28

956 39 0
                                    

Doszliśmy do Bazy bez kolejnych przeszkód. Nikt inny tutaj nie dotarł. Dokładnie pamiętam zdziwione twarze ludzi, gdy dotarliśmy na miejsce. Nie spodziewali się, że ktokolwiek da radę przebić się przez tak dużą grupę Poparzeńców.

Minho był odporny, badania krwi to potwierdziły. Jedyna dobra wiadomość z tamtego dnia.

*

Siedziałam przy metalowym stole w siedzibie wroga. Wraz z Minho przyszliśmy tu po Jamesa, którego zabrali podczas naszej ostatniej misji. Jednak nie udało nam się, wpadliśmy w pułapkę. Daliśmy się złapać wtedy, gdy myślałam, że wszystko idzie zgodnie z planem. Mieliśmy tylko odbić naszego przyjaciela i wrócić do Bazy.

- Dla kogo pracujecie? - głos zabrał nieznajomy mężczyzna. 

W odpowiedzi zacisnęłam usta w wąska linijkę. Westchnął pokonany.

- Jestem kanclerz Anderson, dowodzę tą organizacją. W każdej chwili mogę zażądać, aby was uwolnili. Przedstawisz się w końcu? - spytał z uprzejmym uśmiechem, wyciągając do mnie dłoń. Przewróciłam oczami i wskazałam dłonią na moje związane nadgarstki. - Nie przedstawisz się?

Nie odpowiedziałam.

- Słuchaj, sprawa jest prosta. Albo zaczniesz gadać, albo chłopaczek, z którym tu przyszłaś, ucierpi. Wyglądał na miłego.

Zacisnęłam dłonie w pięści i spuściłam wzrok na moje kolana. Nie mogłam zdradzić Prawego Ramienia. To była jedyna organizacja, która chroniła ocalałych przed DRESZCZEM. Bez tego nie zostanie mam już nic. Oni będą rządzić tym światem, próbując wynaleźć lekarstwo, które nie istnieje.

- Nie chcę tego robić, jesteście jeszcze dzieciakami, ale nie dajecie mi wyboru - syknął, uderzając dłonią o stół. Wzdrygnęłam się i podniosłam głowę na dźwięk otwieranych drzwi. Do pomieszczenia weszło dwóch strażników, ciągnąc za sobą Minho. Chciałam się podnieść i podbiec do chłopaka, jednak pilnujący mnie człowiek od razu popchnął mnie z powrotem na krzesło. Jego palce boleśnie wbiły się w moje ramię.

- Jason, zajmij się nimi. Pokaż im, jak kończy się nieposłuszeństwo. 

Mężczyzna, który stał nade mną, sztywno pokiwał głową. Podniósł mnie brutalnie do góry za koszulkę i poprowadził w nieznanym kierunku. Za nami strażnicy wlekli Minho po zimnej posadzce. 

Zatrzymaliśmy się kilka korytarzy dalej, a mi wreszcie zdjęto kajdanki. Rozmasowałam nadgarstki, na których widniały czerwone pręgi.

- Wchodź - warknął Jason, wpychając mnie do ciemnego pomieszczenia. To samo uczyniono z Minho.

- Scar - szepnął chłopak, zamykając mnie w swoich objęciach, gdy za nami zatrzasnęły się drzwi. Po moich policzkach spłynęły zły, kiedy odwzajemniałam uścisk. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Wydostanę nas stąd - obiecał, gładząc mnie po włosach. Pokiwałam powoli głową, zaciągając się jego zapachem. Pachniał jak dom. 

Naszą chwilę przerwał głos Jasona, dochodzący z głośników. 

- Ustawcie się na czarnym kwadracie na środku pomieszczenia. Radzę wam się nie ruszać.

Oślepiły nas ostre światła, a moje dłonie automatycznie powędrowały do oczu. Wraz z Azjatą odszukaliśmy miejsce, o którym mówił mężczyzna, postanawiając na razie wykonywać polecenia. Poczekamy na odpowiedni moment i wtedy uciekniemy. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Dziewczyna z Labiryntu | The Maze Runner, Minho FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz