Dodatek 1

2.9K 195 17
                                    

- Vivien, obudź się, masz robotę - wyszeptał mi do ucha Marco.

- Co? Jaką niby robotę? - spytałam zaspanym głosem, nie mając zamiaru nawet otworzyć oczu.
Pewnie znów coś wymyślił, aby tylko mnie zirytować.
Odkręciłam się do niego plecami, a stare łóżko, na którym leżeliśmy zaskrzypiało złowrogo.

- Zadanie dla feniksa - przysunął się i pocałował mnie w policzek. - Ale skoro panienka woli spać... - szeptał dalej, a ja odrazu odwróciłam do niego głowę, całkowicie się wybudzając.

- Dla feniksa? - spytałam zaskoczona. - O co chodzi?

Pomimo ciemności widziałam, że uśmiechnął się tajemniczo, po czym pocałował delikatnie w usta i wstał.

- Chodź, musisz sama to zobaczyć. Ale lepiej się pośpiesz - powiedział i wyszedł na zewnątrz.

Przez chwilę siedziałam na łóżku, zastanawiając się o co mu chodzi, ale również czując narastający strach.

Minął tydzień od naszej ucieczki. Każdego dnia byliśmy w innym miejscu. Czasem spaliśmy pod gołym niebem, a czasem Marco znajdował opuszczone domy na uboczu, takie jak ten, w którym zasnęłam zaledwie dwie godziny temu.
Unikaliśmy ludzi, choć moje skrzydła zniknęły w końcu po dwóch ciężkich dniach. Nie próbowałam ich ponownie "przywołać ". Magię ognia ćwiczyłam, ale jego siła była tak ogromna, że po krótkiej chwili poprostu zaprzestawałam dalszych prób, całkowicie wyczerpana oraz... Przerażona, że mogę stracić nad nim kontrolę. "Byłaś zwykłym człowiekiem, twoje ciało potrzebuje czasu i ćwiczeń. Nie martw się " - powtarzał Marco, próbując mnie wesprzeć.
Może miał rację, ale ja miałam wrażenie, że poprostu nie nadaje się, aby być feniksem...

Gdy wyszłam na zewnątrz, odrazu spojrzałam na rozgwierzdzone niebo. W mieście, noce nigdy nie były takie piękne.
Moją uwagę jednak, przykuła pomarańczowa łuna nad lasem kilka kilometrów od nas.

- Właśnie tam idziemy - odezwał się Marco, mając poważną, niemal grobową minę.
Nie czekał na moją odpowiedź. Wziął mnie na ręce i zaczął biec, a po chwili byliśmy na miejscu.

Staliśmy na skraju ogromnego lasu, po drugiej jego stronie, gdzie szybko rozprzestrzeniający się ogień jeszcze nie dotarł. Wiatr wiał w naszą stronę... W stronę niewielkiego miasta, znajdującego się tuż za nami.

- Cholera, nie sądziłem, że tak szybko się rozprzestrzenia - wymamrotał pod nos, bardziej sam do siebie niż do mnie.

- Marco... co niby mam zrobić? - spytałam, czując narastający strach. - Nie władam wodą, tylko ogniem. Nie ugaszę tego.

- Moc feniksa jest inna, niż zwykła magia żywiołu. Jestem pewien, że wiesz co powinnaś zrobić - odparł spokojnie. - Wiem, że nie dopuścisz do tego, aby ktoś ucierpiał. A tam jest dwoje ludzi. Poprostu bądź sobą, a wszystko będzie banalnie proste.

Łatwo mówić. To nie on stał się feniksem z dnia na dzień.

Nadal czułam strach, ale większy był ten o to, co może się stać jeśli nadal będę się wahać. Jeśli nic nie zrobię.

Zamknęłam na chwilę oczy, uwalniając swoją moc. Skrzydła znów się pojawiły, a ja odrazu je rozpostarłam i wzbiłam się w górę.
To był mój drugi lot, podczas którego czułam się wolna. Bez ograniczeń. Bez strachu.

Zawisłam w powietrzu, tuż nad niszczącym wszystko ogniem. Nie byłam pewna co powinnam zrobić, aż do chwili gdy zobaczyłam dwa ciała leżące w piaszczystym dole.
Moje serce zamarło w obawie, że jest dla nich za późno. Że nieżyją.
Jednakże, towarzyszyło mi również dziwne, ale przyjemne uczucie... Potęga istoty o niewyobrażalnie wielkiej mocy. Stworzona by bronić wszelkie życie.
To była cząstka duszy feniksa i Lucy... To byłam ja.

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz