7

1.5K 68 16
                                    

W nocy miałam problemy ze spaniem. Obudziłam się conajmniej dziesięć razy z myślą, że Minho odszedł. Na szczęście, za każdym razem był to tylko koszmar. Pomimo to, zawsze bolało cholernie mocno.

~~~

Po śniadaniu poszłam do Bazy, przestrzegając zakazu pracowania, narzuconego przez medyków. Kiedy siedziałam na materacu, gapiąc się w sufit i licząc deski, na zewnątrz coś się stało. Ludzie zaczęli krzyczeć, a z sąsiednich pokoi w budynku, wszyscy zaczęli wychodzić na zewnątrz. Poszłam za ich śladem i odrazu wyłapałam wzrokiem Newta. Szedł gdzieś szybkim krokiem. Chwyciłam go za ramię, aby się zatrzymał.

- Hej, Newt. Co się dzieje?

Jego wzrok był rozbiegany, aż w końcu zatrzymał się na tłumie na dziedzińcu, który próbował ujarzmić Alby. Stał on na jakiejś skrzyni, żeby każdy go widział, i teraz wymachiwał nerwowo rękami, krzycząc coś. Z tej odległości nie mogłam usłyszeć, o co chodzi.

- Użądliło Bena - wyszeptał z niedowierzaniem, a mnie zmroziło. Użądliło? - Wybacz, Rose. Muszę iść pomóc ogarnąć tych ludzi - powiedział, po czym wyrwał ramię z mojego uścisku.

Nie rozumiałam. Podobno Bludożercy bardzo rzadko wychodzili w dzień, a teraz użądlili Biegacza, a wcześniej zaatakowali mnie, Minho i Chloe.

To na pewno zwykły zbieg okoliczności.

Skierowałam się w stronę szalonego tłumu, który co chwilę coś wykrzykiwał wściekle. Nie zwróciłam jednak na to specjalnej uwagi, koncentrując się na postaci, która leżała nieruchomo na kamiennej podłodze. Jej ciało było skulone i blade, a skórę oplatała sieć zielonych, napiętych żył. Nie ruszała się i przez chwilę myślałam, że umarła. Czy użądlenie mogło zabić? Nigdy nie pytałam o to Chucka ani Newta. Powinnam to zrobić, zanim sama znalazłam się w labiryncie.

Dwóch chłopaków podbiegło do niego, jeden z nich w ręce niósł strzykawkę z niebieską substancją. Wstrzyknął mu płyn w ramię, wszystko wokół ucichło w oczekiwaniu, na to, co się stanie. Nagle Ben ożył i zaczęł wściekle wrzeszczeć, wymachując rękami i nogami. Zaskoczona tą nagłą reakcją, oddaliłam się, podobnie jak pozostali Streferzy.

- Cholera, zabierzcie go do Bazy! Niech zajmie się nim Plaster! - rozkazał Alby. Był zły, ale nie wyglądał na specjalnie przejętego stanem Bena.

Czterech chłopaków podbiegło do postaci i podjęli próby unieruchomienia jej. Patrzyłam, jak każdy z nich chwycił po jednej kończynie i powoli podnieśli Bena. Ten przyjrzał się uważnie tłumowi, a ja odniosłam wrażenie, że jego wytrzeszczone i przekrwione oczy zatrzymały się dłużej na mojej osobie. Przełknęłam nerwowo ślinę i spuściłam wzrok na ziemię. Nie sądziłam, że tak okropnie kończy się użądlenie przez Buldożerce. W jednej chwili straciłam jakąkolwiek chęć do powrotu do labiryntu.

- Jak zaraz się nie zamkniecie, to was wszystkich zamknę na noc w labiryncie! - wrzasnął wściekle Alby, a głosy znacznie przycichły. Nawet nie zauważyłam, w którym momencie ludzie ponownie zaczęli krzyczeć. - Wiem, że jesteście źli, ale my, purwa, także! Sam Opiekun Biegaczy jest nieprzytomny i nie wiemy, czy w ogóle się zbudzi!

Poczułam, jakby ktoś walnął mnie w brzuch. Nie chciałam o tym myśleć. To bolało tak strasznie mocno, chodziarz nie znałam Minho zbyt dobrze.

- Siedzimy tu już od dwóch lat. Widocznie zwiadowcy nie spisują się tak dobrze, skoro jeszcze nic nie znaleźli - powiedział podniesionym głosem Gally. Podniosłam na niego wściekła wzrok. Miałam ochotę naprostować mu ten krzywy nos.

- To może sam zostaniesz jednym z nich i będziesz codziennie ryzykował życie, co? Skoro oni są tacy beznadziejni, to na pewno ty będziesz lepszy - syknęłam wściekle. Tak naprawdę nie miałam zamiaru się odzywać, ale nie mogłam pozwolić, aby ten idiota bezpodstawnie kogoś obrażał.

Dziewczyna z Labiryntu | The Maze Runner, Minho FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz