Miejsce poza czasem i przestrzenią
Małe domki ściśnięte jeden obok drugiego tworzyły nieregularne rzędy. Większość budowli była wykonana z kiepskich materiałów i bez problemu dało się to dostrzec w słabym, wieczornym świetle. Część domostw budowano na raty. Dodatkowe piętra i przybudówki, które pojawiały się z czasem, wyraźnie odcinały się na tle starszych elementów.
Przed jednym z domów stała kobieta w średnim wieku. Miała na sobie prostą sukienkę. Włosy zebrała w skromny kok. Na ramiona narzuciła połatany w kilku miejscach koc, który miał chronić ją przed chłodem nadchodzącej nocy.
Nieznana Loke kobieta wpatrywała się we wschodzący powoli księżyc, malujący się coraz wyraźniej na nieboskłonie.
Ren, chociaż nie była w stanie wyczuć emocji kobiety, miała wrażenie, że oto widzi istotę niezwykle smutną, obdartą przez życie z resztek szczęścia.
Drzwi znajdujące się za plecami kobiety uchyliły się lekko. Na zewnątrz wyszedł chłopiec. Wysoki i bardzo szczupły, ubrany w strój, którego większą część stanowiły kolejne łaty.
Podszedł do kobiety i przytulił się do niej z taką ufnością, z jaką tylko dzieci mogą się tulić do kochających je matek. Nieznajoma, nie odrywając wzroku od obserwowanego punktu, wyciągnęła ramię i objęła chłopca, jednocześnie okrywając go swoim kocem.
- Maluchy już śpią? – zapytała.
- Tak. Zasnęli.
Milczeli przez chwilę.
- Mamo, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.
- Tak? Coś się stało?
Kobieta w końcu oderwała wzrok od księżyca i spojrzała na chłopca.
- Słyszałem, że Najwyższy Porządek będzie prowadził u nas rekrutację.
- Skąd o tym wiesz?
- Od Hazu. Jego ojciec dostał taką informację w kopalni.
Na twarzy kobiety odmalowało się zaniepokojenie.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
Chłopiec spuścił wzrok.
- Bo chciałbym się zgłosić – wydusił z siebie w końcu, nie spuszczając wzroku ze swoich butów.
- Kochanie, skąd taki pomysł?
Odsunęła się od chłopca, żeby móc się mu lepiej przyjrzeć.
- Płacą każdemu dwa tysiące kredytów żołdu. Zanim żołnierz nie skończy osiemnastu lat, większość pieniędzy dostaje rodzina. To kupa kasy, mamo. Przydałyby się wam.
Nieznajoma patrzyła na swojego syna. Przez dłuższy czas nie odzywała się, jakby szukała właściwych słów.
- Wiem, że nie możemy sobie pozwolić na wiele – powiedziała. – Żyjemy bardzo skromnie. Jakoś sobie jednak dajemy radę...
- Nie, mamo. Nie dajemy sobie rady. Wiem, że w tym miesiącu musiałaś pożyczyć pieniądze od pani Trozuto. I podobnie zrobiłaś w zeszłym. Nie dajemy rady i dobrze oboje o tym wiemy.
- Słoneczko, bycie żołnierzem jest niebezpieczne. Gdybyś odszedł, nie wiadomo, czy jeszcze byśmy się zobaczyli. Nie mogę się na to zgodzić! Zresztą to niebezpieczne. Możesz zostać postrzelony i zginąć. Myślałeś o tym? Pieniądze nie są najważniejsze...
CZYTASZ
Mistrzyni Zakonu Ren
FanfictionKylo Ren był przekonany, że zabili ją członkowie Ruchu Oporu. Przez dwa lata jej nieobecności zdążył opłakać jej odejście i zażądać zemsty na tych, których obwiniał za jej śmierć. Kiedy ponownie pojawiła się na jego drodze, nie wiedział jak się odna...