{ 676 słów }Na ekranie telefonu wyświetla mi się trzecie nieodebrane połączenie. Peter nie poddaje się i dzwoni po raz kolejny, a ja chowam telefon do kieszeni.
Boję się jego reakcji, boję się usłyszeć tych słów. Nie chcę słyszeć, jak pewnie w delikatny sposób mnie odrzuci.
Cofam się wspomnieniami, do zaledwie godziny wcześniej.
Po treningu, w szatni zostaliśmy sami z Domenem. Właściwie cała reszta kolegów z naszych kadr, pewnie już odjechała autobusami, a my zasiedzieliśmy się, gadając.
- Kamil, wiem, że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać...ale cieszę się, że się trzymasz. - Domen lekko kiwa głową.
- O czym? O tym, że jestem beznadziejnie zakochany w twoim bracie, a on jest szczęśliwy ze swoją dziewczyną?
I ja, i on wzdrygamy się na moje słowa. Żałuję, że w moim tonie słychać tyle bólu, żalu i ostrości.
- Przepraszam Dom, nie powinienem tak oschle odpowiadać, wiem, że nie masz nic złego na myśli. - wzdycham lekko.
- Zrozumiałe. Masz prawo czasem pokazać swoje emocje. - uśmiecha się lekko.
- Dziękuje. I...jest okej, cieszę się, że mam was jako przyjaciół. - szczerze tak uważam, potrafię być tylko jego przyjacielem.
- To dobrze, chcę dla was obu jak najlepiej. - Domen pochyla się i lekko ściska moją rękę.
Patrzę na zegarek i ruchem ręki zachęcam młodszego do wyjścia.
Przechodzę przez drzwi, gdzie niemal nie zderzam się ze zszokowanym Peterem, stoi niemal jak zamurowany.
A kiedy widzę jego spojrzenie, jego usta lekko otworzone w zdziwieniu...w głowie powtarza mi się moje poprzednie zdanie.
O tym, że jestem beznadziejnie zakochany w twoim bracie?
Do każdej komórki mojego ciała dociera lęk, zdenerwowanie i złość.
Nie mogę tu być.
Słyszę, że Domen coś do mnie mówi, ale nie dociera do mnie znaczenie jego słów.
Obracam się i zaczynam biec, aż głosy za mną ucichają.
To cholernie głupie, kiedy godzinę później nadal spaceruję po lesie.
Jestem dorosłym facetem i dlatego uznałem, że ucieczka to najlepsze rozwiązanie? Cholernie mi wstyd, ale nie jestem gotowy na konfrontację z Peterem, jeszcze nie.
Próbuję znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie...coś co mogłoby to wszystko odkręcić, ale nie widzę żadnego rozwiązania.
Po cholerę Peter wrócił do tej szatni? Mógł zostać z resztą kadry, nic by się nie stało.
„ Kamil, proszę nie bądź głupi i wróć do hotelu. Nikt nie będzie cię nachodził. - Domen"
W końcu muszę wrócić, prawda?
Kiedy docieram pod hotel, czuję się całkowicie przemarznięty, w końcu jest środek zimy.
A zanim docieram pod drzwi wejściowe, z ławki przed nimi wstaje Peter.
Bez słowa zbliża się do mnie i mocno mnie przytula.
- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem. Nie rób tak nigdy więcej.
Pero zmusza mnie do pójścia do pokoju, gdzie okrywa mnie kocem i przygotowuje herbatę, dokładnie taką jaką lubię.
Wciąż się do siebie nie odzywamy, nie wiem co powiedzieć.
A kiedy Peter siada na łóżku obok mnie i bierze głęboki oddech, szykuję się na jego następne słowa.
- Wróciłem do szatni bo zapomniałem o swoich rękawiczkach. - lekko się uśmiecha. - A kiedy usłyszałem waszą rozmowę, zamurowało mnie. Przepraszam, że nic nie powiedziałem, po prostu...nie spodziewałem się tego.
Mam ochotę zapaść się pod ziemię, zamiast tego utrzymuję z nim kontakt wzrokowy.
- Przepraszam cię Peter, nie chcę żebyś się czuł niekomfortowo.
Nie będę mu prawił żadnych przemów w stylu, jeśli nie chcesz mieć już ze mną kontaktu, zrozumiem. Nie chcę tracić go jako przyjaciela.
- Kamil, ja...zaskoczyłeś mnie, ale to nie znaczy, że to coś złego. Po prostu, nigdy nie zakładałem, że możesz być zainteresowany, nie chciałem robić sobie nadziei. - z jego oczu bije szczerość.
- Co...masz na myśli?
- Mina...ona wiedziała, że zbytnio o tobie myślę, spotykanie się z nią, miało mi ułatwić uwolnienie się od ciebie.
- Wierzę ci. - mówię cicho i lekko łapię jego rękę.
- W takim razie, pozwól mi wszystko zrobić jak należy. Porozmawiam z Miną, rodziną, a później przyjdę do ciebie i zaproszę na randkę...jeśli się zgodzisz, oczywiście.
Lekki uśmiech pojawia się na mojej twarzy, a jego spojrzenie lekko łagodnieje.
- Właśnie tego chcę. - mówię cicho.
Peter lekko głaszcze mnie po policzku, po czym wychodzi, rzucając ostatnie spojrzenie, a w jego oczach widzę iskierki radości.
Kto by pomyślał, że rozmowa z Domenem przyniesie takie efekty uboczne?
~~~~
❤️
Do następnego,
Nikola