{ 1117 słów }
{ Jak dla mnie to ich historia kończy się na pierwszej części shota, dalej żyją bez siebie, bez szczęścia. A to dla wszystkich osób, które wolą szczęśliwsze zakończenia ( może i nie do końca ) . Wersja powstała przez sin_its_me , to jej proszę dziękować 😂 - prochowe lekarstwo }
Od momentu kiedy się rozstaliśmy, kiedy Kamil spakował wszystkie walizki i po prostu pojechał, nie potrafię się pozbierać.
Wszystkie życiowe czynności przestały sprawiać mi przyjemność. Czuję się po prostu wyprany z emocji.
Wiem, że bracia się o mnie martwią więc próbuje zachować pozory normalności, przychodzę przynajmniej na wszystkie treningi. Poza tym, nie wychodzę z domu. Nie chcę się spotykać z ludźmi.
Za namową Cene, zdecydowałem się na wizytę u specjalisty. Jednak nie chciałem przyjąć jego diagnozy. Kiedy zaczął mówić o przepisaniu mi leków, po prostu wyszedłem z jego gabinetu. Nie będę się faszerował jakąś chemią.
Nie śpię w nocy, nie potrafię zasnąć kiedy nie ma go obok mnie. Myślałem, że się z tym uporam, a z każdym dniem jest coraz gorzej.
~~
Po powrocie do Polski musiałem zacząć wszystko od nowa. Ciężko było mi się przyzwyczaić, co noc wylewałem w poduszkę wiele łez. Ale wiedziałem, że tak musiało być. Musieliśmy zakończyć tą chorą relację, nawet jeśli miało to złamać nasze serca.
Było tyle momentów kiedy po prostu chciałem wyciągnąć telefon i zadzwonić do niego. Powiedzieć mu o czymś co właśnie mi się przytrafiło, zapytać jak się czuje.
Chociaż próbowałem zająć się dosłownie wszystkim, to i tak nie potrafiłem wyrzucić go ze swojej głowy.
Dawid i Stefan pomagali mi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. W końcu jednak, sam Stefek, zapytał czy nie żałuję tej decyzji. A ja nie potrafiłem mu odpowiedzieć. Czy tęskniłem? Bardzo. Czy widziałem dla nas przyszłość? Nie.
Był już późny wieczór, a ja wciąż leżałem w łóżku, nie mogąc usnąć. Dźwięk mojego telefonu wybudził mnie z dziwnego letargu.
Domen. Nie rozmawiałem z nim od tamtego czasu. Dlaczego dzwoni?
- Halo? - pytam niepewnie.
- Hej, Kamil... ja, przepraszam, cholera, wiem, że nie powinienem do ciebie dzwonić. - brzmi na zestresowanego.
- Co się dzieje, Dom? - usiadłem na łóżku.
- Kamil, ja... Peter potrzebuje pomocy. On pogubił się w tym wszystkim, wpadł w depresję. Nie chcę przyjmować żadnych leków. - Domen jest już na granicy płaczu.
- Boże, Domen... ja... przepraszam. - mam totalny mętlik w głowie.
- To nie jest twoja wina, Kam. Tylko dzwonię do ciebie bo myślę, że jesteś jedyną osobą, która może mu jeszcze pomóc.
- Przyjadę, Dom. Nie musisz już nic więcej mówić. - nie muszę się nawet nad tym zastanawiać.
Pakuję zaledwie jedną torbę i od razu wsiadam w samochód, i tak dzisiaj już nie zasnę. Zrobię sobie przerwę po kilku godzinach jazdy.
Jadąc zastanawiam jak się jak długo to trwa. Dlaczego nie zadzwoniłem wcześniej żeby dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku? Jak bardzo jest źle skoro Domen zdecydował się na coś ostatecznego, na zwrócenie się do mnie?
Kiedy następnego dnia, parkuję pod posesją, czuję się dziwnie. Być może dlatego, że czuję się, jakbym wracał do domu.
Pukam bo wszystkie swoje klucze zostawiłem wtedy na stole.