{ 264 słów }Czuję, że więcej nie dam rady. Że fizycznie, nie dam rady się podnieść. Że zostanę, na podłodze, w naszej kuchni, a Peter minie mnie obojętnie, nie dokończy swojego dzieła.
Kiedyś byliśmy tak szczęśliwi, naiwnie wierzyłem, że będzie tak zawsze. Że kiedy wyznawaliśmy sobie miłość przed ołtarzem, powtarzając o uczuciu na zawsze, to oboje w to wierzyliśmy.
Teraz stałem się dla niego jedynie zabawką, workiem na którym może rozładować wszystkie swoje emocje.
Pomimo tego, nie mogę odejść. Jestem jak złoty ptak, zamknięty w klatce. Ukrywam swoje łzy i ból, inni jedynie mogą podziwiać moje piękno z dala, nikt nie wie co się dzieje w moim wnętrzu.
Muszę być perfekcyjny, w każdym calu, za każdą rysę, płacę wysoką cenę.
Niedoprawiony obiad? Uderzenie.
Niepościelone łóżko? Uderzenie.A ja? Jak mam odejść? Gdzie?
Nie mam własnej rodziny, to jego rodzina stała się moją.
Nie mam własnego domu, jestem uwięziony w naszym wspólnym.Nie mam przeszłości ani przeszłości.
Zawieszony pomiędzy światami.
Uśmiecham się do każdego, kto nabiera podejrzeń. Kolegom tłumaczę, że jestem po prostu zmęczony.
Każdy siniak na moim ciele jest perfekcyjnie ukryty.
Dopiero kiedy zostaję sam, kiedy zrzucam z siebie ubrania i patrzę w lustro.
Widzę wrak człowieka.
Na mojej bladej skórze lśni się linia fioletowo-zielonych wzorków, nieustannie ich ilość wzrasta, płótno staje się wypełnione, a artysta dopełnia swojego dzieła.Gdzie jest moja granica?
Jak dużo mogę znieść?
Kiedy złoty ptak straci swój blask?~~~~
Zazwyczaj takich nie piszę. Temat jest poważny, a mi przyszła wena. Nie w moim stylu.
Osoby, które są ofiarami przemocy, nieustannie walczą i należy im się za to niesamowity szacunek.
Do następnego,
Nikola