{ last first kiss } Proch

502 55 34
                                    


Dla sin_its_me ( ale to nie jest coś co sobie zażyczyłaś 😂 )

{ 779 słów }

Święta, idealny moment żeby spędzić wystarczającą ilość czasu z rodziną, tylko że w tym roku, wszystkie moje plany się posypały.

Rodzice i siostry wybrali się na wspólne świętowanie z dalszą częścią rodziny na drugi kraniec Polski. Tymczasem jako skoczkowie, mamy zaledwie kilka dni wolnego pomiędzy jednymi zawodami, a rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni, a więc nie miałem możliwości aby dołączyć do rodzinnego zgrupowania.

Święta miałem spędzić z małą ekipą z czołówki skoków.

Tylko, że miał być tam Peter. A problem w tym, że między nami też się wszystko posypało.

Zdecydowałem, że zostanę w domu.

I tak, siedzę w Wigilię, na kanapie, owinięty szczelnie kocem, skacząc po kanałach telewizyjnych.

Chcę wierzyć, że pudełko waniliowych lodów pomoże poskładać kawałki mojego serca, jak w jednym z tych beznadziejnych filmów o miłości.

Ja i Peter...nasz układ miał być prosty. Byliśmy przyjaciółmi, którym doskwierała samotność podczas ciągłego podróżowania po świecie. A więc, zdecydowaliśmy, że możemy sobie nawzajem pomóc, nie spędzać samotniej każdej nocy.

To miał być tylko seks. Dla ułatwienia zachowania dystansu, trzymaliśmy się jednej zasady, zero pocałunków w usta. Było cudownie, aż do czasu gdy zacząłem się zbyt mocno angażować. Od tamtego momentu wszystko zaczęło się pieprzyć, każdy wspólny wieczór, każda chwila, sprawiały, że chciałem więcej, że potrzebowałem więcej.

Za każdym razem kiedy Peter się do mnie uśmiechał, marzyłem o tym żeby go pocałować.

Czułem, że jeszcze trochę, a oszaleję. Jeżeli nie powiem mu prawdy.

Aż w końcu, stwierdziłem, że czas się zrelaksować i całą kadrą wybraliśmy się do baru. Słoweniec w tym czasie został w hotelu.

Wypiłem zdecydowanie więcej niż planowałem. Myśli mieszały się w mojej głowie, a sam chód sprawiał sporo problemów. W tamtym momencie wydawało się dla mnie oczywiste, że najlepiej zadzwonić do Petera.

I kiedy zjawił się po mnie, parę minut później, nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu.

Pół niosąc, pół ciągnąc, zaprowadził mnie do mojego pokoju.

Kiedy Słoweniec miał wychodzić, powstrzymałem go. Pochyliłem się żeby go pocałować, a kiedy się odsunął, z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, krzyknąłem, że się w nim kurwa zakochałem.

Spieprzyłem wszystko, przez jeden wieczór.

Od tamtego czasu minął tydzień, tydzień bez kontaktu z Peterem. Co prawda, Słoweniec wielokrotnie do mnie dzwonił ale za każdym razem odrzucałem połączenie.

Nie miałem siły udawać, że wszystko jest w porządku.

Dlatego czas się otrząsnąć i przynajmniej udawać, że czuję świąteczny nastrój.

Z zamyślenia, wyrywa mnie pukanie do drzwi.

Nie wiem co czuję kiedy otwieram je i widzę jego.

Peter stoi, na moim ganku, w wełnianej czapce, cały obsypany śniegiem, a w rękach trzyma świąteczny prezent.

- Myślałeś, że pozwolę ci samemu spędzić święta? - mówi cicho.

Bez zastanowienia, próbuję zamknąć drzwi, jednak Peter butem, powstrzymuje mnie od tego.

- Kamil, proszę. Mogę wejść? - słyszę w jego głosie emocje, których nie umiem zdefiniować.

Przełykam ślinę i pozwalam mu wejść. Wiem, że nie odpuści.

- Zrobić ci herbatę? - pytam bo jest cały zmarznięty.

- Poproszę. - Peter uśmiecha się do mnie ciepło.

Kiedy ja przygotowuję jego ulubioną herbatę, młodszy rozsiada się wygodnie na kanapie.

- Kam, ja...muszę ci coś powiedzieć.

- Nie, Peter. Wiem co chcesz powiedzieć. To co się wydarzyło tydzień temu...przepraszam, wiem, że spieprzyłem naszą przyjaźń. Jest mi tak cholernie przykro, przepraszam, że cię zawiodłem. Zrozumiem jeżeli nie będziesz chciał mieć ze mną już nic wspólnego. Zapomnij o tym, jeśli potrafisz. - patrzę na podłogę, bo nie jestem w stanie wytrzymać jego spojrzenia.

Czuję jak łzy zbierają się w moich oczach.

- Tylko, że ja wcale nie chcę o tym zapomnieć. - gwałtownie podnoszę głowę i nawiązuje kontakt wzrokowy z Peterem, z jego oczu bije szczerość.

- Kamil, to na co się odważyłeś, było czymś o czym tak długo myślałem, tak długo marzyłem. Tylko, że ja nie znalazłem w sobie tyle odwagi.

- Ja...nie rozumiem, przecież mnie zostawiłeś, wyszedłeś. - kręcę głową, nie wiem w co wierzyć.

Peter łapie mnie za rękę, pozwalam mu na to.

- Byłeś pijany, nie chciałem cię wykorzystać. Nie wiedziałam, czy kiedy wytrzeźwiejesz, wciąż będziesz tak myślał.

W moim sercu od nowa pojawia się nadzieja. Kiedy milczę, Słoweniec po chwili, kontynuuje.

- Przepraszam, że pozwoliłem ci myśleć, że jest inaczej. Przepraszam, że nie powiedziałem, że czuję to samo. Bo tak jest, Kamilu, kocham cię.

Mocniej ściskam rękę Słoweńca, a w moich oczach stają łzy. Tym razem, łzy wzruszenia.

Wtulam się w jego bok, a Peter mocno obejmuje mnie ramionami.

W końcu czuję, że jestem na właściwym miejscu.

Kiedy się lekko odsuwam, Peter patrzy na mnie, z takim uczuciem, że czuję, że się rumienię.

- Mogę cię pocałować? - pyta, przejeżdżając ręką po moim policzku.

Nie odpowiadam.

Uśmiecham się lekko i zmniejszam odległość między nami do zera.

~~~~

Taki shocik i tyle. Czekam na wasze opinie, zawsze każdą doceniam.
Jestem dumna z chłopaków, jeżeli chodzi o dzisiejsze zawody, to dopiero początek i jestem gotowa na cały sezon.
Do następnego,
Nikola

ProchloveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz