174

6K 379 30
                                    

- Nie. To Loren, która wewnętrznie cierpi.

- Pogadaj z nią... Proszę.

Rose powiedziała.

- Okej.






Poszedł gdzieś i po kilku minutach przyszedł.

- Martwi się ojcem. To widać. Wkurwiła się o to że się naćpałeś. Dlaczego mogła się wkurwić?

- Bo jej ojciec się teraz męczy, bo to rzuca...

- No właśnie. I że niby chłopak. Powinieneś się domyślić. Pokażę jak się to robi. Spójrz. Wkurwiła się o ćpanie. Myślisz o tej osobie, albo tym czymś co jest w jej otoczeniu i czym mogłaby się przejąć. Wychodzi na to, że się martwi ojcem i ją zabolało jak zobaczyła że jesteś naćpany.

- Ale nie martwiła się nim.

- Może coś się stało? Zamknijcie się w pokoju i z nią pogadaj, ale na spokojnie.

Poklepał mnie po ramieniu i podszedł do Rose. Jak zobaczyłem że idzie na górę, to poszedłem za nią. Wbiegła do swojego pokoju i widziałem że wyciera łzy. Uchyliłem lekko drzwi i powoli wszedłem. Bez słowa usiadłem obok niej i ją objąłem, a ona się poryczała i oparła głowę o mój tors.

- Co się dzieje...?

Nic nie powiedziała. Jak się uspokoiła usiadła prosto, zaciskając zęby.

- Loren... Naprawdę mnie nie odtrącaj... Wziąłem to, żeby być rozbudzonym.

- Jest okej.

- Nie rób ze mnie debila, okej? Widzę że coś jest nie tak, Rose tak samo. Płaczesz, zachwoujesz się jak suka i znowu płaczesz.

- Po prostu... Nie zasługuję ani na ciebie, ani na Rose, ani na nikogo...

- Dlaczego? Kochamy cię.

- Jestem beznadziejna. Nie wiem dlaczego się ze mną przyjaźnicie.

- Nie jesteś beznadziejna. Wiesz za co cię kochamy? Za pewność siebie, za to, że dążysz do wyznaczonego celu, spełniasz swoje marzenia nie patrząc na to, co inni o tym myślą i nie pozwalasz, żeby ktoś się tobą bawił. I dobrze wiesz że nie odpuszczę.

- Tata do mnie dzwonił...

- To chyba normalne.

- Jego głos... Rick, ja... Nigdy nie widziałam go w takim stanie... Męczy się, ledwo żyje... Nie umiem na niego patrzeć, ani z nim rozmawiać... Amfetamina go zniszczyła.

- Robi to dla was.

- Ale spójrz na niego. Wygląda jak trup, jest agresywny i sam sobie z tym nie radzi...

- Uderzył was?

- Nie... Powstrzymuje się. Ale... Boję się, że kiedyś się obudzę i... Jego nie będzie. Naprawdę wygląda jakby miał umrzeć. Jest cały blady, nic nie chce jeść... Może byłam dla niego wredną suką, ale... To mój tatuś, który zawsze umie zaradzić i zawsze mi poprawiał humor... Mama sobie bez niego nie poradzi...

- To silny facet. Da radę.

- Widziałam go z żyletką przy nadgarstku. Nie chciałam nikomu mówić, ale... To go przerasta. On nie umie żyć bez amfetaminy...

- Loren, spokojnie. Nie pociął się w końcu. Ma rozum i wie że ma dwie córki i żonę, które go potrzebują.

- Ale... Widzę że cierpi i nie mogę nic zrobić.

Przyjaciel Mojego Brata 4 || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz