15. Sinnerman

177 13 44
                                    

Lucien często musiał przystanąć w swoich rozmyślaniach, by zadać sobie pytanie. "Czy chcę tu być?" Najczęściej odpowiedź się nie pojawiała, zostawiając go w ciszy i wewnętrznym konflikcie. Czasami patrzył na zwój, który służył do jego przywoływania i zastanawiał się, czy nie lepiej by było wrzucić go do ognia i zapomnieć. Mógłby wrócić na łono Mrocznego Ojca i na wieczność kąpać się w Otchłani. Mógłby. Więc dlaczego do tej pory tego nie zrobił? Sam nie znał odpowiedzi. Czasami wydawało mu się, że widzi ją tuż przed sobą, gdy gładził czarne loki po wyjątkowo traumatycznym koszmarze. Wydawała się wisieć tuż przed nim, gdy wypowiadał słowa pochwały po kolejnych udanych kontraktach.

Spojrzał w dół, na łóżko pokryte grubymi futrami. Na brązowe nogi, kopiące i wierzgające w nocy, co chwila przenikające przez jego błękitną powłokę. Jej koszmary pogorszyły się, odkąd wróciła z Samotni. Lucien wciąż był zdenerwowany na Astrid. Przy jednym z zebrań, na którym planowano kontrakt stulecia, kobieta zasugerowała, by duch został w Sanktuarium.

- Żeby cię nie rozpraszał - zwróciła się do Słuchacza.

Lucien nie mógł uwierzyć, że dziewczyna się z nią zgodziła. A jednak, słowo Słuchacza było dla niego rozkazem. Wierzył, że gdyby poszedł wtedy z Mahogany, uniknęliby tego, co wywołało u niej tak wielkie przerażenie.

Mężczyzna usłyszał ciche pojękiwanie i westchnął. Czekał, aż dziewczyna poderwie się z krzykiem, dysząc ciężko. Jak to robiła każdej nocy.

***

Najczęściej śniło jej się, że ją zabijał. Że wsuwał nóż prosto w jej serce i patrzył, jak życie ucieka z jej oczu. Że powalał ją na ziemię i dusił, aż jej kark nie pękł pod jego uściskiem. Raz śniło jej się, że zaciągnął ją na mury i zrzucił do zatoki, gdzie roztrzaskała się o portowe deski.

Czasami jednak nie przychodził do niej z zamiarem zakończenia jej życia. Te sny przerażały ją najbardziej. Po tych snach budziła się spocona i zdyszana. Potrzebując kąpieli, najlepiej w zimnym strumieniu.

Odganiała od siebie myśli, całkowicie skupiając się na pracy. Czytała wszystkie książki, które wpadły jej w ręce, maltretowała Astrid o kontrakty, błagała, by móc pomóc w planowaniu następnego kroku w drodze do Cesarza. Robiła wszystko, co tylko wpadło jej w ręce, podczas gdy cienie pod jej oczami rosły i rosły.

Mahogany nie była wykończona jako jedyna. Wymagający kontrakt odbijał się piętnem na całym Sanktuarium. Po chwili świętowania nadszedł kolejny okres ciężkiej pracy. Astrid nalegała, by reszta Mrocznego Bractwa, z wyjątkiem jej i Słuchacza dalej odbierali pomniejsze kontrakty. Zgodziła się jednak, za namową swojego męża, aby skupiali się na obrębie Falkreathu. Następny tydzień Mahogany spędziła zaszyta w najróżniejszych ciemnych zaułkach Sanktuarium, wyłaniając się niczym pustelnik z cienia, by zwlec się do sali, w której, pochylona nad mapą stała Astrid. Przez pierwsze kilka razy kobiety wymieniały uprzejmości, po czym Astrid informowała Słuchaczkę o braku postępów w dalszym planie wielkiego zabójstwa Cesarza. Z czasem, Astrid, słysząc delikatne dreptanie stóp po kamiennej posadzce, wołała znad stołu, by dziewczyna nie fatygowała się do niej.

Gabriela pojawiała się w Sanktuarium sporadycznie, miotając się między kontraktami. Cały obowiązek opieki nad Słuchaczką spadł na Cycerona i Luciena. Kiedy nie chciała jeść, błazen opowiadał jej historie, a gdy tylko się zaśmiała, wciskał jej łychę pełną jedzenia w usta. Sposób był bardzo bałaganiarski i momentami obrzydliwy, ale działał. Lucien skupiał się głównie na upominaniu jak do pewnego stopnia cierpliwy nauczyciel.

- Jeżeli będziesz się dalej tak traktować, nie dasz rady wykonać swojego zadania - powtarzał, jak mantrę, za każdym razem, gdy przyuważył Mahogany siedzącą w jadalni późną nocą.

Skyrim: KalopsiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz