Oderwalismy się od siebie dyszac. Spojrzalem jej prosto w oczy mówiąc:
- Ja ciebie też.- I znowu ją pocałowałem.
Byla zaskoczona ale oddawała każdy pocałunek. Po chwili odsunąłem sie od niej a ta mnie przylulila. Polozylismy się na moje łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnalem
Perspektywa Mandy:
- Ja ciebie też.- I znowu mnie pocałował
Bylam zaskoczona ale oddawałam każdy pocałunek. Po chwili odsunął sie ode mnie a ja przylulilam go. Polozylismy się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnelam.
Obudziło mnie szturchanie i szeptanie do mojego ucha:
-Hej... Wstawaj... Mandy chodź - otworzylam powoli oczy i zobaczylam Mika
-nie...nie chce- wyszeptalam zdrzemiac.
- No to inaczej to zalatwimy- powiedział biorac mnie na ręce i idąc w nieznane mi miejsce bo miałam zamkniete. Nie chciałam ich otwierać albo inaczej... Nie byłam w stanie ich otworzyć, byłam taka zmeczona. W końcu od ok. 14 dni prawie nic nie spalam a jak spalam to budzilam się nie wyspana z bolem kręgosłupa. Poczulam podemna cos miękkiego, najprawdopodobniej siedzenie z samochodu bo sluszalam jak zatrzaskuja się drzwi. Po chwili glos silnika i odplynelam w głęboki sen.
Obudzilam się w....? Moim domu?! Co ja tu robię? Ja muszę wracać do Maxa!
Moje przemyslenia przerwał dźwięk otwierajacych się drzwi, odwrocilam się w ich stronę a tam zastalam Ashley.-Hej jak się czujesz?- spytała podając mi szklankę wody.
-Dobrze a cos się stalo? Czemu jestem w domu?
- Nie nic się nie stało ale gdy spalas w szpitalu bylas cala blada. Wiemy z Mikem jak wyglądały twoje ostatnie 2 tyg i sie martwilismy wiec postanowilismy przywieść cie do domu zebys odpoczela.
- Ale ja muszę wracać ja muszę wiedzieć co się dzieje z Maxem ja nie mogę tu tak po prostu siedzieć i nic nie robić...- szybko wstalam ale od razu tego pozalowalam bo zakrecilo mi się w głowie wiec spowrotem usiadlam na łóżko.
-Nie martw sie.Mike jest w szpitalu i jakby cos się wydarzyło to nam napisze. A teraz sie połoz, chcesz jeszcze spać?- spytała troskliwym glosem.
-Nie, juz się wyspalam.- odrzeklam a ona klasnela w dłonie z podekscytowania.
- No to opowiadaj co się wydarzyło w tym szpitalu?
-Emm... No bo...- zaczęła jej opowiadać jak to się stało ze Max się dowiedział ze go kocham itd.
-Nie gadaj!- pisnelam - Czyli jestescie razem?
-Nie... Nie rozmawialiśmy o tym- odparlam
- Omg! Dziewczyno musicie pogadac ! Przecież jak ty go kochasz i on ciebie no to trzeba cos z tym zrobic c'nie.?!- powiedziala z lekkim oburzeniem.
-No ja się narzucać nie będę, jak będzie chciał to ze mną pogada, jak nie to nie. Proste? Proste!
-No okey, ale zobaczysz jeszcze bedziecie para- mówiąc to, szturchnela mnie w ramie.
-Mam taką nadzieje - wyszeptalam sama do siebie ale widząc minę dziewczyny to mogę wywnioskować ze to uslyszala- Znaczy... Emm... Fajnie by było c'nie?- tlumaczylam się a ta się ze mnie śmiała- Dobra cicho juz siedz- dostala odemnie poduszką w łeb.
I tak się zaczela bitwa na poduszki.
Po chwili Ashley dostała SMS.-EEE. No wiec tak- powiedziala czytajac wiadomosc- z Maxem jest juz dobrze ale musi zostać jakis tydzień jeszcze na obserwacji a potem jak nie bedzie powikłań to wróci do domu.
-Okey, będziemy chodzić do niego po szkole?-spytalam z nadzieja a ta popatrzala na mnie z iskierkami w oczach
-Tak! W końcu.. W końcu nie będę sama siedzieć na lekcjach i na stołówce nie będę tylko z tymi debilami! Yea Bitches!- krzyknęła zadowolona a mi się zachciało śmiać.
CZYTASZ
Wrócił Moj Wróg
Fiksi RemajaFRAGMENT Z KSIĄŻKI: -Chciałbym cie teraz pocałować. -Gówno prawda. -Prawda- oznajmił - Ale to niemożliwe-powiedzialam. -Gówno prawda -Prawda. -Gówno prawda bo jest to możliwe ale ty po prostu nie chcesz- pięć ostatnich słów wyszeptal ze smutkiem w...