Rozdział 22

4.1K 318 48
                                    

Stałam na środku pola i byłam atakowana, przez wszystkich tu obecnych.
Sara z radością stała na czele moich oprawców, którzy nie mieli dla mnie litości. Dużo energi ją kosztowało, tworząc wokół mnie ogromny, powietrzny wir. Tomas na powrót zmienił się w człowieka, aby użyć magi ognia. Skierował płomień w moją stronę, który połączył się z wirem stworzonym przez elfkę.
Byłam wściekła i przerażona nie mogąc się wydostać z ich pułapki, która z każdą kolejną sekundą zwężała się, chcąc spalić mnie żywcem. Nic nie widziałam oprócz czerwieni, która krążyła wokół mnie, przez co byłam jeszcze bardziej rozwścieczona.

- Diana, przypomnij sobie co ci powiedziałem - krzyknął Tomas - Skup się na tamtej rozmowie.

W tej chwili miałam ochotę wszystkich pozabijać, ale jego błagalny ton głosu zmusił mnie, abym zaczęła panować nad sobą. Zamknęłam oczy i przywołałam w myślach, jego wcześniejsze słowa. Powoli czułam jak moje serce uspokaja się, a napięte mięśnie rozluźniają. Nareszcie czułam swoją moc i wiedziałam jak jej użyć. Nic mnie nie powstrzymywało i nie ograniczało.
Otworzyłam oczy i zmieniłam się, w swoją ludzką postać. Moje ciało pokrył niebieski płomień, który skierowałam w stronę wiru. Po chwili, ogniste więzienie zatrzymało się i rozproszyło, tworząc wokół błękitnął mgłę, która zaczęła stopniowo znikać.
Czułam się wspaniale. Czułam się wolna i silna. Wszyscy patrzyli na mnie, zaskoczeni tym co się stało. Nagle przed moją twarzą, przeleciało coś niewielkiego. Zaskoczona i wystraszona, zobaczyłam jak sztylet wbija się w drzewo, kilka metrów dalej.

- Hej śliczna! - zawołała wesoło, dziewczyna o blond włosach i zielonych oczach - Widzę, że konkretną zabawę czas zacząć.

Dziewczyna trzymała w dłoni drugi, identyczny sztylet jak ten, którym przed chwilą rzuciła. Widziałam w jej oczach satysfakcję.
Ona jest tą wieszczką o imieniu Fifi, która uczyła walczyć Lilianę...

- Tylko proszę, bądź delikatna - powiedziałam błagalnie, uśmiechając się.

- Och słonko, oczywiście, że nie będę! - odparła i rzuciła kolejny sztylet.

****

Po trzech godzinach piekielnych tortur, byłam potwornie zmęczona. Na moim ciele były zadrapania, ugryzienia, głębokie rany od sztyletów, kilka mniejszych od miecza Liliany i miałam poobijane kości. Nikt nie miał dla mnie litości, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, byłam im wdzięczna. Jestem teraz silniejsza, panuje w pełni nad swoją mocą i jestem bardziej pewna siebie oraz dumna, z tego kim się stałam. Moje obrażenia szybko się leczą, więc wkrótce będę mogła nareszcie stanąć przed Lucy, gotowa do wypełnienia swojego zadania.

Usiadłam przy wysokim, starym drzewie i zapatrzyłam się, w piękno zachodzącego słońca. Po około godzinie samotności, dołączył do mnie Hugo siadając obok i opierając się o drzewo. Przez dłuższą chwilę oboje milczeliśmy, patrząc na barwne niebo.

- Ciekawi mnie, co powiedział ci wtedy Tomas - odezwał się Hugo.

- "Wyobraź sobie, że stoisz pośród martwych ciał osób, które kochasz. Wyobraź sobie ich oczy przepełnione smutkiem, gdy giną z twojej winy. Powinnaś być ich nadzieją i tarczą. Nie będziesz mogła niczego dokonać, jeśli nie zrozumiesz i nie zaakceptujesz tego kim jesteś" - powiedziałam cytując słowa Tomasa, nadal patrząc na niebo, a po chwili dodałam - Nie wiem dlaczego, ale gdy to powiedział, coś w moim sercu pękło, a emocje, które do tej pory mną kierowały, poprostu zniknęły pozostawiając pustkę.

Nic nie odpowiedział, więc spojrzałam na niego, a on zaczął się śmiać.

- Co cię tak rozbawiło? - spytałam rozdrażniona.

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz