Dodatek 3

2.4K 174 26
                                    

- Hej, dobrze się czujesz? - usłyszałam jakby w oddali, męski głos zniekształcony przez szum, który nasilał się w moich uszach.

Próbowałam otworzyć oczy, ale szybko je zamknęłam czując okropny ból, rozchodzący się po całej głowie oraz ciele. Miałam wrażenie, że połowa moich kości była doszczętnie połamana.

Leżałam na wilgotnej, kamienistej ziemi, a przez chłodne powietrze zaczęłam drżeć z zimna.
Nie byłam w stanie się ruszyć, ani nic powiedzieć.
Chłopak wziął mnie na ręce i zaczął szybko iść, mówiąc coś o szpitalu. Każdy choćby najmniejszy ruch, wywoływał kolejną fale bólu.

Szpital... Nie! Nie mogę trafić do szpitala! Dowiedzą się kim jestem - wpadłam w panikę. Musiałam szybko coś zrobić.

- Stój... proszę - z trudem wypowiadałam cicho słowa - Nie mogą... o mnie wiedzieć.

- Oszalałaś? Jesteś poważnie ranna!

- Stój... - powtórzyłam błagalnym tonem i z ogromnym trudem, dotknęłam dłonią do jego ramienia, uwalniając odrobinę mocy.

- Co do cholery?! - wysyczał przez ból jaki mu sprawiłam poparzając skórę.

Zatrzymał się odrazu i położył mnie delikatnie na ziemi.

- Władasz magią? - spytał zaskoczony.

Co mogłam innego zrobić? Czułam, że za chwilę moje ciało zacznie się leczyć. Nikt nie mógł tego zobaczyć. Miałam tylko nadzieję, że ten chłopak nikomu nie powie co zaraz zobaczy.

- Nie... wydaj... mnie - szepnęłam, a moje ciało momentalnie stanęło w ogniu.

Nie zwracałam uwagi na chłopaka, który zaczął coś krzyczeć i próbował ugasić ogień.
Rozkoszowałam się błogim uczuciem ciepła dającego ukojenie. Docierającego do każdej cząsteczki mojego ciała. Ból stopniowo malał, aż całkowicie mnie opuścił, a ja miałam wrażenie jakbym się na nowo odrodziła.
Trwało to kilka minut, a gdy płomienie wchłonęły się w moje ciało, otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej.

Młody chłopak o brązowych, krótkich włosach siedział na ziemi, jakieś dwa metry ode mnie i zasłaniał twarz dłońmi. Coś mówił chyba sam do siebie, ale nie byłam w stanie zrozumieć słów.
Patrzyłam na niego ze współczuciem, wiedząc w jakim musi być szoku i zapewne sądzi, że umarłam, a on nic nie mógł zrobić.
Rozejrzałam się wokół.
Byliśmy w dole nad brzegiem dużej rzeki, a po obu jej stronach były wysoko położone lasy.
Nie byłam mokra, więc chyba musiałam spaść z urwiska. Tylko co się stało? Marco! Gdzie on jest?! - pomyślałam, nie mogąc sobie przypomnieć ostatnich wydarzeń.

- Gdzie my jesteśmy? - odezwałam się, podnosząc z ziemi. - Widziałeś może, takiego wrednego blondyna...

Podniósł na mnie wzrok, a w jego piwnych oczach pojawiło się zaskoczenie i chyba ulga.

- Jak to możliwe? - spytał, wstając szybko z ziemi.

- Przepraszam cię za to. Władam ogniem i dzięki niemu mogę się uleczyć - mówiłam ze skruchą, choć odrobinę bawiła mnie jego zdezorientowana mina. - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Błagam!

- A ktoś by mi uwierzył? - zaśmiał się nerwowo. - Poza tym... Ja też mam moc.

- Jesteś istotą magiczną? Pochodzisz z ich wioski? - dopytywałam, czując się bezpieczniej.

- Istotą magiczną? - zdziwił się - Tak się nazywa takich jak my? Jest nas więcej?

- Nie wiesz kim jesteś? - spytałam, przyglądając mu się podejrzliwie - Jaką masz moc?

Szepty Feniksa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz