34.

367 26 16
                                    

Obudziło nas pukanie, a nawet mógłbym nazwać to waleniem, w drzwi.

- Channie, Channie, Channie, Channie... - Nawoływała siostra uszatego, niemiłosiernie uderzając pięścią w drewno.

Niechętnie wstał z łóżka i udał się otworzyć.

- Pali się? - Zapytał się, przecierając oczy.

Yoora popatrzyła na niego, później na mnie, na niego, na mnie i tak kilka razy, aż wycofała się i z piskiem zbiegła na dół.

Chwilę się zastanowiliśmy, co się właśnie stało, przecież nie było czegoś, co dało by jej powód do przerażenia. Tym razem byliśmy ubrani.

Postanowiliśmy już wstać, w końcu raczej już nie zaśniemy, a przynajmniej nie ja.

Zeszliśmy na dół, na schodach czując zapach świeżej kawy. Coś na lepszy początek dnia.

W kuchni siedziała babcia Chanyeola i rozwiązywała krzyżówki, popijając parującą cieczą z kofeiną.

- Dzień dobry babciu. - Przywitał się uszaty, a zaraz po nim, nieco ciszej, ja. - Wiesz może, co się stało? - Podszedł do kuchenki gazowej, sprawdzając stan wody w czajniku.

- Hm? Co masz na myśli? - Zdjęła okulary i uśmiechnęła się w jego kierunku.

- To, że Yoora z piskiem uciekła na dół. - Westchnął, dolał wody i odstawił naczynie na kuchenkę.

- Aaa, to. - Zaśmiała się. - Czekaj, czekaj, jak to się nazwało... Atak fangarlu, gorlu...

- Fangirlu? - Wtrąciłem się.

- O tak, tak, dokładnie to. Trudno zapamiętać te wasze słówka, a co dopiero zrozumieć. - Posłała uśmiech.

- No to wszystko jasne. - Uśmiechnął się Chanyeol.

Rozmowę przerwał dziadek chłopaka, tłumacząc nieco zdezorientowanej babci znaczenie tego terminu.

- A ty skąd znasz takie słowa? - Zapytała kobieta?

- Yoora tyle razy to mówiła, że jakoś tak samo weszło do głowy. - Uśmiechnął się.

Spędziliśmy poranek w pozytywnej atmosferze i po śniadaniu, i szybkim prysznicu, poszliśmy na spacer po okolicy. Niedaleko był piękny park, do którego właśnie się udaliśmy.

- Pięknie tu, co? - Rozejrzał się po koronach drzew.

- Zauważyłem to, już jak tu jechaliśmy. - Zaśmiałem się. - Wręcz cudownie, dziękuję, że mnie tu zabrałeś. - Cmoknąłem go w policzek.

Zatrzymaliśmy się, objął rękoma moją twarz i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Chce ci pokazać jak najwięcej, spędzić z tobą jak najwięcej czasu, być z tobą bez końca i widzieć twój zachwyt, szczęście, i sprawić, aby złe wspomnienia odeszły w niepamięć. Kocham cię Baekhyun, pamiętaj o tym, dobrze? Nieważne co, zawsze będę cię kochać.

Poczułem rumieńce na policzkach i uśmiechnąłem się. - Wiem o tym, ja ciebie też bardzo mocno kocham, dziękuję... A możesz mi coś obiecać...? - Odwróciłem na chwilę wzrok.

- Jasne. - Odpowiedział, wpatrując się we mnie spojrzeniem z uczuciem.

- Obiecasz mi, że nigdy mnie nie zostawisz? - Spojrzałem mu niepewnie w oczy.

Wyraz jego twarzy nieco się zmienił, znów ten, z którego nie umiem nic wyczytać. - Obiecuję... Ale ty musisz obiecać mi to samo. - Znów się uśmiechnął, wpatrując głęboko w moje oczy.

Don't leave me || ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz