tym momencie coś wyjaśnię. Dragon z innymi istotami trafili na zniszczoną wioskę, którą odbudowali i mieszkają w niej do dziś. Stajnia też tu była, więc Nathaniel uznał, że konie będą dobrym rozwiązaniem. Pomogą w uprawie ziemi, zastąpią samochody na które ich nie stać. Musieli starać się jak najmniej pokazywać innym ludziom, aby przypadkiem nie odkryli kim są. Dlatego my nie chodzimy do szkoły, tylko uczymy się w domach.

- Mamo, tylko nie stajnia wiesz, że konie mnie nie znoszą - Hugo miał wiele nieprzyjemności i bólu z ich strony, dlatego nie dziwię się, że boi się tej kary.

- To, albo śmierć - odparła z powagą, krzyżując ręce na piersi.

- Śmierć! - powiedział, przyjmując taką samą pozycję.

- Hugo, zrobisz to co mama kazała i to bez dyskusji - powiedział stanowczo i zwrócił się do Sary - A ty moja droga, hamuj swój język. Proszę cię o to już tyle lat, a ty nadal się nie zmieniłaś - odparł Nathaniel z irytacją.

- A ty, jesteś zbyt sztywny i nudny - odparła, wytykając mu język.

Wyszliśmy z Hugo dyskretnie, gdy oni kłócili się tak, jak para nastolatków.
Uwielbiałam ich, to naprawdę wspaniała rodzina. Sara jest groźna i ma cięty język, ale ma złote serce. Nathaniel natomiast jest spokojny, opanowany, ale i stanowczy. Po mimo tego jak to wygląda z boku, oni wszyscy się bardzo kochają.

*****

Weszliśmy na kilku metrową górkę, niedaleko jego domu. Stąd był idealny widok na zachód słońca. Położyliśmy się na trawie, leżąc blisko siebie.

- Przyjdziesz jutro, prawda? -Zapytałam z nadzieją.

- Oczywiście, nie ma takiej osoby, która by mnie powstrzymała - odparł patrząc na mnie, z bardzo poważną miną.
Uśmiechnęłam się do niego i znów spojrzałam na słońce.

- Mam już prezent dla ciebie - dodał po chwili.

- Przecież wiesz, że nie musisz mi nic dawać.

- Wiem, ale lubię cię uszczęśliwiać.

Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie odwróciłam głowy w jego stronę. Zobaczyłby, jak na moich policzkach pojawia się rumieniec.
Jego ton głosu był tak czuły i delikatny, że mimowolnie uśmiech pchał mi się na usta, a serce delikatnie przyśpieszyło. Miał takie chwile, gdy opuszczała go jego dziecinność, a pojawiał się dorosły Hugo. Wtedy nie panowałam nad swoimi reakcjami. Dlatego podniosłam ramie i położyłam rękę na czole, aby nie mógł mnie zobaczyć. Sama siebie nie rozumiałam, a może nie chciałam zagłębiać się w te uczucia. Hugo był moim najlepszym przyjacielem... jedyną osobą, przy której byłam sobą. Nie chciałam, aby to się zepsuło.

- Więc, o której godzinie te ognisko urodzinowe? - zapytał podekscytowany, po dłuższej chwili milczenia.

- O Dziewiętnastej, ale możesz przyjść wcześniej - odparłam spokojnie.

- Wątpię abym dał radę wcześniej. Muszę od rana wziąć się za stajnie. Jeśli zdążę całą sprzątnąć do wieczora, to następny dzień będę miał wolny. A wiesz, że jak się bawić to, aż do rana - powiedział wesoło, unosząc brwi, przez co zaczęłam się śmiać.

- No tak, moje siedemnaste urodziny odsypiałeś cały dzień. Nawet jak cię twoja mama zrzuciła z łóżka, to ty się tylko zwinołeś w kłębek i dalej spałeś - już niekontrolowałam swojego śmiechu, przez który mięśnie brzucha mnie bolały.

- Akurat twardy sen mam po tacie, jego też mama nie może zbudzić - Hugo dołączył się, z takim samym śmiechem.

Przez godzinę nie mogliśmy się opanować. Wciąż przypominaliśmy sobie nasze wybryki, rozmowy naszych rodziców, gdy wspólnie nas krytykowali i to jak Hugo, zaczął uczyć się panować nad swoją mocą.

Gdy było już prawie ciemno, rozeszliśmy się do swoich domów.
Oczywiście nie obyło się bez słówka od taty na dobranoc, które słyszałam prawie codziennie.

- Kiedy wy dorośniecie i zmądrzejecie? - mówił poirytowany.

- Wtedy, kiedy będziemy musieli - odparłam obojętnie, to samo co zawsze.

Zamknęłam drzwi od pokoju, ale od razu je trochę uchyliłam i wystawiłam głowę wołając tatę, który zdąrzył już zniknąć z korytarza.

- Mam ci znów opowiedzieć o Lucy? - zapytał czule, stojąc ponownie pod moim pokojem.

Kiwnęłam tylko głową na tak i wskoczyłam na łóżko. Tata położył się koło mnie i zaczął opowiadać historię, którą znałam już na pamięć.
Może to bardzo dziecinne, ale od małego tak robił, później chciał przestać, lecz sama go co wieczór błagałam, aby ponownie mi o niej opowiedział. Inne historie też lubiłam, lecz te o Lucy były dla mnie wyjątkowe. Czułam z nią więź.
Tak wiem, że to bez sensu. Przecież ona jest potężną boginią i na dodatek, uśpiona daleko stąd. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale mam wrażenie jakby była ze mną od dziecka. A gdy zasypiam, widzę młodą dziewczynę stojącą u stóp wielkiego wulkanu. Jest do mnie plecami, więc nie widzę jej twarzy, tylko jej długie do pasa włosy, których barwa jest nietypowa, magiczna. U góry żółte jak słońce, niżej przechodzą w pomarańczowe, a kończą się czerwienią.
Widząc ją, przypominał mi się feniks o ktorym opowiadał tata - magiczny ognisty ptak, który strzegł Kryształu Stworzenia, należącego kiedyś do bogini Estel. Lecz wiem od taty, że feniks odrodził się w duszy Lucy i oddał jej swą moc.
Dzisiejszej nocy również mi się śniła, lecz tym razem stała przy wielkim ognisku, który tata zawsze robi w moje urodziny...

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz