{ 992 słów }
- Bracie, co ty znowu odwaliłeś? - Domen patrzy na mnie z nutką rozbawienia.
- O co ci chodzi, młody? - powstrzymuję się żeby nie przewrócić oczami.
- Może zapytam inaczej, dlaczego twój narzeczony, człowiek o anielskiej cierpliwości, wygląda dzisiaj na ostro wkurzonego? - Kurde, niedobrze, jak już nawet Domen to zauważył.
- Um, sam chciałbym wiedzieć. Nie wiem, wolę nie pytać póki trochę nie ochłonie... wiesz jak to jest - oboje cicho się śmiejemy.
- Jasne, tylko pamiętam Pero, że Kami to mój ulubiony przyszły szwagier więc lepiej się pilnuj- nie wierzę, że mój brat tak bardzo martwi się o mojego partnera.
- Jasne Domen, a teraz idę, może go poszukać.
Kiedy idę hotelowym korytarzem zatrzymuje się, słysząc, jak ktoś mnie woła.
- Hej, Peter! To wychodzimy dzisiaj o dwudziestej... spotykamy się przy recepcji. Mam nadzieję, że pamiętasz? - Freitag cały czas się uśmiecha.
- Jasne. A kto w końcu się pojawi? - wychodzimy dziś na małe piwko, do pobliskiego baru, Niemcy znają te okolice najlepiej.
- Sam jeszcze nie wiem ale raczej Andi, Stephan, Marcus, Piotrek i Maciej.
- Ah, słynny, polsko-niemiecki team - Richi unosi obie ręce do góry.
- Wiesz, że bez nas nie ma zabawy. Wy, Słoweńcy to już inna bajka. A Kamil chętny na dzisiejsze wyjście? - prycham w odpowiedzi.
- Raczej nie, mówił, że dzisiaj nie ma ochoty - Richi patrzy na mnie jakby czekając, aż powiem co przeskrobałem. No co, przecież nie musimy wszędzie wychodzić razem?
Kiedy wracam do pokoju, nie zastaję w nim Kamila. Kładę się na łóżku i decyduje się odpocząć, chociaż na chwilę. Ledwo przymykam oczy kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. Cene.
- Hej Cene. Ty dzisiaj nie na konkursie? - coś kojarzę, że powinien dziś skakać.
- Odwołany, zbyt silny wiatr. Ale ja nie w tej sprawie, powiedz mi jak nazywa się ten mechanik, co ostatnio zajął się twoim samochodem?
- Cene, proszę powiedz, że nie rozwaliłeś samochodu.
-Nie no, co ty. Ja nie Domen. Raczej chcę go trochę ulepszyć.
- Mhm, to adres znajdziesz w książce w kuchni. Coś jeszcze młody?
- Jak już dzwonię to powiedz mi co przygotowałeś na dziś? - o czym ten idiota znowu mówi?
- Dziś nie mamy konkursu jakbyś nie wiedział. Tylko wychodzę z chłopakami na piwo wieczorem.
- Peter. Peter czy ty jesteś poważny?! Powiedz, że żartujesz. Czy ty wiesz jaki jest dzisiaj dzień? Zabiję cię kiedyś - kiedy Cene drze się na mnie do słuchawki, ja szybko kalkuluję dni.
- Cholera - dzisiaj mija nasza czwarta rocznica. Czwarta rocznica od kiedy ja i Kamil staliśmy się parą i pierwsza rocznica od kiedy się zaręczyliśmy.
- No właśnie. Lepiej coś wymyśl bo właśnie straciłeś połowę dnia - Cene się ze mnie śmieje, a ja mam ochotę go wyściskać za to, że mi przypomniał.
- Dzięki Cene. Chyba uratowałeś mi skórę.
Szybko opracowuję plan. Proszę Richiego aby przekonał Kamila na wyjście do miasta, a tymczasem Andreasa wysyłam po bukiet stu róż. Sam zajmuje się przygotowaniem posiłku, wiem, że mój narzeczony docenia małe gesty, a więc dziś podam jego ulubione danie, na które niezbyt często może sobie pozwolić, gołąbki.
Kilka lat temu gdy podczas zawodów tak bardzo zepsułem skok, że nie dostałem się do drugiej serii, po powrocie do hotelu chciałem odciąć się od wszystkich. W ten sposób trafiłem na dach i znalazłem na nim mały przeszklony ogródek z fontanną. Wiedzę o nim zachowałem dla siebie. Dzisiaj okazało się to dla mnie przewagą gdyż wiedziałem, że jest to idealne miejsce na naszą randkę.
Richi wysłał mi wiadomość, że udało mu się przekonać Kamila. Za jakieś piętnaście minut powinni spotkać się pod hotelem. Ubieram się w mój granatowy garnitur, ulubiony Kamila, a na koniec lekko przeczesuję moje włosy. Kiedy mijam na korytarzu Andreasa ten jedynie rzuca mi wesołe powodzenia.
Czekam chwilę na zewnątrz kiedy widzę Kamila i Richiego, Polak wygląda już na nieco rozchmurzonego, chociaż pewnie wciąż jest mu przykro, że nie pamiętam o naszej rocznicy. Jak dobrze jest mieć czasem młodszych braci. Potrzeba tylko chwili żeby wzrok Kamila padł na mnie, widzę lekkie zdziwienie w jego oczach.
- To co chłopaki, ja już was zostawiam - Richi lekko klepie Polaka w ramię, po czym odchodzi.
- Kamil, czy dziś w ten wyjątkowy dla nas dzień, pozwolisz mi się porwać? - na jego ustach pojawia się szeroki uśmiech. Mój ulubiony.
- A mam inne wyjście? - podchodzę do niego i wyciągam z kieszeni czarną chustę.
- Raczej nie - odpowiadam, po czym składam na ustach bruneta delikatny pocałunek i przewiązuje mu oczy czarną chustą.
Drogę na dach pokonujemy w milczeniu, trzymam Kamila mocno za ręce, cały czas go prowadząc.
Kiedy ściągam opaskę z oczu Kamila, brunet mocno mnie przytula. Przed nim znajduję się bukiet 100 róż.
- Wow, naprawdę się postarałeś Pero.
Odsuwam dla Kamila krzesło, po czym kieruję się aby przynieść nam danie główne, gołąbki i do tego dobre winko.
- Peter, gołąbki... nie wierzę. Kocham cię - przez żołądek do serca, czy jak to tam mówią.
Spędzamy wieczór w cudownej atmosferze, wspominamy nasze ulubione chwile i najgłupsze kłótnie.
- Pero, a teraz tak szczerze, przyznaj się, że zapomniałeś o naszej rocznicy - uniesione brwi Kamila sugerują, że nie uda mi się go oszukać. Unoszę ręce do góry w geście poddania się.
- Przyznaję, niestety, że poległem. Na szczęście mam dwóch wspaniałych braci, którzy wielbią ciebie bardziej niż mnie. Przepraszam Kamil - naprawdę żałuję, że sam zapomniałem o tak istotnym dla nas dniu.
- Muszę ci powiedzieć, że całkiem dobrze wybrnąłeś z tej sytuacji. To naprawdę udana i dobrze przygotowana randka. Chociaż nie powiem, rano, kiedy powiedziałeś, że wychodzisz z chłopakami, miałem ochotę urwać ci głowę. - oboje się śmiejemy.
- To co kochanie? Przenosimy się teraz do sypialni? - splatam nasze dłonie. Kamil mocniej ściska moją rękę, po czym kiwa głową.
- Prowadź, mój mistrzu - widzę dobrze znany mi błysk w jego oczach.
- Ej, narzeczony, nie zapominaj mi się tu. To ty jesteś naszym trzykrotnym złotym mistrzem.
~~~~~
Tak, wykorzystam każdą sytuację żeby ponownie nazwać Kamila mistrzem.
Jestem mega zadowolona po dzisiejszym konkursie drużynowym. Mamy brąz. Pierwszy medal drużynowy dla Polski. A jak to kiedyś pewien komentator powiedział, ten brąz będzie dla nich cenniejszy niż złoto.
Shocik spontaniczny, raczej dosyć luźny. Zostawiam jego ocenę już wam.
Tak czy siak Proch jest razem więc narzekać nie można.
Do następnego,
Nikola.