11.

574 41 32
                                    

Ostatecznie nie spojrzałem na niego i odszedłem w stronę chłopaków.

- I co? - Zapytał z ciekawością w oczach Luhan.

- Co... No nic, idziemy po lekcjach na naleśniki... - Odpowiedziałem.

- Czyli randka! - Ogłosił rozradowany blondyn, za co skarciłem go wzrokiem.

- Nie drzyj się tak i już mówiłem, że to nie randka... - Westchnąłem. - Chce się tylko lepiej poznać. - Wzruszyłem ramionami.

- Ty w ogóle byłeś kiedyś na randce? - Zapytał Sehun.

Już miałem się tłumaczyć, że nie mam czasu na takie głupoty, że nie interesuje mnie to itd, kiedy zadzwonił dzwonek informujący nas o końcu przerwy.

W drodze do sali Sehun coś wspomniał, że jeszcze do tego wrócimy, ale chyba zapomniał, bo do końca dnia nie zaczynał tego tematu, tylko Luhan skakał z radości, bo "Bakuś idzie na randkę".

Tak, też się cieszę... Wolałbym obejrzeć coś ciekawego, niż szwędać się z kolesiem ze szkoły. Chociaż jakby nie patrzeć, najem się za darmo, a jeśli mają coś z nutellą, to będę w siódmym niebie.

Nadszedł czas, wyczekiwanego spotkania. Umówiliśmy się, że będzie na mnie czekał przy wejściu do szkoły i tak się stało. Stał, jak zwykle z nosem w telefonie.

- Idziemy? - Spojrzałem na niego od dołu.

- Jasne. - Uśmiechnął się i schował urządzenie do kieszeni.

- Daleko to? - Zapytałem, kiedy szliśmy już z dobre 15 minut.

- Nie, tu za zakrętem. - Pokazał palcem. - No i jesteśmy. - Dodał za chwilę i przytrzymując drzwi, wpuścił mnie do środka.

Podziękowałem i zacząłem rozglądać się po niesamowicie ciekawie urządzonym wnętrzu.

- Podoba Ci się? Chodź. - Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo ten udał się w głąb lokalu, a ja ruszyłem za nim.

Doszedł do wolnego dwuosobowego stolika, umiejscowionego w jakby odgrodzonej części, gdzie mało kto nas widział.

- Pięknie... Byłeś już tu kiedyś? - Zapytałem z zachwytem.

- Kilka razy z siostrą i rodzicami. - Odpowiedział w chwili, gdy podszedł do nas kelner, który podał nam karty z menu.

- O! Mają z nutellą. - Zauważyłem, uradowany jak dziecko. - I jeszcze M&M's... Cudo. - Dodałem.

Ogarnąłem się, jak zobaczyłem śmiejącego się Chanyeola. Moja reakcja rozbawiła go do łez. No cóż, nie moja wina, że jedzenie tak na mnie działa.

- To chyba twój pierwszy raz w takim miejscu, co? - Zapytał.

- Jak widać. - Odpowiedziałem z uśmiechem. Naprawdę w tamtym momencie się cieszyłem. - Nikt nigdy mi nie zaproponował takiego wyjścia, może dlatego, że nigdy nie miałem znajomych. - Dodałem, wzruszając ramionami.

Nic nie odpowiedział, tylko wrócił wzrokiem do karty. Po wybraniu swoich dań, kelner przyjął zamówienie i została nam najgorsza część... Czekanie.

Obawiam się, że swoim wyznaniem nieco zepsułem atmosferę. - Ale spoko, nikt nigdy mi nie był potrzebny. - Uśmiechnąłem się, na co ten spojrzał, jakby nie wiedział o co chodzi, ale po chwili odpowiedział.

- Dlaczego? Nie czułeś się samotny? A ci twoi przyjaciele, z którymi się trzymasz?

- Przyzwyczaiłem się, że jestem sam. Mama ciągle pracuje w trasie, ojca nigdy nie poznałem, rodzeństwa nie mam, w szkole jakoś nie dogadywałem się z ludźmi, niby mam kota, ale on wiecznie śpi, więc go też jakby nie ma, a HunHanów poznałem w dzień, kiedy na ciebie wpadłem. - Odpowiedziałem.

Don't leave me || ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz