Rozdział 27

1.2K 59 1
                                    

Wciąż czekałam na jego reakcje, ale wyglądał jakby dosłownie skamieniał. Dopiero po chwili odkrył usta, ukazując szeroki uśmiech. Odetchnęłam z ulgą, a ogarnęła mnie nieodparta ochota rozryczenia się jak małe dziecko.

Niall zaczął się śmiać, siadając jeszcze bliżej mnie. Ujął mą twarz w dłonie i pocałował czule. Jak z każdym kolejnym pocałunkiem, zakochałam się w nim na nowo. Wiedziałam, że będzie wspaniałym ojcem, jak nikt inny.

- Tak bardzo cię kocham - powiedział, tym samym wywołując u mnie wewnętrzną histerię.

- Bzdura - odparłam. - Ja kocham cię bardziej.

Wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem, po czym pokręcił przecząco głową. Nie chciałam się z nim kłócić jak w tanim romansie, ale mimo to, wiedziałam swoje.

Pakowałam ciuchy do walizki, kiedy do pokoju weszła Olivia. Skrzyżowała ręce na piersi i oparła się o framugę drzwi. Czułam na sobie jej wzrok.

- Więc nie wracasz do domu? - zapytała.

- Nie - odpowiedziałam. - Lecę do Irlandii.

- Nieźle.

Popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się; sama jeszcze nie wierzyłam w to, co się działo. Westchnęłam, po czym popatrzyłam w lustro powieszone na ścianie. Obróciłam się bokiem i uniosłam koszulkę. Na widok wypukłości na brzuchu zakryłam usta dłonią; tak szybko rośnie.

- Nie szalej za bardzo - pouczyła mnie przyjaciółka.

- Zobaczymy się w Sylwestra.

Wtedy podeszła bliżej i rzuciła się mi na szyję. Miałam wrażenie, że nie zobaczę jej przez kilka lat, a w rzeczywistości było to tylko kilka dni.

- Czekaj, mam dla ciebie prezent - powiedziała nagle Olivia.

Wybiegła z sypialni. Skoro miałyśmy dawać sobie prezenty to podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej niewielki pakunek. Na myśl o jego zawartości uśmiechnęłam się do siebie. Po chwili dziewczyna wróciła, trzymając w ręku pudełko niewiele mniejsze od mojego. Wymieniłyśmy się i wybuchnęłyśmy śmiechem. Bez zastanowienia rozerwałam papier, żeby zobaczyć co jest w środku. Wyciągnęłam długi sznurek, do którego przyczepione kolorowymi spinaczami były zdjęcia, ale nie byle jakie. Na każdym widziałam siebie wraz z Olivią, a zrobione zostały moim Polaroidem. Obróciłam je i zauważyłam, że są na nich podpisy. Przez łzy nie mogłam poskładać literek do kupy, więc postanowiłam wrócić do tego później. Jeszcze raz uścisnęłam dziewczynę, a wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przetarłam twarz rękawem koszulki, po czym pospieszyłam, żeby otworzyć. Na progu stał, jak zwykle uśmiechnięty, Niall. Wpuściłam go do środka i wróciłam do pokoju, w celu zabrania swojej walizki.

Kilka minut później, byliśmy w drodze na lotnisko. Po odprawie, od razu wsiedliśmy do samolotu. Z miejsca przy oknie mogłam podziwiać widoki. Oczywiście, nieuniknione były rozmyślania. Jak zwykle zadręczałam się pytaniami typu "czy wszystko będzie w porządku?", "czy mnie polubią?".

Ale wciąż pozostawała najważniejsza kwestia: jak zareagują na dziecko?

Jeszcze nigdy mnie nie widzieli na oczy, a ja na powitanie wyskoczę z taką wiadomością... Pomyślą, że jestem chora psychicznie, jak nic.

Nagle Niall wyrwał mnie z zamyślenia, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.

- Niedługo będziemy na miejscu - oznajmił; zaskoczyła mnie ta informacja. Nie mogłam uwierzyć, że przez całą podróż myślałam o takich głupotach.

- Ktoś będzie na nas czekał?

- Greg powiedział, że nas odbierze.

Nie wiedząc czemu, odetchnęłam z ulgą. Brat Nialla zawsze wydawał się być fajnym gościem, więc spotkania z nim nie obawiałam się tak bardzo.

Tak jak zostałam wcześniej uprzedzona, na lotnisku czekał starszy Horan. Widok ściskających się braci, wywołał uśmiech na mojej twarzy. Potem uścisnęliśmy sobie z Gregiem dłonie i już po chwili szliśmy do jego samochodu. Samotnie zajęłam miejsce z tyłu wraz z dwoma torbami. Kiedy usłyszałam burczenie silnika, momentalnie zaczęłam panikować; spotkanie było coraz bliżej.

Po drodze nie przyjrzałam się zbyt dobrze Dublinowi, ale wiedziałam, że nie była to moja ostatnia wizyta w tym mieście. W myślach zapisałam to miejsce jako jedno z tych, które chcę zwiedzić w przyszłości.

W końcu wjechaliśmy na podjazd pod domem przeciętnych rozmiarów. Był skromny, ale schludny i zadbany. Zapewne niejeden przechodzień miał ochotę zajrzeć do środka, a mnie właśnie przytrafiła się taka okazja.

Niall chwycił moją dłoń, próbując mi dodać otuchy, po czym ruszyliśmy w stronę drzwi frontowych. Kolana mi drżały, a serce biło szybciej niż zwykle. Przeszliśmy przez próg, ale w hallu nikt na nas nie czekał. Dopiero gdy drzwi się zamknęły, usłyszałam, zbliżające się kroki. Z innego pokoju przyszła Denise, trzymając małego Theo na rękach. Od tej chwili wiedziałam, że bratanek Nialla to najpiękniejsze dziecko na świecie. Niespodziewanie po schodach zbiegła Maura i rzuciła mi się na szyję;

kompletnie mnie zamurowało.

Do nocy wszyscy rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy. Każdy był dla mnie niezwykle miły i poczułam się jakbym była członkiem tej rodziny. Uwielbiałam tych ludzi do granic możliwości.

Szykując się na świąteczną kolację, zastanawiałam się, która sukienka będzie odpowiednia. Nie mogłam wybrać żadnej obcisłej, bo przecież nikt nie jest ślepy. Nie chciałam tak długo zwlekać z tą informacją, ale nie mogłam tego też powiedzieć tak ni stąd, ni zowąd.

Sięgnęłam po workowatą bluzę z kapturem, ale zdecydowanie nie nadawała się na odświętny wieczór. Cisnęłam nią na dno walizki. Nagle zaczęłam się denerwować jak nigdy wcześniej. Dotarło do mnie, że jestem tylko zwykłą dwudziestolatką. Ludzie pomyślą, że zwariowałam, a rodzice mnie wydziedziczą. Dopiero co, mama mnie ostrzegała, a ja zrobiłam na przekór wszystkiemu. Załamana, złapałam się za głowę.

Co ja zrobiłam?

- Jesteś gotowa? - Niall niepostrzeżenie wszedł do pokoju.

Spojrzałam na białą koszulkę, którą miałam na sobie, a później na niego; odpowiedź była oczywista. Jego granatowa koszula na pewno nie pasowała do mojego zwykłego stroju.

- Coś nie tak? - zapytał.

Pokręciłam przecząco głową, gryząc się w język. Nie chciałam znowu ryczeć jak głupia, ale najwyraźniej to było silniejsze ode mnie. Westchnęłam ciężko.

- Trzeba im powiedzieć - wtrąciłam.

- Wiem - odparł, markotniejąc nagle.

Wyglądało na to, że nie tylko ja miałam wątpliwości co do reakcji rodziny. Pocieszał mnie fakt, że już nigdy więcej nie będę z tym sama. Z Niallem przy boku od razu nabierałam sił.

Believe in your dreams ⋆ Niall Horan [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz