{ 1056 słów }Zasłużony odpoczynek.
Razem z siostrami, wybraliśmy się na wakacje na Majorkę.
Kilka dni w hotelu z widokiem na błękitne morze, wieczorne spacery po plaży, a do tego nieograniczona ilość whisky, wszystko czego było mi trzeba do całkowitego relaksu. Jedynie siostry już zaczynają mnie irytować, ciągle powtarzająć, że muszę się zabawić i kogoś wyrwać.
A ja? Ja nie szukam jedynie seksu, wspólnej nocy i ucieczki nad rankiem.
Szukam kogoś kto będzie podzielał moje pasje, będzie chciał spacerować wieczorami po plaży, trzymając się za ręce, rozmawiać całymi nocami, o wszystkim i o niczym. Milczeć, a wciąż czuć się komfortowo. Może jestem niepoprawnym romantykiem, a może szukam czegoś głębszego, w tym otaczającym nas świecie.
- Kamil, stwierdziłyśmy, że dziś jest idealny dzień na zakupy. Co powiesz na wyjazd do stolicy? Podobno wszystkie markowe ciuchy można tam znaleźć w przystępnych cenach. - siostra wyrywa mnie z zamyślenia.
Unoszę lekko brwi i powstrzymuję od śmiechu.
- Ja i zakupy? Kochana siostrzyczko, to mają być wakacje, także proszę mnie zostawić w spokoju. Jedźcie z Anią, a ja w inny sposób zagospodaruję czas.
- No dobra, niech ci będziesz. Wiesz...zawsze możesz wykorzystać wolny pokój. - wybucham lekkim śmiechem.
Kiedy dziewczyny w końcu jadą, postanawiam, że wybiorę się nad morze. Mam ochotę na dłuższą kąpiel, od zawsze woda działała na mnie uspakajająco.
Wypływam zdecydowanie dalej niż wszyscy inni i kładę się na plecach. Woda nie jest może tak słona, abym się całkowicie unosił, ale lekko wypiera mnie do góry.
Od zawsze byłem dobrym pływakiem, a lata zajęć i treningów sprawiły, że wielokrotnie wygrywałem na zawodach.
Po dłuższym czasie spokojnego dryfowania, poczułem mocny ból w nodze. Skurcz, skurcz tak mocny, jakiego nie czułem nigdy wcześniej.
Kurwa, nie jestem w stanie płynąć. Jestem zbyt daleko od brzegu.
Myśli szybko przebiegają przez moją głowę.
Próbuję się ratować, a zamiast tego jedynie szamotam się w wodzie, próbując utrzymać się na jej powierzchni.
Próbuję krzyczeć, ale woda napływa mi do ust, krztuszę się i czuję, że brakuje mi już powietrza.
A kiedy w końcu nie mam sił, poddaję się fali.
Ból.
To pierwsze co do mnie dociera.
Palą mnie płuca.
Inne usta na moich.
Dopiero po chwili, udaje mi się otworzyć oczy.
A kiedy wszystko mnie pali i nie mogę złapać oddechu, widzę przed sobą najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem, niebiesko-zielone, wzburzone, wpatrujące się we mnie w skupieniu i z determinacją.
Czuję dotyk na swoim policzku i dopiero po chwili dociera do mnie, że usta tego anioła się poruszają.
- Proszę ze mną zostać, za chwilę pojawi się karetka. Jestem ratownikiem medycznym.
Jego słowa nie docierają do mnie w całości, szumi mi w głowie, chcę znów zamknąć oczy.
Wierzę, że ten anioł mi pomoże, ugasi mój ból.