Rozdział 22

1.3K 66 1
                                    

Niegdyś rówieśnicy kpili z moich ambitnych marzeń, a teraz, gdy obejmuje mnie jeden z najbardziej znanych ludzi, mogę wyśmiać się im w twarz.

Niall zawsze wydawał się być miłym gościem, ale kiedy go poznałam okazał się być najwspanialszym człowiekiem na świecie i miłością mojego życia.

Mogą mi wmawiać, że kocham jego sławę czy pieniądze, ale w rzeczywistości mi na tym nie zależy. Nie jest to też tanie gadanie, ani puste słowa. Czuję ciepło jego serca i wiem, że nie mogłam trafić lepiej. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić życia bez niego przy moim boku.

Szczęściara ze mnie, o tak.

Może jestem nieśmiała i wolę chować się za aparatem, ale ludzie nie znają prawdziwej mnie. A w nic nie wierzę bardziej jak w naszą miłość.

- Emi? - usłyszałam szept, a jego oddech owiał mi kark.

- Hm? - zaspana tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.

- Chcesz jeszcze spać?

Pocałunek na ramieniu i następny na szyi. Odezwały się moje łaskotki, przez co zachichotałam.

- Nie - odparłam.

Przewróciłam się na prawy bok, żeby móc zobaczyć jego błękitne oczy.

Oto i one, jasne niczym bezchmurne niebo.

Odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy, uśmiechając się przy tym lekko.

- Jesteś taka piękna - westchnął.

Tak, a szczególnie brudna i potargana.

Co miałam mu odpowiedzieć? Że też jest piękny? Jaka ja jestem żałosna.

W końcu po prostu zamknęłam oczy, a kąciki ust delikatnie wykrzywiłam ku górze.

- Chyba jednak chcesz spać - zaśmiał się.

Wcale nie byłam śpiąca, to łóżko było nadzwyczaj wygodne, więc się wyspałam. Jego dotyk uspokajał, ta szorsta dłoń na mojej skórze. Wtedy zorientowałam się, że jedyne czego mi brakowało to mojej bluzy.

Cholera jasna.

Nagle przypomniałam sobie o Olivii i bez wahania zerwałam się z ciepłego łóżka, z którego nikt normalny nie chciałby wyjść.

Ona pewnie odchodziła od zmysłów.

Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń i cztery nieprzeczytane wiadomości. Obawiałam się co mogła do mnie napisać, ale wzięłam głęboki wdech, po czym zabrałam się za czytanie.
"Gdzie jesteś? Jak gdzieś idziesz to mogłaś mi napisać."
"Emily, odpisz! To przestaje być śmieszne!"
"Dość tego, idę cię szukać."
"Przyszedł Jason. Następnym razem jak porwie cię Niall, masz mnie o tym powiadomić!"

Jason? No wreszcie! Myślałam, że nigdy się nie doczekam. Na tę wiadomość odetchnęłam z ulgą.

- Muszę iść do pracy - westchnęłam po chwili, przypominając sobie o reszcie świata, o którym zapomniałam na jakiś czas.

- Zawiozę cię jak będziesz gotowa.

Wieczorem po pracy wracałam do domu. Było już coraz zimniej, a słońce wcześniej chowało się za horyzontem. Otuliłam się mocniej granatowym szalikiem Nialla, który znalazłam w jego samochodzie. Przyjemny zapach męskich perfum umilał mi spacer, dopóki nie usłyszałam krzyku. Bez wahania pobiegłam w stronę dźwięku, a dochodził on z bocznej uliczki.

Oh, proszę, czy to zawsze musi być jakaś wąska uliczka, do której nie dociera żadne światło?

Zobaczyłam tam dwie ciemne sylwetki, kobietę i mężczyznę. Nie zastanawiałam się, po prostu wyrwałam w ich stronę. Poziom adrenaliny sięgnął zenitu. Dziewczyna próbowała się uwolnić z mocnego uścisku napastnika. Zaskoczyłam go od tyłu i wymierzyłam mu kopniaka w zgięciu kolana. Momentalnie upadł z hukiem, tym samym puszczając ramię swojej ofiary. Drobna blondynka posłała mi wystraszone spojrzenie, po czym uciekła jak najdalej. Poczułam się niczym bohaterka, a wtedy mężczyzna niepostrzeżenie złapał mnie w pasie, obalając na ziemię. Walnęłam głową w beton i przez chwilę zrobiło mi się biało przed oczami. Bandyta trzymał mocno moje ramiona, zatrzymując w nich krążenie krwi. Usiadł na mnie, przez co nie byłam w stanie także ruszać nogami. Resztkami sił zaczęłam na oślep grzebać w torebce, aż w końcu poczułam pod palcami chłodne opakowanie. W duchu dziękowałam, że facet woli piorunować mnie spojrzeniem, niż pilnować rąk. Gwałtownie wyciągnęłam puszkę i zaczęłam psikać przed sobą gazem pieprzowym, który zakupiłam dawno temu; wreszcie się na coś przydał. Usłyszałam jak zawył, żeby po chwili zejść ze mnie. Zaczerpnęłam powietrza, gdyż powoli zaczynało mi go brakować.

Z oddali dobiegał dźwięk syren. Wtedy napastnik przebiegł po moim brzuchu, zadając mi przy tym ogrom bólu. Tym razem ja zaczęłam skomleć, niczym zbity pies, a ostatni odgłos jaki usłyszałam to cichnący stukot ciężkich butów.

Obudził mnie przeszywający ból z tyłu głowy. Próbowałam się poruszyć, ale powstrzymało mnie ukłucie w okolicy żeber.

- Cicho, budzi się! - syknęła dziewczyna, w której głosie poznałam Olivię; zmusiłam mięśnie twarzy do delikatnego uśmiechu.

- Livi - mój głos był charczący jakby ktoś postrzępił mi struny głosowe.

- Jestem tutaj, skarbie - dotyk jej ciepłej dłoni tuż na mojej od razu mnie uspokoił.

Nie miałam na tyle siły by unieść ciężkie powieki.

Nagłe skrzypienie drzwi.

- Z rentgenu wynika, że jedno z lewych żeber pękło w dwóch miejscach - powiedziała kobieta tonem specjalisty. - Do tego trochę obić i siniaków, ale to nic poważniejszego.

- Dziękujemy, pani doktor.

W końcu udało mi się otworzyć oczy, ale jasne światło lamp było nie do wytrzymania. Nad blond głową przyjaciółki dostrzegłam Nialla, nerwowo obgryzającego paznokcie. Miałam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, ale całe ciało uparcie odmawiało posłuszeństwa. Udało mi się wydać z siebie jedynie żałosny jęk.

- Zostawimy was samych - poinformowała Olivia, po czym wstała z łóżka i wraz z Jasonem opuścili pokój.

Horan od razu usiadł przy moim boku. Westchnął ciężko, zapewne przygotowując się do powiedzenia czegoś ważnego.  Czekałam cierpliwie na długie kazanie.

- Dlaczego? - zaczął. - Czemu po prostu nie zadzwoniłaś na policję?

- Musiałam jakoś zareagować - broniłam się dzielnie.

- Mogłaś zareagować inaczej, z dystansu.

Wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam, że do oczu napłynęły mu łzy. Wyraźnie próbował je powstrzymać.

Chciałam naciągnąć sobie kołdrę na głowę, ale nie mogłam zgiąć ręki w łokciu, gdyż przeszkadzał mi wenflon, znajdujący się w żyle - przeklęta kroplówka. Czułam jak wraz z krwią płynie jakaś chłodna ciecz, zapewne coś na wzmocnienie. Ciarki przeszły mnie na samą myśl o tym.

Zamknęłam oczy, nie miałam już na nic siły, a szczególnie na tłumaczenie się. Wszystko mnie bolało i marzyłam tylko o wyjściu ze szpitala.

- Przepraszam - westchnął Niall po chwili milczenia.

- Za co?

- Dobrze zrobiłaś, ale po prostu martwię się o ciebie.

W odpowiedzi skinęłam głową, gdyż od początku wiedziałam, że moja reakcja była słuszna. Ludzie czasem obchodzą się ze mną jak z jajkiem, a wcale nie jestem taka słaba jak myślą.

- Potrafię o siebie zadbać - prychnęłam.

- Tak myślisz? A nie uważasz, że chcesz uszczęśliwić wszystkich naokoło?

Co to miało znaczyć? Jasne, że tego chcę, w końcu każdy zasługuje na odrobinę szczęścia. Czy to źle?

Believe in your dreams ⋆ Niall Horan [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz