8. Fast As You Can

172 20 31
                                    

 Mahogany zastanawiała się nad swoim życiem. Nad jej dotychczasową drogą i wszystkim, co ją na niej spotkało. Myślała o ludziach, którzy swoją obecnością dawali jej egzystencji jakiegokolwiek cel.

Będąc dzieckiem, Mahogany nie miała zbyt dużo przyjaciół. Było to powodowane głównie zajęciem jej opiekunów. Karawana rzadko kiedy stawała w miejscu dłużej, niż tydzień, przez co budowanie relacji międzyludzkich stawało się niesamowicie trudne, jeśli nie niemożliwe.

Jedyną osobą, która traktowała dziewczynę jak żyjącą istotę myślącą, była Ma'Ri. To ona, jako pierwsza nauczyła ją prawdziwej, matczynej miłości. Khajitka przelała w Mahogany wszystko to, co starała się przekazać swoim poprzednim dzieciom. Redgardka potrafiła przywołać dokładny obraz swojej opiekunki. Od puszystych uszu, miodowych oczu i zimnego nosa, przez sposób poruszania, aż po zapach futra.

- Oprócz niej, w karawanie był jeszcze S'Jobargo - opowiadała Mahogany, kładąc głowę na ramionach złożonych na blacie baru.

Obracała butelkę miodu w dłoni, obserwując, jak płyn w środku falował. Uniosła wzrok i zaoferowała swojemu rozmówcy krzywy uśmiech. Jej powieki były ciężkie, a alkohol powoli rozgaszczał się w jej mózgu.

Brynjolf również się uśmiechnął, odkładając swoją butelkę na ladę i odwracając się przodem do dziewczyny. Podparł głowę na dłoni i patrzył na Redgardkę, która z trudem zbierała wspomnienia.

- Miał wielgachną bliznę na pysku i wyleniały ogon. Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek myślał o mnie, jak o dziecku. Dla niego zawsze byłam tylko sposobem na zysk. - uśmiech powoli spłynął z zarumienionej twarzy.

Mężczyzna wyczuł zmianę nastroju i natychmiast zmienił temat. Upijanie się na smutno zawsze kończyło się większym kacem niż upijanie na wesoło.

- Miałaś jakiegoś... lowelasa? Tam w Hammerfell? - zapytał, unosząc sugestywnie brwi.

Mahogany parsknęła śmiechem na jego widok. Pociągnęła długi łyk miodu, uśmiechając się i zamykając oczy.

Na miłość, podobnie jak na przyjaźń, nie było czasu w karawanie. Mahogany pojawiała się w jednym z miast i kilka dni później już jej nie było. Ciągła tułaczka nie sprzyjała rozwojowi uczuć. Czasami jednak udawało jej się zdobyć chwile na poznanie miejsca, w którym akurat stacjonowali, wraz z ludźmi je zamieszkującymi.

- Było ich kilku - mruknęła dziewczyna, opierając brodę na otworze butelki - Nie potrafię ci powiedzieć konkretnej liczby.

- A teraz? - zapytał Bryniolf, nieświadomy, ile wspomnień wybudził z uważnie kontrolowanego snu.

Mahogany odwróciła się do niego błyskawicznie. Jej usta były ściągnięte w cienką linię, a między grubymi brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka.

- Miałam mężczyznę, którego kochałam - wyznała powoli, zaciskając pięści na kolanach - I który mnie kochał. Ale spieprzyłam sprawę. Spieprzyłam ją tak, że już jej nie odpieprzę.

Brynjolf powoli skinął głową. Teraz przyszła kolej na niego, by pociągnąć niezdrowo długi łyk z butelki. Przełknął głośno, odchylając się w siedzeniu. Przez ułamek sekundy dziewczyna była pewna, że upadnie do tyłu, jednak mężczyzna trzymał się zdecydowanie lepiej od niej.

- To dlatego nie chciałaś tej roboty w Białej Grani. - stwierdził, podnosząc się z krzesła.

- Ta. - bąknęła Mahogany, podążając za nim.

Brynjolf sięgnął w jej stronę i położył dużą dłoń na czubku głowy. Oboje zachwiali się, gdy dziewczyna wyciągnęła rękę do góry i poklepała go po prawicy. Mężczyzna przesunął ramię na jej ramiona i przyciągnął drobne ciało w swoją stronę. Przez chwilę, Mahogany zastanawiała się, czy tak właśnie się zaczyna. Wiedziała o kobiecych podbojach mężczyzny. Wątpiła, czy w Pękninie mieszkała chociaż jedna kobieta, z którą się nie przespał. Zerknęła na jego zarumienioną od alkoholu i dusznego powietrza twarz. Ich oczy się spotkały i Brynjolf uśmiechnął się szeroko, strosząc włosy dziewczyny wolną dłonią.

Skyrim: KalopsiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz