11

7.2K 380 21
                                    

- Przez pierwsze czternaście lat twojego życia.

- Piętnaście. I później też.

- Nie. Chcesz usłyszeć o wielkiej imprezie Hemmingsów? Twój tatuś z wujkiem ją zorganizowali. Było gówno na podłodze, jakieś laski w pokoju rodziców, zużyta podpaska na łóżku, wszędzie rzygi...

- Dobra, bo mi nastawiasz syna przeciwko mnie.

- No, więc ona tam zostaje.

- Diana kochanie chodź.

Przyszedł Armand.

- Nawet nie próbuj zaczynać tematu o Loren.

- Diana... Jestem twoim psiapsi.

- To nie ma nic do rzeczy.

- Wiesz co tu się działo? - Ojciec się zaśmiał. - Wyrywała się, kopnęła ich w jaja, prawie udało jej się uciec i nie wspomnę o tym, jak prawie weszła na samochód.

- Jak?

- Oni ją trzymali, a ta się wspięła nogami na samochód.

- Widzisz? Jej się takie coś przyda. Wróci odmieniona.

- Nie chcę odmienionej Loren, chcę taką, jaka jest teraz. Właśnie to wszystko co ona robi sprawia, że jest wyjątkowa i nie jest taka jak inni.

- Jakob czy twoim zdaniem ćpanie jest wyjątkowe?

- Nie chodzi o ćpanie. Po prostu... Nie przyzwyczaję się do... Normalnej Loren i grzecznej. Kocham ją niegrzeczną i robiącą co chce i nie boi się konsekwencji, nie znam innej takiej osoby, a uwierz, znam sporo.

- Nie umie się pohamować, a może mieć później przez to problemy.

- Nie będzie miała, a taki ośrodek nic nie da, jedynie może cię znienawidzić. Znam ją... Długo. Bardzo długo. I wiem że jej się nie da zmienić, ale da się zmienić nastawienie do innej osoby.

- Też ją znam i wiem co robić.

- Nie. Nie znasz jej. To nie miało cię urazić, ale jej nie znasz tak jak ja, przy tobie próbuje się opanować, a przy mnie jest sobą i nie udaje grzecznej córeczki, którą tak naprawdę nigdy nie była. Ja przy mamie nikogo nie udaję, wie chyba wszystko i mamy zajebisty kontakt, tu trzeba porozmawiać, a nie wysyłać do ośrodka. Wie nawet że byłem w łóżku z Madison.

- Co? Żoną Jasona?

- Nie, tą drugą. Wie dosłownie wszystko. Z kim chodzę do łóżka, co gdzie i kiedy robię, nawet wie, że czasami ćpam. Ma do mnie pełne zaufanie, bo chyba nigdy jej nie okłamałem. Prawda mamusiu?

- A ja nie wiem kiedy ty mnie okłamujesz.

- Oj nigdy.

Zaśmiałem się i przełożyłem ręce nad jej ramionami.

- Loren nie jest taka jak ty i nie jest szczera.

- Tak, bo nie chce żebyście jej coś zabraniali. Aaron by zabronił jej się ze mną spotykać, ty byś ją dała na jakiś odwyk, albo właśnie do ośrodka, byście jej zabrali kieszonkowe, telefon, wszystko. Skoro ona jest szczera, to wy też musicie dać coś od siebie. Nie jestem jakimś psychologiem, ale tak jest.

- Okej... Zrobimy tak, ale jak się nie sprawdzi wraca do ośrodka.

- Jasne.

- Pakuj się do samochodu.

Uśmiechnąłem się i poszedłem do jej samochodu. Tak to się robi. Pojechaliśmy do niej i poszliśmy do laski która się zajmuje listą osób i tym wszystkim.

Przyjaciel Mojego Brata 4 || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz