Rozdział 8

4.5K 328 39
                                    

- Mój sen... nie wiem jak mam go opisać - zaczęłam niepewnie, leżąc na powrót w łóżku. Pomimo, że było gorąco na dworzu i w pomieszczeniu, trzęsłam się z zimna.

- Wiem, że ciężko jest przypomnieć sobie co się śniło, ale to może pomóc nam zrozumieć co się z tobą działo. Ty nigdy nie lunatykowałaś! - siedział na łózku, obok mnie, a jego głos był ciepły i kojący.

Spojrzałam w jego oczy, których wspaniała zieleń emanowała czułością.

- Biegłam przez las, szybko i bez żadnej zadyszki. Czułam się wolna, bez żadnych ograniczeń. Jednak to nie było moje ciało... byłam wielką wilczycą. Później wszystko spowił mrok i już nic nie widziałam i nie czułam, aż mnie obudziłeś - mówiłam spokojnie, przypominając sobie to cudowne uczucie.

- Czy to możliwe, że ma to jakiś związek z Lucy? - zapytał z powagą,po chwili namysłu.

- Nie - odparłam odrazu - Jestem pewna, że ona nie miała z tym nic wspólnego.

- Dlaczego tak sądzisz?

- Sama nie wiem, tak poprostu czuję, że jest to coś innego...

******

Hugo zmusił mnie, abym chociaż przez godzinę jeszcze poleżała pod kołdrą i nabrała sił na dalszą drogę. Nieprotestowałam długo, naprawdę czułam się zmęczona i wciąż było mi zimno. To co się działo ze mną w nocy i ten sen... nie dawało mi to spokoju. Dlaczego przytrafia mi się ostatnio tyle spraw, których nie rozumiem?

Zabraliśmy z domku kilka rzeczy, które mogłyby nam się przydać. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w dalszą drogę, ku Bliźniaczym Górom.

Jadąc przez las, kilka kilometrów od miejsca gdzie nocowaliśmy, Hugo dostrzegł na lewo od naszej ścieżki, trzy sarny leżące na ziemi. Zeskoczył z konia i podszedł do nich. Po chwili wrócił szybkim krokiem. Dosiadł ponownie konia i powiedział, abyśmy natychmiast  stąd odjechali. Nie pytałam o nic. Widziałam w jego oczach strach. Sarny na pewno były martwe, a ich ciała rozszarpane przez bestię żądną krwi. Czasem zdarzały się takie przypadki wokół naszej wioski.

Po kilku godzinach jazdy, zatrzymaliśmy się przy wielkim jeziorze, wokół którego było widać tylko lasy i łąki. Konie odpoczywały, a my wskoczyliśmy do wody. W ten upalny dzień, zimna kąpiel była wybawieniem. Zwłaszcza dla mnie, bo temperatura mojego ciała wciąż się zmieniała. Była odpowiednia, zbyt niska lub zbyt wysoka. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

Gdy leżeliśmy na trawie, czekając aż promienie słońca wysuszą nasze ciała, Hugo odezwał się dziwnym głosem.

- To był wielki wilk.

- O czym mówisz? - zapytałam.

- Te sarny, które wtedy widzieliśmy. Ich ciała były rozszarpane przez ogromne, wilcze kły.

- Dobrze, że nas to nie spotkało - odparłam, nie bardzo rozumiejąc dlaczego porusza ten temat.

- Diana, nie sądzisz, że twój sen i te martwe zwierzęta są jakoś połączone?

- Hmm... Może coś/ ktoś, ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem? - powiedziałam niepewnie, po chwili namysłu.

- Może...

******

Gdy w końcu zebraliśmy się i wsiedliśmy na konie, dotarły do nas z głębi lasu krzyki przerażonych ludzi.
Nie wiem dlaczego, ale od razu ruszyłam w tamtą stronę, popędzając konia. Hugo również ruszył, krzycząc na mnie abym zawróciła. Ja jednak go nie słuchałam, bo razem z jego krzykiem, usłyszałam w szumie wiatru znajomy głos, który szeptał błagalnie.

Uratujcie ich... proszę, tylko wy możecie... go pokonać.

Poczułam dziwną energię i siłę w sobie. Sama nie wiem, jak miałabym to opisać. Poprostu miałam wiecej pewności siebie i odwagi.
W ciągu niecałej minuty, byłam już prawie na miejscu. Zobaczyłam kobietę z trójką małych dzieci, którzy przemierzali las, prawdopodobnie szukając nowego domu. Mała dziewczynka, około dziewięcioletnia, spojrzała na mnie przepełniona strachem. Jej błękitne oczy były czyste, nie miały skazy magicznego genu, więc była naturalnym człowiekiem... jednym z nielicznych. Przeniosłam szybko wzrok na ich napastnika, który wypuszczał ze swych rąk martwe już ciało, pozbawione całkowicie krwi. Prawdopodobnie ojciec tych dzieci. Ciało upadło na ziemię, a wampir oblizując swoje kły, ruszył w stronę reszty rodziny.

- Ej ty, co ty robisz? - zawołałam, kierując uwagę wampira na siebie i jednocześnie, zadając w myślach to samo pytanie sobie.

Przystanął kilka kroków przed wystraszoną kobietą, która zasłaniała trójkę dzieci. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, jakby czegoś szukał we mnie.

- Hmm... kim jesteś? - zapytał zdezorientowany - Ani człowiek, ani magiczna, ani mutant. Niewyczuwam w tobie niczego - dodał oskarżycielskim tonem.

Nierozumiałam o co mu chodzi, przecież jestem zwykłym człowiekiem. W tej samej chwili, leciały w jego kierunku grube, lodowe sople, które ktoś tworzył stojąc za mną. Odwróciłam się zaskoczona i dostrzegłam Hugo, zeskakującego z konia. Nasze oczy na chwilę się spotkały i mogłam w nich wyczytać o czym myślał "Jesteś stuknięta, uciekaj!".
Od razu przeniosłam wzrok na wampira, który bez większego problemu unikał zabujczych sopli. Skierował się w stronę mojego przyjaciela, a ja zeskoczyłam z konia i ruszyłam szybko w stronę kobiety.

- Masz jakąś moc? - zapytałam ją.

- Jestem wieszczką - odparła ze strachem.

Wieszczka to osoba, mogąca czasem przewidywać przyszłość lub zaglądać w przeszłość. Nie miała szans z wampirem.

- Cholera, uciekajcie. Na prawo stąd, chyba jest wioska - popchnęłam ją i dzieci, którzy nadal stali sparaliżowani strachem.

Kobieta kiwnęła głową, podziękowała i łapiąc dzieci za ręce, pobiegli w wyznaczonym przezemnie kierunku.
Hugo nadal tworzył sople, próbując przebić nimi serce wampira. To jedyny sposób, aby ich uśmiercić - zniszczyć serce. Niestety, wampir był zbyt szybki i sople jedynie ocierały się o niego, nie robiąc mu krzywdy.
W chwili gdy wampir skoczył na Hugo, ten w ciągu sekundy zmienił się w Ogra.
Nie wierzyłam w to co widzę. Mój przyjaciel był teraz dwa razy większy, nabity mięśniami i cały zielony, a jego twarz emanowała wściekłością. Jednym silnym ruchem, chwycił wampira za gardło i wbił go w ziemię, lecz zdążył on wbić pod żebra Hugo, swoje długie, ostre paznokcie. Ogr, krzyknął z bólu i z furią w oczach, zrobił to samo. Przebił się dłonią przez ciało wampira, wyrywając mu serce i miażdząc je, mając przy tym uśmiech okrucieństwa.
Wyprostował się, ignorując już martwe ciało i ruszył w moją stronę.
Byłam przerażona, zaczęłam się powoli cofać. W jego oczach nie było nic, prócz żądzy krwi. Potknęłam się i upadłam na plecy. Ogr złapał mnie za ramiona i mocno ścisnął. Krzyknęłam z bólu, a do oczu napłyneły mi łzy.

- Hugo!! Proszę, przestań to boli - mówiłam patrząc mu w oczy.

Jego wzrok momentalnie się zmienił, teraz mogłam w nich dostrzec cierpienie. Od razu powrócił do ludzkiej postaci. Przytulił mnie i zaczął mówić chaotycznie z łamiącym się głosem.

- Przepraszam Diana, błagam cię, wybacz mi. Ja naprawdę, nie chciałem...

&*&*&*&*

Chciałam wyjątkowo podziękować, za mega wsparcie i motywację, oraz pomoc techniczną ze strony blackwolf20034 .😎

❤🐱🐞

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz