6.

693 52 9
                                    


- M-może pójdziemy do mnie? Tak w ramach podziękowania i przeprosin... - Na końcu nieco zgasłem i chyba nie dotarło do mnie co powiedziałem.

- Hah, już się mnie nie brzydzisz? - Zażartował i w chwili, gdy miałem powiedzieć, że to było pod wpływem chwili i odwołać zaproszenie, znowu się odezwał. - Z miłą chęcią do ciebie przyjdę, ale... - Zawahał się.

- Ale? - Zapytałem z odruchu, na co ten tylko zareagował śmiechem.

- Nie miałeś przypadkiem iść czegoś kupić?

- Karma! No tak, to ten, poczekasz, albo pójdziesz ze mną czy coś... - Zacząłem się plątać jak małe dziecko.

- Spokojnie, mogę poczekać. - Widać moje nieogarnięte zachowanie kogoś rozbawia. Sam nie rozumiem co się ze mną dzieje i czemu jestem taki zdenerwowany.

Po tej krótkiej wymianie zdań, poszedłem w końcu do tego nieszczęsnego sklepu i kupiłem tą głupią karmę, przez którą niemal nie straciłem życia. Nie no, nie było tak źle.

Wychodząc ze sklepu, przyglądałem się Chanyeolowi, który czekał w miejscu, w którym go zostawiłem. Miał na sobie czarne rurki, nieźle podkreślające jego pośladki, skórzaną czarną kurtkę i białą koszulkę.

Wait... Baek, czy ty właśnie... Jezu, co się ze mną dzieje. Okey, pomińmy ten fragment.

Chyba nie zauważył jak mierzyłem go wzrokiem, bo cały czas miał nos w komórce.

- Idziemy? - Stuknąłem go w czoło, żeby odkleił się od tego urządzenia. To całkowicie normalne. Ten tylko spojrzał na mnie pytającym, zdziwionym wzrokiem i bez słowa ruszył za mną.

- Masz kota?

- Nie, wiesz, lubię czasem pobawić się w kotka, i żeby bardziej się wczuć, na kolacje jem trochę kociej karmy.

- Wo, serio? - Zastanawiałem się, czy on jest takim idiotą, czy tylko udaje.

- Nie, jeszcze na tyle mi nie odbiło, żeby bawić się w kota. Ragdoll, coś ci to mówi?

- Lubie koty, ale tak, żeby znać rasy to nie do końca. - Kłopotliwie się zaśmiał, co wydało się takie urocze.

- Takie białe puchate coś. Wabi się Puszek, gdyby co ja nie wybierałem imienia.

- Ja mam psa, wabi się Toben. - Nie przepadałem za kotami, a co dopiero za psami, z którymi trzeba wychodzić bez względu na pogodę i twoje samopoczucie. Koty chociaż śpią prawie cały dzień.

- Nie przepadam za psami, za dużo obowiązków.

Spojrzał na mnie pytająco, na co tylko wzruszyłem ramionami. Droga powrotna jakoś szybciej minęła, może przez to, że z kimś rozmawiałem albo nie wiem.

Wpuściłem go do środka, zdjąłem buty i kazałem się rozgościć, wskazując salon. Ten tylko usiadł na kanapie i powiedział, że poczeka.

Wow, nie wyobrażałem sobie go takiego. Jakby taki... Bezbronny?

- Jesteś głodny? Bo tak w sumie to ja umieram z głodu, a nie lubię jak muszę sam jeść w towarzystwie. - Kuchnie miałem zaraz obok salonu, wiec łatwo było mi się z nim kontaktować i bacznie obserwować co robi, a ten tylko siedział i rozglądał się po ścianach. Nie pytam.

- Czyli albo coś zjem, albo umrzesz z głodu?

- No, tak jakby. - Atmosfera się rozluźniła, na co odetchnąłem, bo myślałem, że po rozmowie o futrzakach, nie będzie tematów. - Mogą być tosty?

- Pewnie. - Odpowiedział z uśmiechem, który był tak cholernie uroczy.

Nałożyłem jedzenia temu biednemu kotu, który jak ja pewnie już umierał z głodu i wziąłem się za robienie posiłku dla nas.

- A chcesz herba... - Nie dokończyłem, bo zauważyłem, że zasnął... Jego widok mnie rozczulił. Poszedłem do góry po koc i przykryłem go. No przecież go nie obudzę i wyrzucę, jak sam go zaprosiłem, jeszcze tak słodko śpi.

Położyłem część jego tostów na stoliku obok kanapy, na której leżał i przykryłem, żeby za szybko nie wystygły, a sam zjadłem w kuchni i nie zostało mi nic innego, jak tylko czekać aż się królewna obudzi. Musiał być nieźle zmęczony, a mimo to się zgodził tu przyjść, ciekawe.

Siedziałem w kuchni i przypomniało mi się o moim biednym, rozładowanym telefonie i o ładowarce, która leżała niedaleko na blacie, nie wiem jak wcześniej jej nie zauważyłem.

Sięgnąłem z kurtki urządzenie i podłączyłem, w końcu do tej równie nieszczęsnej co ja, ładowarki. Kiedy się włączył zostałem zaatakowany powiadomieniami, aż sam się wystraszyłem. Szybko go wyciszyłem i sprawdziłem czy śpiąca królewna się nie obudziła.

Tak uroczo wyglądał, aż podszedłem, żeby przyjrzeć mu się z bliska. Interesujące, jak taki człowiek jak on, może tak słodko wyglądać.

...

Czy ja serio muszę być taką kaleką życia... Nawet idąc do salonu muszę potknąć się o kota, który akurat w tym momencie postanowił przejść sobie pomiędzy moimi nogami.

Poleciałem jak długi, lądując tak, że niemal położyłem się na nim. Nasze twarze dzieliły centymetry, a ja czułem, że spaliłem solidnego buraka i przeklinałem tego kota w myślach.

Królewna się obudziła, bo kto by się nie obudził, gdyby taka kluska na niego poleciała, podczas spokojnej drzemki. Otworzył oczy i chyba nie spodziewał się mnie tak blisko, bo chcąc wstać uderzył swoją głową o moją i zaliczyliśmy niezłe spotkanie naszył czół.

Don't leave me || ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz