15

1.4K 66 4
                                    

Wieczorem siedziałam po turecku na materacu, przebrana w moją prowizoryczną piżamę, czyli stare, podarte ciuchy. Nie chciałam marnować nowszych, które niedawno wysłali mi Stwórcy. Miałam mokre włosy po prysznicu, woda zmoczyła mi tył bluzki, ale nie przejmowałam się tym specjalnie. W całej Strefie każdego dnia było niezwykle gorąco, nawet w nocy, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach spalenizny. 

Rozmawiałam z Chloe o dzisiejszym dniu w Strefie, gdy ktoś wpadł jak burza do pokoju. Odwróciłam się w kierunku drzwi i zobaczyłam Minho.

- Cze - chciałam się przywitać, ale chłopak uniemożliwił mi to, zamykając mnie w szczelnym uścisku. - Coś... się... stało - wydusiłam z trudem. Pomimo to, otoczyłam chłopaka ramionami. Cieszyłam się, że go widzę.

- Tak mi przykro, Słoneczko. Dopiero teraz dowiedziałem się o sytuacji z Gally'm. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś cała.

- Naprawdę to... doceniam, ale czy... mógłbyś przestać... mnie dusić?

Azjata jak oparzony oderwał się ode mnie i zarumienił. Czasami potrafił być bardzo uroczy. Zaśmiałam się, aby rozluźnić nieco atmosferę.

- Przepraszam - mruknął, drapiąc się po karku.

- Nie szkodzi. Nic mi nie jest - zapewniłam z uśmiechem. - Jak się biegało?

Chłopak zignorował moje pytanie i opuszkami palców przejechał po mojej szyi. Zadrżałam.

- Co to jest?! - warknął, a ja poczułam, jak się kulę. Ostatni raz widziałam go tak wściekłego podczas zgromadzenia, gdzie była omawiana moja kandydatura na Zwiadowce. Teraz natomiast nie mogłam znaleźć wytłumaczenia na jego dziwne zachowanie.

- Wszystko w porządku? - spytałam, a mój głos zatrząsł się pod koniec zdania. Azjata był jednak zbyt rozwścieczony, aby zwrócić na to uwagę. Stał sztywno nade mną, niczym kat, wymierzający winnemu karę.

- Zabiję szczylniaka! - wrzasnął i skierował się do drzwi. Chciałam poszukać pomocy u Chloe, jednak jej nie było już w pokoju. Pewnie wyszła po kryjomu, aby dać nam trochę prywatności. Nikt nie przypuszczał, że tak potoczy się sytuacja.

- Minho! O co chodzi?! - krzyknęłam, stając w drzwiach i uniemożliwiając mu ucieczkę. Chciałam, aby wpierw wytłumaczył mi, w czym rzecz. Chłopak spojrzał na mnie, a rysy jego twarzy zmiękły.

- Przepraszam, Rose - powiedział, przytulając mnie. Powinnam na niego nakrzyczeć, jednak miałam zbyt mało silnej woli, aby się od niego chodziarz oderwać.

- Co się stało? - spytałam cicho w jego szyję, splotłam dłonie za jego plecami i wdychałam jego cudowny zapach.

- Czuję się źle, że nie było mnie wtedy przy tobie. Masz ślady na szyi.

Zdenerwował się, ponieważ Gally narobił mi paru siniaków? Na tę myśl na moje usta wpłynął uśmiech. Z każdym dniem coraz bardziej mi na nim zależało.

- Wszystko jest w porządku. Był ze mną James i mi pomógł, a skóra niedługo się zagoi.

- Teraz czuję się jeszcze gorzej - prychnął, zacieśniając uścisk. Zaśmiałam się cicho.

- Czyżbyś był zazdrosny? - spytałam niby żartując, jednak z zapartym tchem czekałam na odpowiedź.

- Może - powiedział po chwili ciszy, a moje serce rozpoczęło szalony bieg. Byłam pewna, że chłopak to wyczuł. - To ja powinienem cię uratować.

- Minho - powiedziałam, odsuwając się i wzięłam jego twarz w dłonie, aby na mnie spojrzał. - To nie jest twoja wina. Jesteś biegaczem i musisz szukać wyjścia z Labiryntu. Ono gdzieś tam jest, wiem to - powiedziałam z uśmiechem, co brunet momentalnie odwzajemnił. - A gdy już stąd wyjdziemy, zemścimy się na ludziach, którzy nas tu wsadzili.

Dziewczyna z Labiryntu | The Maze Runner, Minho FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz