Rozdział XXX

575 52 85
                                    


Gdzieś w nadświetlnej
34 ABY

Optymista nazwałby ich plan niezwykle misternym. Pesymista zaś z powodzeniem mógłby uznać, że wszystko to zakrawa o szaleństwo i nie ma najmniejszej szansy powodzenia. Przez długi czas Rey należała do grupy pesymistów. Nie sądziła, że szalony plan Lei Organy, który zakładał sprzymierzenie się z największymi mętami Galaktyki, ma jakiekolwiek szanse powodzenia.

Chociaż Moc szeptała jej do ucha, że to wszystko źle się skończy, postanowiła nie zgłaszać swojego sprzeciwu, kiedy na spotkaniu dowództwa Ruchu Oporu Generał przedstawiała swój plan. Rey uznała bowiem, że cichy głos, który pojawił się z tyłu jej głosy, mówiący jej nieustannie, że to bardzo zły pomysł jest niczym w porównaniu z wieloletnim doświadczeniem kobiety, którą szczerze podziwiała.

Chcąc być konsekwentną w swoim postanowieniu, pozwoliła zaprowadzić się na pokład Sokoła Milenium i posłusznie skierowała odziedziczony w dziwnych okolicznościach koreliański frachtowiec ku stoczni Najwyższego Porządku.

Kiedy udało im się skutecznie odbić najnowszy krążownik wroga, zniszczyć drugi, a stocznia produkująca śmiertelnie niebezpieczną broń przestała istnieć – była gotowa przyznać się do błędu w ocenie sytuacji. Chociaż cichy głos w jej głowie nie znikał.

- Chewie, pójdę pomedytować – zwróciła się do Wookiego, który zasiadał w fotelu drugiego pilota. – Mamy trochę czasu, zanim dotrzemy do Castell.

Wiedziała, że musi się wyciszyć. Mistrz Luke powtarzał jej przecież, że nie ma nic niebezpieczniejszego dla rycerza Jedi, niż wewnętrzne rozchwianie. Miała nadzieję, że czas spędzony w samotności pozwoli jej przygotować się na nadchodzącą walkę. Musiała oczyścić swój umysł, jeśli chciała wygrać. Bo przecież chciała wygrać, prawda?

Po raz pierwszy Ruch Oporu miał tak wielkie szanse na pozbycie się wroga. Zgodnie z informacjami, które Ruchowi Oporu przekazał jeden ze szpiegów, trzy najważniejsze osoby, stanowiące sam szczyt łańcucha dowodzenia w Najwyższym Porządku, przebywały właśnie na słabo chronionej planecie, z dala od licznych wojsk, które mogłyby okazać swoje wsparcie w trakcie walki z mniej licznymi, ale dobrze przygotowanymi siłami Ruchu Oporu.

Weszła do swojej kajuty. Odpięła od pasa miecz świetlny, który jak zawsze miała ze sobą i usiadła na miękkim materacu. Skrzyżowała nogi, położył dłonie na kolanach. Zamknąwszy oczy, zaczęła głęboko oddychać.

W ciągu ostatnich dni robiła to tak często, że nie musiała długo czekać na moment, w którym pochłonęła ją przyjemna ciemność. Moc otoczyła ją delikatnym kokonem.

Niestety, uczucie niepokoju nie znikało. Zaczęło się wręcz pogłębiać. Rey wyczuwała śmierć i zniszczenie, które miało nadciągnąć. Czuła strach i porażkę.

Otworzyła oczy. Pamiętała dobrze nauki swojego mistrza. Wiedziała, że strach prowadzi ją ku Ciemnej Stronie, na co nie mogła pozwolić.

Mimowolnie zaczęła się zastanawiać nad tym, czy nie porozmawiać z Generał Organą. Byłą pewna, że kobieta nie zmieni raz powziętych planów z powodu złych przeczuć, które zagościły w sercu Rey. Dziewczyna chciała bym jednak pewna, że robiła wszystko, co mogła, żeby postąpić zgodnie ze swoim sumieniem.

Jeszcze raz spróbowała oddać się medytacji, jednak spokój na który tak bardzo liczyła nie chciał się pojawić.

Zaczęła się coraz bardziej złościć. Może zatem powinna poćwiczyć? Może jeśli odrobinę się zmęczy, poczuje się lepiej?

Mistrzyni Zakonu RenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz