Rozdział XXVII

5.1K 556 55
                                    


6 dni.

Wątpliwości, wątpliwości, wątpliwości.

Tylko one chodziły po głowie Taehyungowi. Przez ostatni wieczór zdążył przeanalizować wszystko, co do tej pory zrobił i co zrobić zamierzał, dochodząc tym samym do pewnego wniosku.

Był zwyczajnie bardzo głupi i zbyt egoistyczny.

Obiecał sobie, że da radę przejść przez to wszystko bez żadnego sceptyzmu, a jedynie z wysoko uniesioną głową. Niestety w jego wykonaniu było to niemożliwe.

Bo co on niby wyprawiał?

Czy on tylko chciał zemścić się na kobiecie?

-Nie, oczywiście, że nie- warknął w swoje odbicie, a parę osób siedzących przed nim, zwróciło ku niemu wzrok.

Blondyn poprawił uciskający go czerwony krawat i odchrząknął. W autobusie było zdecydowanie zbyt gorąco.

Tak naprawdę, wszystko co robił, opierało się na jednym, kruchym, mentalnym i bolesnym fundamencie, pełnym różnych niedociągnięć. I mimo niedoskonałości, trwało dalej, nieprzerwanie, zmuszając go do bezmyślnych i odważnych czynów, które bez upojenia tym narkotyzującym uczuciem, na pewno by nie zrobił. Stał się teraz ślepy. Żyjący chwilą, ale tylko do zakończenia tego wszystkiego.

Zrozumiał również, że wcale nie zależało mu jedynie na dobrym samopoczuciu Jungkooka, tylko na własnej świadomości.

Świadomości, że kiedy jego nie będzie, Jeon na pewno zostanie singlem, a w przyszłości znajdzie kogoś wartościowszego.

Tylko tyle mu wystarczyło.

Przynajmniej tak sobie wmawiał.

Powolny, męski głos ogłosił jego przystanek. Wstał z miejsca i od razu gdy rozchyliły się drzwi, wyskoczył z pojazdu.

Śpiew ptaków nie brzmiał dzisiaj tak wspaniale. Zbyt piskliwe dźwięki źle działały na wypełnionego stresem Taehyunga. Najchętniej zamknąłby te wszystkie ptaszki i napawał jedynie ciszą, pozostawiając gdzieś w tle klaksony i silniki przejeżdżających aut.

Rozglądnął się wokół siebie i ciężko westchnął. Roześmiana młodzież, zabiegani dorośli, powoli spacerujący ludzie w podeszłym wieku i on, pośrodku wszystkiego. Zagubiony, a jednocześnie pewny. Popadający ze skrajności w skrajność na własne życzenie. Mający jeden cel, a po drodze pewne ,,widzimisię", które po prostu musiał spełnić, by do końca nie oszaleć.

Po drugiej stronie ulicy zauważył to czego szukał. Dumnie brzmiącą nazwę ,,Golden Roses" i witrynę przepełnioną błyskotkami. Z połyskujących elementów elewacji i szyldu sklepu biła pełna elegancja. Kim wcale nie był zdziwiony, że właśnie tam Wooyoung zamówił obrączki.

Ostatni raz poprawił krawat i przygładził materiał marynarki, po czym przeszedł przez ulicę i pewnie wszedł do sklepu jubilerskiego.

W całym pomieszczeniu było bardzo jasno. Porozstawiane gabloty z pierścionkami, tworzyły niedokończony kwadrat. Za nimi w małej odległości, przy ścianie stały wysokie szafki, z również szklanymi okienkami. W nich prezentowały się złote oraz srebrne naszyjniki i kolczyki.

Taehyung starał się nie rozglądać i nie robić wielkich oczu z zachwytu. Przybrał formalny, a wręcz znudzony wyraz twarzy i podszedł bliżej, do siedzącego za kasą mężczyzny.

-Dzień dobry.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- mężczyzna odchrząknął i odłożył czytaną gazetę na bok. Jego siwe włosy odbijały srebrzysty blask.

-Jestem sekretarzem Jeona Wooyounga. Kim Jongin- skłamał i delikatnie się ukłonił.

-Obrączki są jeszcze niegotowe-odpowiedział od razu pracownik, podejrzliwie mu się przyglądając.

-Tak, wiem. Odbiór ma nastąpić o ósmej rano, dziesiątego maja, podsumowując, w dzień ślubu syna pana Jeona.

Kropelka potu spłynęła po jego czole, a serce zaczęło szybciej bić.

-Dokładnie, więc po co się tutaj przysłał?

-Mój szef prosił o naniesienie małej poprawki. Nastąpiło pewne nieporozumienie.

-Dlaczego nie zjawił się tu osobiście?- mężczyzna zmrużył oczy. Wyglądał jakby chciał przejrzeć blondyna na wylot.

-Wypadło mu pewne ważne spotkanie- zaimprowizował dwudziestodwulatek, spoglądając w mętne oczy jubilera.- A jako sekretarz, mam obowiązek spełniać jego polecenia.

-Nie powinieneś być na tym spotkaniu z nim?

-Skoro tu stoję, to odpowiedzieć powinna być jednoznaczna.

Pomiędzy nimi zapadła cisza, w której nawzajem obdarzali się nieufnymi i ciekawymi spojrzeniami.

-Poprawki umieszczone są na kartce, czy masz mi je przekazać słownie?

-Oczywiście, że na kartce wraz z podpisem pana Jeona- Taehyung sięgnął do tylnej kieszeni, wyciągając z niej białą kopertę.- Mój szef chciał uniknąć twojego zbędnego gadania.

-Ach, tak- mężczyzna wytrzeszczył oczy i podrapał się po włosach, sięgając po kopertę.

Otworzył ją i dokładnie przeczytał, parę razy spoglądając na podpis.

-J-ja bardzo przepraszam za taki wywiad- odłożył kartę na stół i złączył palce obydwu dłoni.- Po prostu nie mogę wierzyć każdemu, kto powie, że przychodzi od tak ważnego biznesmena.

-Nie musi się pan tłumaczyć, wszystko rozumiem. Czy te poprawki opracowane przez pana Jeona, są wykonalne?

-Ależ oczywiście, proszę się nie martwić!- zapewnił go jubiler, uśmiechając się łagodnie.- Ze wszystkim się wyrobię na czas.

-Cieszę się, w takim razie przekażę szefowi dobre wieści. Do widzenia i miłego dnia życzę- Taehyung odwzajemnił uśmiech i odwrócił się, idąc ku wyjściu.

Jak dobrze, że będąc w gimnazjum wraz z Jungkookiem podrabiali podpisy rodziców pod jakimś odnotowaniami.

Inaczej nic by nie wyszło.

»«

Powoli zbliżamy się do końca...

Do następnego! ❤

Because I love u | Taekook✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz