20.

511 38 17
                                    

BAEKHYUN

Kolejny dzień nie poszedłem do szkoły. Po nocy spędzonej z Chanyeolem, nie wyobrażam sobie tak po prostu wrócić do tej monotonii. Czuję, że moje życie się zmieniło i nabrało sensu.

Wyznaczyłem sobie cele, do których pragnę dążyć.

Kiedy w końcu postanowiliśmy wygrzebać się z łóżka, on poszedł wziąć prysznic, a ja poszedłem zrobić śniadanie. W kuchni zorientowałem się, że rozładował mi się telefon. Podłączyłem urządzenie do ładowarki i próbowałem na bieżąco ogarnąć powiadomienia.

Z tego wszystkiego zapomniałem o HunHanach, nie powiedziałem im o moich zamiarach nie pójścia do szkoły, chociaż wydawało mi się, że nawet nie zwrócą uwagi na moją nieobecność, jednak się myliłem, bo otrzymałem niezły spam od Luhana.

Napisałem szybko mu jakąś wymówkę i wróciłem do poprzedniej czynności, jaką było przygotowanie śniadania.

W międzyczasie Chanyeol zdążył wyjść z łazienki i przyszedł do mnie.

- Lubisz gotować? - Zapytał, opierając się plecami o blat.

Zwrócony byłem do kuchenki, a kiedy się odwróciłem, zobaczyłem, że stoi w samych bokserkach, które cholernie mu pasowały.

Widok sprawił, że zrobiło mi się nieco bardziej gorąco i przygryzłem wargę, ten tylko się przyglądał i zaczął się śmiać.

- Chyba coś ci się przypala. - Wskazał na patelnię.

- Shit... - Momentalnie się ogarnąłem i opanowałem sytuację. - Ubrałbyś się... - Tym razem już się nie obróciłem.

- Przeszkadza ci taki widok? 

Nie odpowiedziałem, bo dobrze wiedział jaka jest moja odpowiedź. Komu by przeszkadzało, tak idealnie wyrzeźbione ciało.

Zauważając moją ignorancję postanowił podejść bliżej i położył ręce tak, że byłem pomiędzy nimi, a on nachylił się i zaczął mówić mi do ucha. - Wiem, że ci się podoba. To wszystko należy tylko i wyłącznie do ciebie. A ty, jesteś tylko mój i nikomu cię nie oddam... - Cmoknął mnie w policzek i odszedł, nucąc jakąś piosenkę pod nosem.

Stałem sparaliżowany, z czerwonymi policzkami i zastanawiałem się czy to przypadkiem nie sen. I dlaczego miałby mnie komuś oddawać, zacznijmy od tego, kto by mnie w ogóle chciał.

Dokończyłem smażyć tą nieszczęsną jajecznicę i wszystko ładnie poukładane, zaniosłem do salonu. Po drodze oczywiście mało co, bym się nie wywalił o kota, ale na szczęście zacny Park Chanyeol, postanowił mi pomóc i zabrał ode mnie tackę, którą położył na stole.

Nie zauważyłem, kiedy poszedł się ubrać, ale to chyba nawet lepiej. 

- Mhm, trochę czuć spaleniznę. - Zaśmiał się.

- Nie byłoby tego, gdyby ktoś nie przyszedł półnagi i nie wyprowadził mnie z równowagi. - Odburknąłem.

- No cóż, to chyba muszę zacząć chodzić w długich kożuszkach u ciebie. - Westchnął, wzruszając ramionami.

Wyobrażając go sobie w takim czymś, wybuchnąłem śmiechem i nie musiałem długo czekać, aby do mnie dołączył.

W przyjemniej atmosferze dokończyliśmy jeść, posprzątaliśmy i rzuciliśmy się na kanapę, w celu obejrzenia jakiś głupot w telewizji.

Włączyliśmy jakiś serial, w którym kompletnie nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale to nam zbytnio nie przeszkadzało. Liczyło się to, że jesteśmy razem.

Z pozycji siedzącej, nie wiem kiedy, przemieściłem się tak, że leżąc miałem głowę na jego kolanach.  Delikatnie przeczesywał dłonią moje włosy, co było tak przyjemne, że już nawet nie próbowałem myśleć nad sensem tego czegoś, co oglądaliśmy.

Podczas przerwy reklamowej, wzięło mnie na przemyślenia.

- Chanyeol...?

- Hmm? Co się stało? - Zapytał, nieco zmartwionym głosem.

- Czy nie uważasz, że nasze życie jest nudne? Dążymy do czegoś, wyznaczamy sobie cele, które są naszą motywacją, a co jeśli osiągniemy to wszystko? Czy już nic nie będzie miało sensu?

Po chwilowym namyśle usłyszałem odpowiedź.

- Wiesz, wydaje mi się, że to tak nie działa. Nawet jeśli byśmy osiągnęli to, czego chcemy, to zapewne przybyłoby nam wiele nowych celów, bo nie stoimy w miejscu. Poznajemy nowych ludzi, zwiedzamy nowe miejsca, mamy wspomnienia, które są podstawą naszego życia i to wszystko ma jakiś wpływ i nadaje sensu naszemu istnieniu. Rzeczywiście, można patrzeć na to wszystko, że rodzimy się i umieramy, ale po drodze dzieją się różne rzeczy, które nas uczą. Możemy nic nie robić i zdać się na los albo po prostu wykorzystać swoje możliwości i chęci, żeby żyć pełnią życia. Przynajmniej ja tak to widzę, ale i tak zrozumiałem to dopiero po śmierci mamy. Musimy korzystać z tego, co jest nam dane. - Uśmiechnął się.

Odwróciłem się do niego i mocno przytuliłem. Podniósł mnie tak, że siedziałem na nim okrakiem, jak podczas pobytu w altance.

Spojrzał mi w oczy, a następnie na moją prawą rękę. Jak zwykle miałem długi rękaw, więc go podwinął do góry. W tym samym momencie zrobiło mi się wstyd i pierwszy raz w życiu, żałowałem, że kiedykolwiek chwyciłem za żyletkę.

- Żałuję każdego razu, kiedy to robiłeś i nie było mnie wtedy przy tobie. - Powiedział.

- Nie znałem cię wtedy... I w ogóle skąd wiesz... - Odpowiedziałem ledwo słyszalnie.

- Wiem, że mnie nie znałeś. Trudno tego nie zauważyć, kiedy jesteś całkowicie nagi. Obiecaj mi, że już nigdy więcej tego nie zrobisz. - Z poważną miną spojrzał mi w oczy. - Jestem teraz przy tobie, a twoje problemy stają się moimi. Sehun i Luhan też na pewno by tak powiedzieli. Nie wiem, dlaczego to wcześniej robiłeś, ale na pewno musiałeś czuć się samotny, dlatego teraz wiedz, że masz nas.

Zachciało mi się płakać. Dopiero niedawno dotarło do mnie, jacy oni są dla mnie ważni i ile wnieśli do mojego życia. 

- Obiecuję... - Przyrzekłem i mocno się w niego wtuliłem, czując napływające łzy.

- Kocham cię Baekkie... - Powiedział to takim troskliwym głosem, że nie wytrzymałem i zwyczajnie się rozpłakałem, jak małe dziecko. 

Będąc w jego uścisku, czułem się bezpiecznie i kochany przez kogoś. Poczułem pewnego rodzaju ulgę, która była spowodowana tym, że w końcu mogę komuś wszystko powiedzieć i nie uzna mnie za chorego psychicznie.

Dotychczas wolałem wszystko ukrywać, bo byłem zdania, że to jest moje życie i moja sprawa co robię, ale z czasem zrozumiałem, że trzeba pozwolić komuś do niego dołączyć, żeby zrozumieć co to znaczy żyć pełnią szczęścia.

Po raz któryś już mu podziękowałem za to, że po prostu jest. Uspokoiłem się, opowiedziałem mu o swoim życiu, a on uważnie słuchał, jednocześnie trzymając mnie w objęciach na swoich kolanach.

W odpowiedzi również powiedział mi więcej o sobie, też nie miał łatwo, ale jak twierdzi, ja miałem gorzej i po części rozumie moje postępowanie.

Ten dzień był dniem, jakiego się nie spodziewałem, że przeżyję. Chanyeol jest pierwszą osobą, której powiedziałem wszystko i wierzyłem, że będzie kimś, z kim będę mógł porozmawiać o wszystkim.

Po chwili zwierzeń postanowiliśmy pójść się przewietrzyć.

Podeszliśmy pod jego dom i wzięliśmy na spacer Tobena. Mimo, że nie przepadam za psami, to on jest wyjątkowo uroczy.

Spacerowaliśmy po pobliskim parku i rozmawialiśmy na wszystkie tematy, zaczynaliśmy dyskusję o różnych poglądach na świat, pytania bez odpowiedzi, tematy tabu, dosłownie wszystko.

Było cudownie i gdyby nie fakt, że napisałem już Luhanowi, że będę w szkole, spędziłbym kolejną noc tylko z nim, nie przejmując się resztą świata.

Don't leave me || ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz