Dodatek 4.1- Ostatni.

2.8K 202 25
                                    

- Nie zabijaj mnie, błagam! - mój głos brzmiał, jak rozchisteryzowanej panienki.

- To ich błagaj o życie - powiedział głośno.

Był bardzo zdenerwowany. Jego ręka drżała, a nóż dotykał już mojej skóry.
Jeden zły ruch i umrę, wykrwawiając się na śmierć lub uleczę się, a oni dowiedzą się kim jestem.
Mogą jeszcze wpakować we mnie cały magazynek, a wtedy nie wiem czy nawet feniks pomoże.

"Czarni" czekali, aż mężczyzna wykona jakiś ruch. Na początku nie rozumiałam, dlaczego do niego nie strzelają. Przecież był większy ode mnie. Kulka w czoło i po nim. Ale ruszał się niespokojnie, więc mogli chybić i trafić we mnie.
Pewnie tak by zrobili, bo nie było żadnych świadków, ale... Na hełmie jednego z nich, dostrzegłam małą kamerkę. Ich szefostwo pewnie nie byłoby zadowolone, że muszą tuszować śmierć młodej, pięknej, niewinnej dziewczyny.
Ta kamerka była też dla mnie problemem, bo nie mogłam nagle otoczyć się ogniem. Musiałam coś szybko wymyślić.
Przydałby się teraz ten cholerny wampir...

Nieoczekiwanie usłyszałam wycie wilka, gdzieś w oddali. Te zwierzęta nie zamieszkiwały tych terenów, więc czy to był wilkołak?
Pozostali o dziwo, również okazali zaskoczenie, tym większe, gdy słychać było już kilku osobników.

Nie zastanawiałam się długo. Wykorzystałam ich chwilę nieuwagi i użyłam mocy. Byłam osłabiona, ale wystarczyła mi tylko odrobina.

Z mojej prawej dłoni, wypłynęła ledwo dostrzegalna pomarańczowa mgiełka, przybierając zarys cieniutkiego sznuru. Wił się po ziemi kilka metrów w bok, aż zatrzymał przy kolejnym krzewie, który zaczął płonąć.
Skupiłam się na wznieconym ogniu, aby przybrał na sile. W ciągu kilku sekund, suche podłoże, drzewa i krzewy zajęły się ogniem.

- Co do licha tu się dzieję? - wysyczał zdezorientowany jeden z "czarnych".

Nogi ugięły się pode mną. Traciłam szybko siły. Osobnik stojący za mną, podtrzymywał mnie abym nie upadła.
Już widziałam te sińce na mojej ręce, przez jego mocny uścisk. Wykorzystał szalejacy ogień, dostrzegając wyrwę między płomieniami. Szybko, zwinnym ruchem, przeżucił mnie przez ramię i zaczął biec. Pozostali zaczęli strzelać na oślep, gdy my zniknęliśmy za ścianą ognia.
Nierozumiałam do czego jestem mu potrzebna. Beze mnie jako balastem, mógł szybciej i łatwiej uciec. W tamtej chwili nie myślałem o tym, że przecież jest mordercą i powinnam przypiec go porządnie, a nie pozwolić uciec.
Chciałam tylko się uwolnić. Bałam się, ale byłam też okropnie sfrustrowana, całym dzisiejszym dniem.

- Zostaw mnie! - próbowałam krzyczeć lecz mój głos był cichy.
Uderzałam pięściami w jego plecy, wierzgałam się, ale nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Moje ruchy były zbyt słabe, delikatne, na granicy wyczerpania.

- Jeśli chcesz żyć to uspokój się! - odparł zirytowany, ale zaskoczył mnie jego drżący głos.

Nagle poczułam okropny, piekący ból w ręce tuż nad łokciem, który promieniował, aż do ramienia. Zdążyłam tylko zobaczyć w tym miejscu, małą dziurkę po kuli, z której zaczęła wypływać krew. "Za mało na dziś wrażeń?" Przemknęło mi przez myśl, a później straciłam całkowicie przytomność.

*******

Czułam błogi spokój, kojące ciepło rozchodzące się na całe ciało. Płomień, który dodawał mi sił i leczył rany...
Ale czułam też coś dziwnego, jakbym się delikatnie unosiła w powietrzu lub wodzie, nie byłam pewna, i jednocześnie coś mnie przytrzymywało. A raczej unieruchamiało, dociskając mocno za ramiona.
Zdezorientowana, z uczuciem strachu, otworzyłam oczy i od razu zachłysnęłam się wodą.
Czyjeś ręce, topiły mnie.
W panice zaczęłam się rzucać, nie mając czym oddychać bo woda dostawała mi się do płuc.
Przed oczami, miałam obrazy ostatnich wydarzeń.

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz