{ nothing more } Proch

438 45 26
                                    


{ 470 słów }

Autobus zatrzymuje się przed hotelem, a ja zdaję sobie sprawę, że za chwilę znów go zobaczę, Kamil powinien być już na miejscu.

Automatycznie uśmiech pojawia się na mojej twarzy, Domen rzuca mi jedynie krótkie, zdziwione spojrzenie.

Ciągnę ze sobą walizkę, kiedy Kamil razem z Dawidem wychodzą na zewnątrz.

Ma na sobie obcisłą koszulkę i krótkie spodenki, które dają mi widok na jego nieziemskie uda. Oczy Polaka przesłaniają okulary przeciwsłoneczne, a delikatny uśmiech podkreśla jego rysy. Czuję, że mój oddech staje się nierówny, nie widzieliśmy się kilka miesięcy i zdążyłem zapomnieć jak na mnie działa.

Zatrzymuję się, a kilka sekund później wzrok Kamila pada na moją osobę.

- Pero, w końcu jesteś! - mówi z entuzjazmem, kiedy szczerzę się do niego jak głupi.

Zamiast odpowiedzieć, zmniejszam odległość między nami i przytulam go mocno. Kamil śmieje się cicho.

- Stęskniłem się - szepczę cicho.

- Ja też, przyjacielu - szybko odpowiada Kamil, a ja próbuję nie myśleć o tym ostatnim, dodanym przez niego słowie.

Czy z każdym przyjacielem się tak tulisz, czy z każdym rozmawiasz przez pół nocy? Podpowiada cichutki głosik w mojej głowie.

Przełykam ślinę i podnoszę głowę, napotykając jego spojrzenie.

- Chodź, pomożesz mi się zameldować.

Kamil kiwa głową i przejmuje mój bagaż, nie zważając przy tym na moje spojrzenie.

Kiedy później, leżymy na łóżku, oglądając kolejny odcinek naszego serialu, kładę głowę na jego piersi, a Kamil ręką przeczesuje moje włosy. Skupiamy się na dramatycznych scenach, wymieniając przy tym cichymi uwagami.

Żałuję, że nie może być tak zawsze, że nie możemy mieszkać w wspólnym, przytulnym domku i leżeć razem, ciesząc się z każdej chwili...ale w końcu, przyjaciele by tak nie mogli, prawda?

Wieczorem wychodzimy na grupową imprezę, w końcu treningi zaczynają się już od jutra, a więc to ostatnia taka okazja aby porządnie zabalować.

Piotrek polewa shoty, a ja żadnego nie odmawiam, chcę się po prostu dobrze bawić.

A kiedy jakiś czas później, odnajdujemy się z Kamilem w ciemnym klubie, nie protestuję kiedy ciągnie mnie na parkiet. Gdy tańczymy, zbyt blisko siebie, mocniej poruszam swoimi biodrami. Ręce Stocha, zjeżdżają niżej...aż mocno obejmują moje pośladki, a moje usta odnajdują jego szyję.

Ale przecież to nic nie znaczy, prawda? To tylko dwójka przyjaciół, zbyt entuzjastycznie działająca pod wpływem alkoholu. Jutro znów o tym zapomnimy.

A kiedy następnego dnia, budzę się z pulsującą głową, jestem już w łóżku sam. I boję się, że bardziej niż głowa boli moje serce.

Pojawiam się na sali treningowej, gdzie wita mnie widok Kamila, pokazującego naszym kolegom najnowsze zdjęcia ze swoją żoną.

Powtarza jak bardzo jest z niej dumny, szczerze się przy tym uśmiechając, a ja mrugam kilkakrotnie, by powstrzymać napływające do moich oczu łzy. W końcu, jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?

~~~~

Dawno mnie tutaj nie było, ale nie zamierzam zawieszać swojego konta czy twórczości. Niczego nie obiecuję, będę się tutaj pojawiać z nowymi pomysłami kiedy będę mieć na to ochotę.
Czekam na wasze opinie, stęskniłam się za moimi czytelnikami.
Do następnego,
Nikola

ProchloveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz