Trzy dni poprzedzające nasz wylot do Sydney spędziłyśmy w hotelu Cara'y, dzięki dziewczynom, które pojechały do mieszkania Harry'ego i spakowały moje rzeczy nie musiałam się z nim spotykać. Przez cały ten czas nie poruszałyśmy tematów związanych z Nadine i chłopakami, tak na prawdę rzadko rozmawiałyśmy, bo każda z nas przeżywała tę sytuację na swój sposób. Nie powiedziałam dziewczynom o moim wyjeździe do Londynu, stwierdziłam, że prędzej czy później i tak się dowiedzą, a ten moment nie jest dobrym by cokolwiek świętować.
Lot do Sydney był bardzo ciężki, nasze pojawienie się na lotnisku jeszcze w Nowym Jorku zbiegło się z przylotem jakiejś bardzo znanej osoby, część paparazzich zebrała się wokół nas, co cholernie mi przeszkadzało. Ciężko było mi się rozstać z Cara'ą ale pocieszała mnie myśl, że za kilka tygodni będziemy się widywać prawie codzienne. Z racji tego, że lot miałyśmy wcześnie rano, noc wcześniej nie zmrużyłam oka, tak samo w samolocie i po wylądowaniu byłam w bardzo złym humorze. Z lotniska odebrała nas moja mama, której buzia cały czas się nie zamykała, przez co do rozdrażnienia dodałam jeszcze ból głowy. Zamknęła się dopiero, gdy dość niedelikatnie zwróciłam jej uwagę, że ma przestać paplać.
Przez pierwsze kilka dni nikt nie pytał co się stało, ani dlaczego zmieniłam zdanie co do Londynu, przepytywanie zaczęło się dopiero gdy przyleciałam Gemma. Nie dawała mi spokoju, aż w końcu dość dosadnie dała mi do zrozumienia, że nie da za wygraną, więc jednego wieczoru usiadłyśmy w trzy, każda z butelką wina i powiedziałam jej wszystko co chciała wiedzieć. Wyklinając swojego brata i Lou zabrała telefon i kazała nam się ustawić do wspólnego zdjęcia, które później dumnie podpisała tekstem Beyonce All the single ladies.
Dwa tygodnie spędzone w Sydney były tym czego mi było trzeba, zrelaksowałam się i odpoczęłam przed intensywną pracą w Londynie, pani Styles kazała mi się nie martwić moimi rzeczami w Nowym Jorku, bo w ciągu najbliższych dni powinny dotrzeć do mojego nowego miejsca zamieszkania. Rodzice kupili bez mojej wiedzy mieszkanie, był to dwupokojowy loft dwie ulice od mieszkania Cara'y i tylko dwa przystanki metrem od Niall'a i Emmy, miał to być mój spóźniony prezent urodzinowy.
- Kiedy przyjadą pudła? - pyta Cara siedząc w salonie na poduszce, przy stoliku kawowym, to jedyne rzeczy, które mam w salonie jak na razie.
- Jakoś w tym tygodniu, dostawa mebli chyba zejdzie się z przyjazdem moich rzeczy z Nowego Jorku.
- Ale będzie rozpiździel wszędzie - chichocze cicho podbierając awokado z mojej kanapki.
- Jak pytałam czy też chcesz to mówiłaś, że nie - wzdycham zamieniając nasze talerze, a blondynka ucieszona zatapia zęby w mojej kanapce, a ja zadawałam się jej z kurczakiem.
- Czyjeś smakuje lepiej - uśmiecha się do mnie co odwzajemniam i upijam łyk kawy z kubka. - Rozmawiałaś z Eleanor ostatnio?
- Wczoraj na Skype, praca we Francji strasznie się jej podoba, ma tyle zajęć, że nie ma czasu myśleć o Lou.
- A ty? Jak sprawa z Harry'm?
- Nie rozmawiałam z nim od kiedy wyszłam wtedy z mieszkania, próbował się ze mną skontaktować, ale od kiedy zmieniłam numer telefonu i zablokowałam go na mediach społecznościowych nie miałam od niego żadnych wiadomości.
- Z tego co mi Gemma mówiła, nie utrzymuje jakiegokolwiek kontaktu z Nadine.
- Ciekawe na jak długo -prycham pod nosem.
- Pewnie do czasu chrzcin jej dziecka, Louis poprosił go żeby został ojcem chrzestnym malucha jeśli będzie jego ojcem, nie wiem czy się zgodził ale dziecku się nie odmawia - wzrusza ramionami i odkłada pusty talerz na stolik. - Po twojej minie widzę, że nie chcesz na ten temat rozmawiać, ale muszę cię o to zapytać, kochasz go jeszcze?
CZYTASZ
Photograph // h.s.
FanfictionOd amatorki do profesjonalistki, jak Claire poradzi sobie z nową pracą? ©2015 by ewelina697