Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania odetchnęłam z ulgą; wreszcie koniec tego upokarzającego wieczoru. Zrzuciłam z siebie koszulę i całą resztę, żeby tylko móc wziąć upragniony prysznic. Na tej przeklętej kolacji zdążyłam się nieźle spocić, czego oczywiście dałoby się uniknąć, gdyby rodzice mnie nie zawstydzali.
Kierowałam się do łazienki, jednak zanim do niej weszłam usłyszałam chichot przyjaciółki. Byłam pewna, że śpi o tej porze. Zajrzałam do jej pokoju i zobaczyłam Jasona, siedzącego na łóżku. Szczęka opadła mi z wrażenia, ale nie chciałam im przeszkadzać, więc po cichu się wycofałam. Dopiero po chwili dotarła do mnie ta informacja, która wywołała uśmiech. Z radości do łazienki poszłam w podskokach.
Po ciężkiej nocy wreszcie się obudziłam. Na zegarku była dopiero szósta rano, ale nie mogłam dłużej wytrzymać w łóżku. Nie wyspałam się przez cogodzinne pobudki. W połowie pokoju spojrzałam w lustro; moje włosy wyglądem przypominały gniazdo dla ptaków. Ze skwaszoną miną poszłam do kuchni, szurając kapciami po panelach. Podeszłam do ekspresu do kawy i zrobiłam sobie najmocniejszą kofeinową bombę jaką potrafiłam.
Jeśli za chwilę się nie obudzę to zwariuję.
- Co się tak tłuczesz? - syknęła Olivia, wchodząc do pomieszczenia.
- Kawę robię - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Siadaj, ja to zrobię.
Nie protestowałam. Grzecznie usiadłam przy stole, kładąc głowę na blacie. Z wielką trudnością popatrzyłam w okno, żeby sprawdzić co się dzieje na zewnątrz. Nie byłam pewna czy mam zwidy, ale padał śnieg.
- Livi, mąka pada z nieba.
- Co ty wymyślasz? - zaśmiała się, ale popatrzyła za szybę. - To śnieg, Em, śnieg. Zima się zbliża, więc pada.
Zabuczałam na znak protestu. Nie chciałam zimy, kochałam lato! Na myśl o przeszywającym zimnie, przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Na szczęście zapach smażonego jajka od razu podniósł mnie na duchu. Po chwili Olivia postawiła przede mną talerz z jajecznicą i kubek z gorącym napojem. Zaczęłam jeść powoli, a zaledwie po kilku kęsach zrobiło mi się niedobrze, żołądek podskoczył mi do gardła. Bez wahania wstałam i popędziłam do łazienki. Zdążyłam zwrócić śniadanie, zanim przyjaciółka przyszła sprawdzić co się stało.
- Ej, co jest? - zapytała.
- Niedobrze mi się zrobiło, może jakieś nieświeże te jajka.
- Przepraszam...
- Nie szkodzi, zdarza się.
Po wstaniu z podłogi czułam się jeszcze gorzej, niż przed chwilą. Liczyłam na to, że chłodny prysznic mi pomoże.
Zrobiłam wszystkie potrzebne rzeczy, ale zajęcia zaczynały się dopiero o jedenastej, więc miałam masę wolnego czasu. Niestety zostałam sama, gdyż Liv musiała iść do pracy. Postanowiłam, że spróbuję chociaż na chwilę się zdrzemnąć.
Cholera. Kto budzi mnie w środku nocy?
Sięgnęłam po telefon, a na wyświetlaczu zobaczyłam numer Jasona. Zerwałam się z łóżka jednocześnie, próbując wcisnąć zieloną słuchawkę?
- Gdzie ty jesteś? - zapytał.
- W domu - wycedziłam przez zęby, w tym samym czasie zakładając buty.
Po kilku minutach wyszłam z mieszkania i jak najszybciej pobiegłam na autobus. Miałam łzy w oczach, ale nie zatrzymałam się ani na chwilę. Ten dzień od początku zapowiadał katastrofę.
W sali wykładowej opierałam głowę na ręce, a powieki mimowolnie mi opadały. Byłam cholernie niewyspana, czułam się potwornie. Kiedy byłam na granicy snu, usłyszałam chichot, ale nie byłam pewna czy dobiegają one z mojej głowy, czy z pomieszczeniu, w którym siedziałam. Otworzyłam oczy, żeby się upewnić i wtedy zobaczyłam kilka twarzy skierowanych w moją stronę. Poczułam coś wilgotnego na podbródku; pospiesznie wytarłam ślinę, co poskutkowało wybuchem śmiechu. Miałam ochotę wtopić się w podłogę, ale jedyne co mogłam zrobić to osunąć się na krześle.
Po zakończonych zajęciach odetchnęłam z ulgą. Kiedy wyszłam z budynku uczelni wszystko natychmiast zmieniło się na lepsze. Niall oparty o poręcz u stóp schodów, to było to. Nawet jak nic nie mówił to poprawiał mi humor. Zbiegłam na dół, po czym wtuliłam twarz w jego pierś, a rękoma objęłam w pasie.
Wreszcie coś miłego.
- Hej, kochanie - powiedział wesoło, całując mnie w czoło.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszedłeś.
Nie miałam najmniejszej ochoty go puszczać, ale w końcu musiałam. Nie chciałam mu opowiadać o ciężkiej nocy i jeszcze gorszym poranku. Postanowiłam, że będę cieszyć się jego obecnością.
Chwycił moją dłoń i poszliśmy przed siebie. Zaplanował bardzo długi i nadzwyczaj męczący spacer aż do mojego mieszkania.
Kiedy w spokoju jedliśmy obiad, nagle ogarnął mnie bezpodstawny smutek. Miałam ochotę walnąć twarzą w talerz z jedzeniem.
Za oknem wciąż prószył śnieg, co jeszcze bardziej mnie dołowało.
- Pójdziemy na spacer? - zaproponował Niall.
Przytaknęłam; miałam ochotę, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Zeszliśmy do podziemi, żeby pojechać metrem do centrum. Na zejściu w dół powitał nas mocny powiew wiatru, który zmusił mnie do przytrzymania czapki.
Nagle usłyszałam śpiew i brzdąkanie gitary. Był to mężczyzna z długą brodą, próbujący zarobić. Od razu spodobał mi się jego występ. Najwyraźniej Niall to zauważył, gdyż podszedł do niego i wrzucił mu kilkadziesiąt funtów do pokrowca na gitarę. Na twarzy mężczyzny momentalnie pojawił się uśmiech i niezmierna wdzięczność. Wtem blondyn przybliżył się bardziej, żeby powiedzieć mu coś na ucho. Z zaciekawieniem zrobiłam krok w ich stronę. Po chwili Horan wziął gitarę do ręki i zaczął grać. Nie odrywał ze mnie wzroku, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Przechodnie zaczęli się przyglądać, a niektórzy nawet zatrzymywać. Poczułam zawstydzenie, nie wiedziałam co robić.
- Głuptas z ciebie - powiedziałam, kiedy poszliśmy dalej.
- Zakochany.
CZYTASZ
Believe in your dreams ⋆ Niall Horan [ZAKOŃCZONE]
FanfictionEmily to Directioner z pasją, która wraz z przyjaciółką, przeprowadza się do miasta, gdzie zaczynają nowe życie. Tam ich marzenia wreszcie się spełniają. Em poznaje smak szczęścia. Czy miłość do idola może przekształcić się w prawdziwe uczucie? *** ...