6. Lake Of Fire

207 19 36
                                    

- Oszalałaś.

Mercer Frey stał jak zwykle pochylony nad otwartą księgą rachunkową. Noc zbliżała się nieuchronnie, a mężczyzna czuł, jak zmęczenie powoli wspina się po jego ciele, sprawiając, że wory pod oczami pogłębiały się, a humor stawał się coraz gorszy. Teraz, wpatrywał się w dziewczynę stojącą przed nim, z mieszanką niedowierzania i irytacji, graniczącej z gniewem.

- Dam sobie radę. - przekonywała Mahogany, starając się nie brzmieć jak rozochocone dziecko.

- Mówiłaś, że nie umiesz pływać. - zauważył Brynjolf, przyglądając się dziewczynie z niedowierzaniem.

- Popłynę łódką.

Mercer wywrócił oczami, zatrzaskując księgę jednym ruchem dłoni. Konwersacja, którą niechętnie prowadził z Redgardką, schodziła na tory czystego idiotyzmu.

- Cała wyspa jest obsypana najemnikami - tłumaczył Mistrz Gildii, masując sobie skronie - Zauważą cię i zabiją, jak tylko dotkniesz lądu.

Niestety, Mahogany nie dawała się zniechęcić. Ogień, który rozpalił się w niej po kłótni z Lucienem, wciąż dogasał, napędzając rozgorączkowane myśli dziewczyny. Mahogany za nie długo miała się przekonać, że w jej przypadku podejmowanie decyzji pod wpływem silnych emocji wiązało się z katastrofalnymi skutkami.

- Popłynę nocą, nie zobaczą mnie. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko do Mercera, którego twarz pozostała niezmienną maską wiecznego zirytowania.

- Oh na litość boską - westchnął mężczyzna, opierając się na biurku - Idź. Idź i się utop, skoro masz na to ochotę.

Mahogany obdarzyła dwójkę mężczyzn szerokim uśmiechem, rozcinającym jej twarz na dwie części. Blizna, która w połowie została zasłonięta gęstymi lokami, zmarszczyła się lekko. Jej obecność dawała o sobie znać od czasu do czasu, naciskając na nerwy dziewczyny, sprawiając, że chowała twarz we włosach. Sprawiała, że Mahogany wracała myślami do ostrzy i krwi, i słodkiego wina, które piła, zanim została złamana. Czasami, dziewczyna śniła o Ondolemarze, tylko że w jej snach zostaje wypatroszona jak kurczak na święto wiosny.

W te noce najczęściej schodziła na bosaka po drewnianych schodach Sanktuarium i siadała przed wiecznie palącym się ogniem w kominku. Wpatrując się w migoczące płomienie, szczypała się po ramionach, by przypomnieć sobie, że faktycznie znajduje się w realnym świecie. Próbowała utwierdzić się w przekonaniu, że już nic jej nie grozi, że rozpoczęła nowe życie, z dala od wścibskiego wzroku szpiegów Thalmoru. W głębi duszy wiedziała jednak, że całkowicie bezpieczna poczuje się tylko wtedy, gdy zobaczy martwe ciało Ondolemara, barwiące podłogę na czerwono.

Dziewczyna odeszła od biurka Mercera, dziękując mu za pozwolenie, aby udać się na niemożliwą do wykonania misję. Plan był następujący. Musiała poczekać, aż świat zostanie całkowicie pochłonięty przez noc, po czym udać się na brzeg jeziora, gdzie powinna znaleźć łódkę. Następnie ukradnie ową łódkę, uda się na wyspę, włamie do Złotoblasku, jakimś cudem przeżyje zastępy najemników czekających na nią wewnątrz, wykradnie potrzebne dokumenty, po czym spali stojące na zewnątrz ule i, jeżeli bogowie będą łaskawi, ucieknie z powrotem do Pękniny. Ilość punktów, które mogły okazać się potencjalnie problematyczne, dotarła do Mahogany, gdy było już o wiele za późno, by się wycofać.

Siedząc skulona na chyboczącej się łódce, sunącej powoli przez jezioro pod osłoną nocy, dziewczyna zdała sobie sprawę, że popełniła kardynalny błąd. decydując się na podjęcie wyzwania, jakim była misja w Złotoblasku.

Dostanie się do wnętrza posiadłości było zaskakująco proste. Mahogany użyła tylnych drzwi, które na szczęście pozostały otwarte, mimo późnej godziny. Dziewczyna podejrzewała, że Aringot stał się zbyt pyszny i utwierdzony w swojej nietykalności. Była gotowa rozwiać jego nadzieje, z wielką satysfakcją. Złotoblask, mimo swoich kolosalnych rozmiarów, sprawiał wrażenie znacznie mniejszego wewnątrz, niż z zewnątrz. Klaustrofobiczne korytarze kręciły się i przeplatały, łącząc się w puste sale, sypialnie i jadalnie. Mahogany skradała się, trzymając w gotowości napięty łuk. Starała się poruszać bezszelestnie, wciąż słysząc z tyłu głowy słowa Mercera.

Skyrim: KalopsiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz