Rozdział 6

4.6K 348 15
                                    

Zastanawiałam się dlaczego wilk nie atakuje, tylko idzie powoli w moją stronę. Jednak, aby go nie prowokować, ja również powoli cofałam się w stronę rzeki. Zwierze było o połowę wyższe odemnie, więc musiał być Alfą. Pozostałe wilkołaki, nie są wyższe od przeciętnego człowieka.
Jeszcze kilka kroków i będę w wodzie...
Wilk zawarczał głośno, przez co mój koń wystraszył się i zaczął biec, a ja stałam na jego drodze. Nie zdążyłam zareagować, koń uderzył we mnie, przez co upadłam mocno na ziemie. Wilk od razu skoczył w moją stronę, po sekundzie był już nade mną i wbił wielkie kły w moje ramię. Krzyknęłam, gdy ostry ból przeszył moje ciało. Nie mogłam nic zrobić, zwierzę było ogromne i silne, a ja nie miałam żadnej mocy.
W chwili, gdy ostrym szarpnięciem wyjął kły z zamiarem ponownego wbicia ich we mnie, coś złapało go za ogon i z ogromną siłą pociągnęło, odrzucając bardzo daleko. Usłyszałam jak z impetem uderza o ziemię, skomląc z bólu. Próbowałam się podnieść i zobaczyć co się dzieje, ale przy jakimkolwiek ruchu potworny ból z rozszarpanej rany, zalewał całe moje ciało.
Byłam przerażona, nie wiedziałam co się dzieje. Czy to coś jest kolejną bestią, która również chce mnie zabić? Do tego było ciemno, co potęgowało mój strach. Mogłam tylko nasłuchiwać.
Wilk zawarczał groźnie, chyba próbując się podnieść, ale to coś ruszyło w jego stronę.
Ziemia lekko drżała, pod jego ciężkimi i szybkimi krokami.
Docierały do mnie odgłosy ich walki, ale nic nie mogłam zobaczyć. Po chwili usłyszałam dźwięk mojej pewnej śmierci. Alfa zawył donośnym głosem, a jego watacha odpowiedziała natychmiast. Wycie kilkunastu wilków dobiegało z lasu, byli blisko.
Wołanie Alfy przerwało to COŚ, wbijając go mocno w ziemię. Po chwili był już przy mnie, złapał mnie ogromnymi rękoma przyciągając do swojego ciała i wskoczył do rzeki. Płynął szybko z jej nurtem starając się, aby moja głowa była nad powierzchnią, co było bardzo trudne. Ból wydobywający się z rany, wzmógł się jeszcze bardziej przez gwałtowne ruchy podczas pływania i napierającą wodę.
Wycie wilków, które dotarły już do swojego alfy było słychać coraz bardziej wyraźnie. Część z nich biegła wzdłuż brzegu, próbując nas dogonić.
Nie miałam już sił, wyczerpana bólem. Powieki były coraz cięższe, traciłam przytomność.
Bałam się tego co może się stać jeśli wilki nas dopadną. Nie wiedziałam też czy mogę ufać temu, który mnie uratował. Po ogromnej budowie ciała przypominającej ludzką, byłam prawie pewna, że jest Ogrem. Jednak przez to, że była noc, nie mogłam nic dostrzec. Nie ważne czym jest, lecz jakie ma zamiary wobec mnie.

Wilki były już obok nas, wyjąc głośno i groźnie. Ogr z trudem płynął, utrzymując mnie nad powierzchnią. Gdy moje ciało stawało się bezwładne, a ja prawie straciłam przytomność, zdążyłam jeszcze zobaczyć jak mój wybawca zatrzymuje się i szybkim ruchem dłoni używając magii, stworzył z wody ogromnego węża, który uderzył z impetem w wilki.
Byliśmy już bezpieczni. Ale jak To możliwe, aby Ogr władał żywiołem??
Oczy zamknęły mi się całkowicie i straciłam przytomność...

