{ 559 słów }Otwieram oczy i oślepia mnie biel dookoła mnie, słyszę miarowe pikanie.
Zaczyna docierać do mnie ból, który wychodzi z każdej komórki mojego ciała.
Kaszlę i krztuszę się, aż znów zamykam oczy.
Słyszę jego głos, głos, który mnie woła, jednocześnie tak znajomy, a wciąż odległy.
Kiedy budzę się kolejny raz, szybciej kojarzę fakty. Muszę znajdować się w szpitalu, tego jestem pewien.
Próbuję sobie przypomnieć jak tutaj trafiłem, a jednak w głowie...mam kompletną pustkę.
Otwieram oczy i lekko ruszam ręką.
Znów słyszę ten męski głos.
- Peter, słyszysz mnie? Pero?
Podnoszę wzrok i widzę przy swoim łóżku najpiękniejszego faceta jakiego kiedykolwiek widziałem.
Widzę zmartwienie na jego twarzy, wygląda jakby płakał i nie spał od wielu godzin. A teraz spogląda mnie z nadzieją.
- Kochanie? - mówi miękko, a moje serce zamiera.
- Kim...jesteś? - widzę jak wyraz jego twarzy diametralnie się zmienia.
A ja czuję się przerażony, ból rozchodzi się po moim ciele, a mężczyzna przy moim boku jest dla mnie zupełnie obcy.
- Pójdę po lekarza. - znika za szpitalnymi drzwiami, a ja czuję, jak bicie mojego serca przyspiesza.
Jakiś czas później, jestem po wizycie czterech lekarzy, w tym ordynatora i mnóstwo pielęgniarek z odpowiednimi lekami.
Nie czuję już wyraźnego bólu, chociaż moja głowa wciąż pulsuję.
Próbuję zrozumieć co się dzieje, według...kontroli, straciłem wspomnienia z czterech ostatnich lat mojego życia.
Nie pamiętam mężczyzny, który cały czas jest przy mnie.
Chcę płakać, ale on wciąż tu stoi.
Przesuwa krzesło bliżej mojego łóżka i chociaż widzę zmieszanie na jego twarzy, łapie ze mną kontakt wzrokowy.
- Pero, ja wiem...- przerywam mu.
- Zadzwoń do mojej mamy, proszę. - ukrywam twarz w dłoniach.
W odpowiedzi otrzymuję jedynie ciszę.
Kiedy unoszę głowę, widzę ból wypisany na jego twarzy.
- Peter, nie utrzymujesz już kontaktu ze swoją mamą, przykro mi- szepcze cicho.
Co? To niemożliwe, to nie może być prawda.
Kręcę głową, a na mojej twarzy pojawiają się łzy.
- Jestem Kamil, poznaliśmy się cztery lata temu... przez skoki. Niedługo później zaczęliśmy się spotykać. Twoi rodzice, nie zaakceptowali tego, że spotykasz się z chłopakiem.
Cały się trzęsę, a Kamil wyciąga do mnie dłoń. Pozwalam mu na to i łapię jego rękę w uścisku.
- Tak bardzo mi przykro. Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. Nieważne kogo teraz potrzebujesz...kolegi, przyjaciela czy partnera. Przepraszam, Peter.
W jego oczach pojawiają się łzy, a ja czuję się po prostu otępiały.
- Zadzwoniłem do Domena. On i Cene są już w drodze. My...jesteśmy w Polsce, niedaleko naszego domu.
Naszego domu? Wciąż te słowa do mnie nie docierają. Ten piękny mężczyzna nie jest nieznajomym, jest moim partnerem...jesteśmy razem od czterech lat, mieszkamy razem w Polsce?
Oddycham głęboko, próbując się uspokoić.
- Kamil, przepraszam. - testuję jego imię i czuję się, jakbym mówił je codziennie, jakby to nie była żadna nowość.
- Przepraszam, że cię nie pamiętam. - znów wybucham płaczem.
Czuję jego silne ramiona, które mnie obejmują. I tkwimy tak w uścisku, a ja płaczę w jego tors.
- O nic się nie martw Peter, teraz skup się na powrocie do zdrowia. Będzie dobrze, obiecuję.
I leżymy tak razem, dopóki bicie mojego serca nie odzyskuje zwykłego rytmu.
Nie wiem co dalej będzie, co jeśli moja pamięć nie wróci? Jak mam traktować Kamila? Co z moją rodziną?
Zbyt dużo myśli krąży po mojej głowie, a przecież muszę odpocząć, muszę wrócić do zdrowia.
Kiedy odpływam, czuję jak Kamil składa na mojej skroni lekki pocałunek.
~~~~
Szpitalna drama z amnezją to zawsze fajna sprawa.
Do następnego,
Nikola