Rakata Prime
34 ABYLudzie w białych uniformach przepychali się nieustannie, zmierzając w tylko sobie znanych kierunkach. Huki i trzaski były tak głośne, że uniemożliwiały jakąkolwiek rozmowę. Obłoki gorącej pary strzelały w powietrze, sprawiając, że nawet najbardziej zaprawieni w bojach, co i raz przecierali czoła, chcąc pozbyć się kropli potu.
- Ten Rator'hai jest tak surowy, że zaraz zacznie spierdalać mi z talerza!
Pani Qui wzięła szeroki zamach, i chociaż zdawało się to niemożliwe przez różnicę wzrostu, zdzieliła jednego z kucharzy wilgotną ścierą w sam czubek głowy. Napastowany nieszczęśnik, najwyraźniej pogodzony z własnym losem, nawet nie próbował w jakikolwiek sposób uniknąć cielesnej kary wymierzonej przez szefową.
Sara Qui, znana wszystkim lepiej jako Pani Qui, była kobietą około trzydziestki. Jedyną cechą, jaka zdawała się łączyć ją ze starszym bratem, był niewielki wzrost. Kobieta należała do gatunku nad wyraz potężnych. Wiceadmirał Yotori, przyglądający się kuchennej bitwie z kąta pomieszczenia, był gotów przysiąc, że Panią Qui było łatwiej przeskoczyć, niż obejść. Nosiła krótkie kasztanowe włosy, schowane pod czepkiem. Jej twarz była nadzwyczaj toporna i w żaden sposób nie można jej było nazwać ładną, ani nawet przystojną.
Pomimo swej nieprzyjemnej dla oka powierzchowności i jeszcze mniej przyjemnego charakteru, Pani Qui była osobą niezwykle szanowaną przez wyższych stopniem oficerów. Była bowiem niekwestionowaną mistrzynią swojego fachu. Wiceadmirał wątpił, czy w Galaktyce znajdował się inny kucharz, który potrafiłby spod swojej ręki wypuścić takie cuda, jak te, które serwowała wojskowym Pani Qui.
- Pani Qui! – Yotori w końcu zebrał się na odwagę i podszedł do kobiety. – Generał Hux chce wiedzieć, czy wszystko będzie gotowe na jutrzejszy wieczór? Zgodnie z planem?
Kobieta posłała mu takie spojrzenie, że zaczynał się cieszyć, iż nie była spokrewniona z tymi istotami zamieniającymi ludzi w kamień, o których kiedyś słyszał.
- Czy ja kiedykolwiek czegoś nie zrobiłam? – Pani Qui wzięła zamach. Chociaż Yotori próbował się zasłonić rękoma i uniesioną nogą, mokra szmata dosięgła celu, zostawiając po sobie bolesną pręgę na jego grzbiecie. – Czy ja kiedykolwiek kogoś zawiodłam? – Kolejny zamach i kolejna nieudana próba osłonięcia się przed jakże wymyślnym narzędziem tortur. Yotori zaczynał rozumieć biednego kucharza, który nawet nie starał się uniknąć kary. Najwyraźniej bicie ludzi było kolejnym z rozlicznych talentów Pani Qui. – Czy ja kiedykolwiek...
Nie skończyła. Yotori, mając w głębokim poważaniu swoją wiceadmiralską dumę, zwyczajnie zaczął uciekać. Pomimo hałasów dobiegających z kuchni, jeszcze na korytarzu słyszał niosące się za nim wrzaski.
Miała parę w płucach, trzeba to było kobiecie przyznać!
Skierował się do windy. Opuścił piwnice i udał się na przedostatnie piętro wielkiej wieży, mając zamiar zdać sprawozdanie Generałowi, który w pełni świadom charakteru Pani Qui, wysłał Yotoriego na spotkanie z Bestią.
Kiedy Wiceadmirał wszedł do generalskiego gabinetu, w środku, poza Huxem, zastał Admirała Hakari oraz Lady Ren.
Jak już o dziwnych kobietach mowa...
Lady Ren, bardzo z czegoś niezadowolona, okładała właśnie Huxa teczką z raportami. Generał, najwyraźniej nie widząc innej możliwości, znosił wszystko z cierpiętniczą miną.
Co one wszystkie mają z tym biciem?, przeszło przez głowę Wiceadmirała.
Hux, dla którego kolejny świadek jego upokorzenia był jednym za wiele, poderwał się nagle z fotela.
CZYTASZ
Mistrzyni Zakonu Ren
FanfictionKylo Ren był przekonany, że zabili ją członkowie Ruchu Oporu. Przez dwa lata jej nieobecności zdążył opłakać jej odejście i zażądać zemsty na tych, których obwiniał za jej śmierć. Kiedy ponownie pojawiła się na jego drodze, nie wiedział jak się odna...