To twój wielki dzień, Rosaline. Dzisiaj odzyskasz wspomnienia.
Szłam białym korytarzem, prowadzona przed dwóch strażników. Miałam spotkać się z jednym z doktorów, który miał mnie przygotować do operacji.
Weszliśmy do jednego z pokoi. Za biurkiem siedział łysiejący mężczyzna w podeszłym wieku. Gdy nas usłyszał, podniósł wzrok znad kartki, na której coś zapisywał, marszcząc przy tym zabawnie brwi.
- Witaj, Rosaline. Jestem doktor White. Usiądź na krześle, zaraz wyjaśnię ci, na czym będzie polegał zabieg.
Zajęłam wskazane miejsce. Spojrzałam z przerażeniem na maszynę przede mna, która miała wydobyć moje wspomnienia. Wyglądała na maskę, z której wystawały dziesiątki rurek. Moje dłonie zaczęły się pociąć na samą myśl, że miałam dać sobie przyłożyć to do twarzy.
- Spokojnie, to tylko wygląda tak strasznie. Znieczulimy cię przed zabiegiem, nic nie poczujesz - zapewnił staruszek z miłym uśmiechem. Pokiwałam głową. Założę się, że nawet jakbym nie chciała odzyskać wspomnień i stawiała opór, i tak by doszło do operacji. Choćby mieli mnie tu zawlec siłą.
Mężczyzna po krótce wyjaśnił mi, na czym będzie polegać zabieg. Starałam się słuchać go uważnie, lecz mój wzrok co chwilę lądował na maszynie, która miała przeprowadzić całą operację.
- Skoro już wszystko jest jasne, proszę, usiądź na stanowisku. Zaraz cię znieczulimy i przystąpimy do zabiegu. Za godzinę powinnaś się wybudzić.
Zrobiłam co kazał, siadając na leżance. Przez drzwi weszła pielęgniarka, niosąc ze sobą strzykawke na metalowej tacy. Bez słowa podeszła do mnie, chwyciła brutalnie za ramię i wbiła igłę w miejsce żyły. Poczułam lekkie ukłucie bólu i zgodnie z instrukcjami doktora, położyłam się. Mój organizm zaczęła ogarniać senność, powieki same mi się zamykały.
W ostatniej sekundzie przed odpłynięciem w niebyt miałam ochotę uciec z sali. Było jednak za późno.
~~~
Pierwsze wspomnienie przedarło się przez niewidzialny mur.
Byłam bardzo młoda, mogłam mieć z trzy lata. Biegałam po łące, udając baletnice. Zakreciłam się wokół własnej osi i upadłam na trawę. Z oddali dobiegły mnie odgłosy klaskania i wiwatów. Moi rodzice siedzeli przytuleni, opierając się plecami o wysokie drzewo. Młodsza wersja mnie zaśmiała się, po czym podbiegła do dwójki dorosłych, aby się przytulić.
*
Wspomnienia przelatywały przez moją głowę z zawrotną prędkością. Raz byłam małą dziewczynką, a po chwili nastolatką. Przypomniałam sobie o Pożodze - chorobie, która infekowała mózg człowieka, przejmując kontrolę nad jego zmysłami i ruchami. Pozbawiała go człowieczeństwa, stwarzając kolejnego wariata. Wirus rozprzestrzenił się na cały świat. Dlatego stworzono DRESZCZ - aby wynaleźć lekarstwo na tę chorobę.
*
Siedziałam w samochodzie na kolanach mojej matki, a pas bezpieczeństwa boleśnie wbijał mi się w brzuch. W ręce trzymałam misia w opłakanym stanie.
Obserwowałam przesuwający się krajobraz za oknem. Wszystko w zasięgu mojego wzroku wyglądało jak niekończąca się pustynia. Mój tata siedział za kółkiem, podśpiewując pod nosem piosenkę.
- Nie martw się, Scarlett. W naszym nowym domu będzie lepiej, zobaczysz - powiedziała moja matka, uśmiechając się szczerze. Pogłaskała mnie po głowie, po czym przytuliła mocno do swojej piersi.
CZYTASZ
Dziewczyna z Labiryntu | The Maze Runner, Minho Fanfiction
Hayran KurguRosaline budzi się w ciemnym pudle, nie pamiętając nic oprócz swojego imienia. Trafia do Strefy, miejsca otoczonego potężnymi murami labiryntu, po którym chodzą krwiożercze maszyny, zaprogramowane, aby zabijać. Strefę zamieszkują sami chłopcy do cza...