******

DRAGON

- Diana, słonko śpisz? - zapytałem pukając do jej pokoju.

Przez chwilę czekałem pod drzwiami, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Była już prawie pierwsza popołudniu, więc powinna już się obudzić. Miałem wyrzuty sumienia za moje wczorajsze zachowanie. Były jej urodziny, a ja wygnałem jej przyjaciela. To moja wina, że chłopak mnie irytuje? Wiecznie dziecinny, za grosz odpowiedzialności, ciągle pakuje siebie i Diane w niebezpieczne sytuacje. Ale najgorsze, jest to jak patrzy na moją córeczkę... oni są jeszcze dziećmi...

Odsunąłem te myśli na bok i otworzyłem drzwi, nie słysząc nadal odpowiedzi.
Byłem tylko odrobinę zaskoczony, gdy zobaczyłem, że pokój jest pusty, a łóżko zasłane. Często, gdy były między nami nieporozumienia, uciekała do Hugo.
Miałem już wyjść, ale dostrzegłem kopertę na poduszce. Była zaadresowana do mnie i Esme.
Teraz byłem naprawdę zaskoczony. Dlaczego zostawiła list?
Otworzyłem go i zacząłem czytać, a serce przyśpieszało z każdym kolejnym słowem...

Wściekły i przerażony, ruszyłem szybkim krokiem do Sary i Nathaniela. Bez pukania wpadłem do ich kuchni, gdzie właśnie jedli obiad. Byli zaskoczeni moim widokiem i zachowaniem.

- Co się stało? - zapytała Sara z powagą.

- Diana uciekła. Gdzie jest Hugo? - odparłem, próbując hamować swój gniew.

- Hugo śpi. Jak to uciekła?

- Masz, czytaj - rzuciłem na stół, zgniecioną kartkę papieru. A Sara zaczęła czytać na głos, aby Nathaniel również znał zawartość listu.

Tato, Mamo!
Nieszukajcie mnie, potrzebuję pobyć trochę sama. Nic mi się nie stanie, będę bezpieczna. Hugo o niczym nie wie, więc nie torturujcie go. Tato, ja wrócę, a Ty nie opuszczaj wioski, nie możesz wszystkich narażać, na niebezpieczeństwo z powodu moich fochów. Kocham Was.

Diana.

- Co ta gówniara sobie myślała? - powiedziała ze złością Sara, bardziej do siebie niż do pozostałych.

- Muszę jej poszukać. Nieważne, że chce być sama. Jeśli opuściła wioskę, to nigdzie nie będzie bezpieczna - wiedziałem, że w tym momencie moje oczy płoną czerwoną furią. Nie byłem wstanie panować nad sobą - Was proszę, abyście chronili mieszkańców. Macie największą moc i doświadczenie - dodałem i skierowałem się w stronę wyjścia.

- Zaczekaj - zatrzymał mnie Nathaniel - Trzeba to na spokojnie, przemyśleć. Nie działaj zbyt pochopnie.

- Na spokojnie? Nath do cholery, co byś zrobił, gdyby to twój syn uciekł?

- Dragonie, pomyśl najpierw dlaczego miałaby uciekać i dokąd? Jesteś pewny, że opuściła wioskę? - Nathaniel, potrafił logicznie myśleć w najtrudniejszych sytuacjach, gdy inni tracili zdrowy rozsądek.

- Nathaniel ma rację, jak zwykle zresztą - powiedziała Sara - Najpierw poszukamy jej tu. Może Hugo jednak coś będzie wiedział.

- Hugo... - nagle coś mi się przypomniało - rozmawiał wczoraj z Dianą w jej pokoju. Mieli poważne miny, gdy tam wszedłem. On musi coś wiedzieć - miałem nikłą nadzieję, że choć raz chłopak przyda się do czegoś i powie gdzie jest Diana.

Ruszyłem w stronę jego pokoju...

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz