Ze wszystkich czynności, które przyszło Mahogany wykonywać podczas jej krótkiego życia, pływanie było bez konkurencyjnie najgorsze.
Woda była zawsze za zimna, nieważne gdzie dziewczyna miała nieprzyjemność się zanurzyć. Sprawiała, że ubrania przylepiały się do ciała i otaczała człowieka usilnie wciskającą się w płuca masą, odcinając go od powierzchni, pozornie nieprzerywalną barierą. Być może, uprzedzenie Mahogany do pływania było spowodowane jej wieloma niemal utonięciami, które definitywnie nie przyczyniły się do poprawy jej stosunków z wodą.
Tym razem musiała jednak przełknąć swoją niechęć, gdy pod osłoną nocy przepływała przez krótki odcinek między piaszczystym brzegiem, zaraz pod Niebieskim Pałacem, a wielką łodzią Katariah. Widziała z daleka palące się świece w oknach kabin statku. Poprawiając swój cienki mieczyk przy pasie, powoli zanurzyła się, pozwalając, by lodowaty nurt przywitał ją w swojej otchłani. Była zdeterminowana, by utrzymać głowę na powierzchni, nie ufając do końca swojemu zmysłowi orientacji w terenie.
Delikatne szpony paniki zaczęły ją oplatać, gdy przestała wyczuwać dno pod stopami. Wyciągnęła ręce przed siebie, przebierając nogami, tak jak dawno temu uczył ją Veezara. Odepchnęła od siebie wspomnienie nauki pływania w podziemnej sadzawce Sanktuarium, powtarzając w duchu, że wkrótce pomści każdego członka swojej Rodziny.
Gdy wreszcie jej zmarznięte palce dotknęły drewna, jej umysł całkowicie się oczyścił. Była gotowa, skupiona na jednym celu. Zachłysnęła się momentalnie wodą, gdy zarzuciła linę zakończoną hakiem na pokład statku. Po odczekaniu chwili, by upewnić się, że nikt jej nie usłyszał, zaczęła się wspinać, jej skórzane buty ślizgały się po drewnie, a szorstka lina wrzynała w dłonie. Mimo tego udało jej się wślizgnąć na pokład, pozostając nisko przy deskach.
Mahogany zdjęła z siebie przemoczony płaszcz i rzuciła go w kąt. Znajdowała się blisko dzioba statku, schowana pod podestem, na którym obecnie znajdowało się dwóch Agentów. Widziała ich sylwetki przez szpary między deskami. Przechadzali się po dziobie w akompaniamencie szczęku ich zbroi. Mahogany wysunęła sztylet ze skórzanej pochwy przy jej pasie. Ostrze odbijało światło księżyca, mieniąc się czerwonym blaskiem.
Jeden z obecnych na pokładzie Agentów zbliżał się do krawędzi podestu, jego buty dudniły o deski. W momencie, gdy mężczyzna odwrócił się w stronę pokładu, Mahogany wynurzyła się ze swojego ukrycia, cicho niczym Sithis we własnej osobie wspinając się na podest. Odwróciła ostrze w dłoniach i zamykając usta Agenta dłonią, poderżnęła mu gardło do kości. Ciepła krew spływała jej po dłoniach, gdy, dla pewności, wbiła mu sztylet w serce. Gdy jego towarzysz odwrócił się, pokład był pusty. Mahogany zaciągnęła ciało Agenta w swoją poprzednią kryjówkę, chowając go przed ciekawskim wzrokiem i światłem księżyca.
- Marius? - mężczyzna nad nią zaczął wołać swojego kompana, rozglądając się coraz bardziej rozgorączkowanym wzrokiem. - Marius przestań się wygłupiać, gdzie jesteś?
Mahogany prześlizgnęła się pod podestem, przechodząc pod nogami mężczyzny, który stał obecnie w miejscu, gdzie jego kompan zginął. Gdy dotarła do końca podestu, wdrapała się na niego, prostując się i spokojnie podchodząc do odwróconego do niej tyłem mężczyzny. Słysząc jej kroki na drewnianym podeście, Penitus Occulatus odwrócił się błyskawicznie, jego oczy padły na spowitą w świetle księżyca sylwetkę dziewczyny. Jego usta otworzyły się, gotowe do krzyku, lecz zanim jakikolwiek dźwięk wydobył się z jego gardła, Mahogany przeszyła jego brzuch mieczem. Oboje upadli na deski. Obserwowała, odrzucając włosy za ramię, jak życie odpływa z jego oczu.
Jednym szarpnięciem wyciągnęła ostrze z ciała mężczyzny, krople krwi spływały na podłogę, gdy zeskoczyła z podestu i skierowała się w stronę drzwi prowadzących pod pokład. Przycisnęła swoje ciało do ściany i powoli nacisnęła klamkę. Szczęk zamka wydawał się ogłuszający w nocnej ciszy. Sprawdziwszy, czy za drzwiami nie czeka na nią niespodzianka w postaci innych Agentów, wślizgnęła się do środka.
CZYTASZ
Skyrim: Kalopsia
أدب الهواةKalopsia - stan, w którym wszystko wydaje się piękniejsze, niż jest w rzeczywistości. Wiele osób chce mieć Smocze Dziecię pod swoją kontrolą. Gromowładni i Cesarscy marzą, by położyć łapy na mocy, jaką daje Smocza Krew. Jednak, podczas gdy Skyrim j...