Obudziło nas pukanie, a nawet mógłbym nazwać to waleniem, w drzwi.
- Channie, Channie, Channie, Channie... - Nawoływała siostra uszatego, niemiłosiernie uderzając pięścią w drewno.
Niechętnie wstał z łóżka i udał się otworzyć.
- Pali się? - Zapytał się, przecierając oczy.
Yoora popatrzyła na niego, później na mnie, na niego, na mnie i tak kilka razy, aż wycofała się i z piskiem zbiegła na dół.
Chwilę się zastanowiliśmy, co się właśnie stało, przecież nie było czegoś, co dało by jej powód do przerażenia. Tym razem byliśmy ubrani.
Postanowiliśmy już wstać, w końcu raczej już nie zaśniemy, a przynajmniej nie ja.
Zeszliśmy na dół, na schodach czując zapach świeżej kawy. Coś na lepszy początek dnia.
W kuchni siedziała babcia Chanyeola i rozwiązywała krzyżówki, popijając parującą cieczą z kofeiną.
- Dzień dobry babciu. - Przywitał się uszaty, a zaraz po nim, nieco ciszej, ja. - Wiesz może, co się stało? - Podszedł do kuchenki gazowej, sprawdzając stan wody w czajniku.
- Hm? Co masz na myśli? - Zdjęła okulary i uśmiechnęła się w jego kierunku.
- To, że Yoora z piskiem uciekła na dół. - Westchnął, dolał wody i odstawił naczynie na kuchenkę.
- Aaa, to. - Zaśmiała się. - Czekaj, czekaj, jak to się nazwało... Atak fangarlu, gorlu...
- Fangirlu? - Wtrąciłem się.
- O tak, tak, dokładnie to. Trudno zapamiętać te wasze słówka, a co dopiero zrozumieć. - Posłała uśmiech.
- No to wszystko jasne. - Uśmiechnął się Chanyeol.
Rozmowę przerwał dziadek chłopaka, tłumacząc nieco zdezorientowanej babci znaczenie tego terminu.
- A ty skąd znasz takie słowa? - Zapytała kobieta?
- Yoora tyle razy to mówiła, że jakoś tak samo weszło do głowy. - Uśmiechnął się.
Spędziliśmy poranek w pozytywnej atmosferze i po śniadaniu, i szybkim prysznicu, poszliśmy na spacer po okolicy. Niedaleko był piękny park, do którego właśnie się udaliśmy.
- Pięknie tu, co? - Rozejrzał się po koronach drzew.
- Zauważyłem to, już jak tu jechaliśmy. - Zaśmiałem się. - Wręcz cudownie, dziękuję, że mnie tu zabrałeś. - Cmoknąłem go w policzek.
Zatrzymaliśmy się, objął rękoma moją twarz i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Chce ci pokazać jak najwięcej, spędzić z tobą jak najwięcej czasu, być z tobą bez końca i widzieć twój zachwyt, szczęście, i sprawić, aby złe wspomnienia odeszły w niepamięć. Kocham cię Baekhyun, pamiętaj o tym, dobrze? Nieważne co, zawsze będę cię kochać.
Poczułem rumieńce na policzkach i uśmiechnąłem się. - Wiem o tym, ja ciebie też bardzo mocno kocham, dziękuję... A możesz mi coś obiecać...? - Odwróciłem na chwilę wzrok.
- Jasne. - Odpowiedział, wpatrując się we mnie spojrzeniem z uczuciem.
- Obiecasz mi, że nigdy mnie nie zostawisz? - Spojrzałem mu niepewnie w oczy.
Wyraz jego twarzy nieco się zmienił, znów ten, z którego nie umiem nic wyczytać. - Obiecuję... Ale ty musisz obiecać mi to samo. - Znów się uśmiechnął, wpatrując głęboko w moje oczy.
CZYTASZ
Don't leave me || ChanBaek
Fanfiction'Czy to życie w ogóle ma sens?' Licealne życie młodego Byuna Baekhyuna, zmagającego się ze stanami depresyjnymi. Czy nowi przyjaciele przyczynią się do poprawy myślenia Baekhyna? Czy niefortunne, pierwsze spotkanie z wysokim, uszatym chłopakiem zmi...