Rozdział 26

1.2K 62 8
                                    

Kiedy wróciłam do domu z uczelni usłyszałam śmiech, dobiegający z kuchni. Zdjęłam buty, po czym od razu tam poszłam. Zastałam Olivię siedzącą przy stole i patrzącą na swoje dłonie. Wciąż się śmiała, ale to zdecydowanie nie było z radości; czułam ironię. Bez zastanowienia usiadłam na przeciwko przyjaciółki i złapałam ją za podbródek, żeby zobaczyć jej twarz. Miała czerwone, spuchnięte oczy. Zacisnęła usta, tworząc z nich cienką linię, ale nie spuszczała ze mnie wzroku.

- Płakałaś? - zapytałam, a ta w odpowiedzi skinęła głową. - Dlaczego?

Spanikowałam, gdyż obawiałam się co powie. Nie mogłam wymyślić nic, przez co mogłaby płakać.

Jak wiele zmieniło się podczas mojej nieobecności?

- Wiesz... - zaczęła. - To dość proste. Jason jest z Dylan. Uwierzysz?

Wybuchnęła nerwowym śmiechem, a ja z wrażenia otworzyłam usta. Na początku myślałam, że to jakiś słaby żart, bo nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego po moim przyjacielu. Miałam ogromną nadzieję, że wreszcie ułoży swoje sprawy z Olivią, a zamiast tego on jeszcze bardziej namącił. Automatycznie zaczęła narastać we mnie złość. Ufałam mu i wierzyłam, że potrafi się zaopiekować dziewczyną, a zwłaszcza, że była nią moja najlepsza przyjaciółka.

Przypomniałam sobie o czymś i od razu w mojej głowie narodził się świetny pomysł. Nie zwlekałam długo, żeby się nim podzielić.

- Słuchaj - powiedziałam. - Niall idzie dziś ze znajomymi do klubu. Chcesz pójść?

Bez wahania skinęła głową. Musiałam ją jakoś rozruszać, bo nie mogłam znieść widoku jej łez. Najwyraźniej ona także uważała to za dobry pomysł. Od razu chwyciłam ją za nadgarstek i zmusiłam do zmiany ciuchów. Luźne dresy nie były najlepszym strojem na dyskotekę. Wiedziałam, że to dobrze jej zrobi, bo zawsze potrafiła się bawić. Poza tym wypad ze znajomymi nie raz poprawiał humor.

Wieczorem wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy do jednego z londyńskich klubów, gdzie miałyśmy spotkać się z resztą. Od razu zaprowadziłam Livi do baru i postawiłam jej drinka, gdy ja miałam wieczór bez alkoholu. Czekałyśmy na Nialla, gdyż jeszcze się nie zjawił. Poszłyśmy potańczyć, dopóki nie zobaczyłam w tłumie mojego ukochanego blondyna. Bez wahania do niego pobiegłam, ciągnąć za sobą przyjaciółkę. Wtedy zobaczyłam, że nie jest sam, tak jak mówił wcześniej. Natomiast jego towarzysze nie byli zwyczajnymi ludźmi, co zdecydowanie mnie zaskoczyło. Nie mogłam ich pomylić z nikim innym, nie ma opcji. Tak, to na pewno oni - zespół 5 Seconds of Summer. Wtem poczułam mocny ucisk na ramieniu. Spojrzałam w bok i ujrzałam skamieniałą twarz Olivii. Otrząsnęłam się dopiero po kilku sekundach, ale musiałam powstrzymywać śmiech. Uścisnęłyśmy sobie dłonie ze wszystkimi chłopakami i znowu zaczęłyśmy świrować. Miałam wrażenie, że wróciłyśmy do czasu, kiedy skakałyśmy w pokoju na widok teledysku One Direction w telewizji. Wcześniej nie myślałam o tym, że mogę poznać jakichś moich idoli, a teraz każdy był dosłownie na wyciągnięcie ręki, wystarczyło po nich sięgnąć.

Poczułam przypływ radości, którym natychmiast musiałam się podzielić ze światem. Chwyciłam Nialla za rękę i zaczęłam z nim tańczyć. Śmiałam się jak głupia, ale lubiłam to. W żadnym stopniu nie obchodziła mnie opinia innych ludzi, więc robiłam co tylko chciałam. Zerknęłam w prawo i zobaczyłam, że Olivia rozmawia żywo z Calumem. Na ten widok uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam, że nic nie może zepsuć tej cudownej chwili. Wirowałam na parkiecie jakby nikogo poza nami nie było w pomieszczeniu. W rzeczywistości klub był wypchany po brzegi, ale wolałam trwać w tym co miałam w głowie. Wtuliłam się w pierś ukochanego i wiedziałam, że wszystko jest dokładnie tak jak być powinno. Pojedyncza łza szczęścia spłynęła po moim rozgrzanym policzku.

Mogę spokojnie nazwać siebie najszczęśliwszą osobą na świecie.

Po południu następnego dnia grzałam się przy kominku w domu Nialla, kiedy na dworze sypał śnieg. Nawet gruby sweter i ciepłe skarpety nie wystarczały. Byłam pewna, że gdybym zapłakana wyszła na dwór to z moich łez powstałyby sople.

Na myśl o poprzedniej nocy, uśmiech sam cisnął mi się na usta. Wciąż czułam nieodparte szczęście, dopóki nie usłyszałam strasznej wiadomości.

- Moi rodzice bardzo chcieliby cię poznać - oznajmił blondyn. - Proponują, żebyśmy pojechali do nich na święta.

Miał rację, w końcu musiałam stanąć z nimi twarzą w twarz, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to będzie wyglądać. Narodziły się we mnie obawy, które narosły, gdy przypomniałam sobie o niezwykle istotnej sprawie.

- N-niall... - musiałam mu to w końcu powiedzieć, nie mogłam dłużej zwlekać.

Serce zaczęło mi walić tak szybko jakby miało zaraz wyskoczyć z piesi. Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić, ale nawet to nie pomogło.

Zauważyłam, że wołając jego imię nie zwróciłam na siebie uwagi; on wcale mnie nie słuchał. Był zaaferowany kompletnie czymś innym.

- To jak? - zapytał, ignorując moje wezwanie. - Chcesz jechać?

- Jasne, ale...

- Świetnie! - przerwał, nie pozwalając mi dokończyć.

Poddając się, spuściłam głowę; byłam zupełnie bezsilna. Nagle Niall wstał i wyszedł z salonu, zostawiając mnie samą przy kominku. Wyciągnęłam ręce w stronę ognia, a miłe ciepło automatycznie wywołało uśmiech na mojej twarzy.

Zaczęłam się zastanawiać jak on zareaguje na tą wiadomość. Wyobraziłam sobie najgorszy scenariusz, w którym zostaję sama bez żadnego wsparcia, ale w rzeczywistości byłam pewna, że tak się nigdy nie stanie.

Po chwili Horan wrócił i ponownie usiadł obok. Westchnął ciężko, wyciągając nogi przed siebie.

- Niall, posłuchaj - powiedziałam, ale tym razem pewniejszym głosem niż ostatnio.

- Słucham - odparł, patrząc mi prosto w oczy z czułością.

Jego wzrok sprawił, że cała pewność siebie nagle ze mnie uleciała. Zaczęłam zastanawiać się jak mogę to ubrać w słowa. Wzięłam głęboki wdech, a ręce zaczęły mi niekontrolowanie drżeć.

- J-ja - zaczęłam powoli, postanawiając, że zakończę to o wiele szybciej. - Jestem w ciąży.

Udało się, powiedziałam to! Było ciężko, ale po tych słowach od razu poczułam ulgę. Jednak reakcja Nialla na nic nie wskazywała. Siedział w bezruchu z rozchylonymi ustami. Milczenie przyprawiło mnie o jeszcze większe zdenerwowanie. Czarne myśli powróciły i były bardziej realne, niż kiedykolwiek. Czekałam na to żeby coś powiedział, cokolwiek. W końcu otrząsnął się, a nawet uśmiechnął.

- Dobry żart, Emi - wybuchnął śmiechem. - Prawie ci uwierzyłem.

Odchrząkając znacząco, wlepiłam wzrok w paskowany dywan.

- N-nie żartowałaś? - zapytał cicho.

W odpowiedzi potrząsnęłam głową. Nie żartowałabym z czegoś takiego. Wtem poczułam na ramionach mocny uścisk jego dłoni. Podniosłam wzrok i ujrzałam bardzo poważną twarz.

- Mówisz na serio? - dopytywał.

- Tak! - syknęłam podirytowanym głosem.

Puścił mnie, po czym zakrył usta dłonią. Zobaczyłam w jego oczach panikę, przez co mnie także momentalnie ogarnął strach.

Jaka była jego pierwsza myśl?

Believe in your dreams ⋆ Niall Horan [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz