17

1.3K 66 8
                                    

Jedną ręką chwycił mnie w tali, zaciskając na niej palce, a jego usta zaczęły się poruszać. Poczułam falę obrzydzenia, i z jeszcze większą determinacją próbowałam go odepchnąć. Waliłam pięściami z całej siły w jego brzuch i ramiona, chłopak jednak stał w miejscu, nic nie robiąc sobie z moich żałosnych prób ucieczki. Moje ruchy nie były dynamiczne, tylko nienaturalnie ociążałe. Jego język spróbował dostać się do środka, więc prędko zasznurowałam usta, aby mu to uniemożliwić. Uśmiechnął się i cicho zaśmiał, jeszcze mocnej przyciskając nasze usta do siebie. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, które sekundę później kaskadą popłynęły po policzkach. W tej chwili czułam się słaba, bezbronna. Spróbowałam jeszcze krzyknąć, jednak jego usta skutecznie to zagłuszyły. Byłam w pułapce.

Nagle Hank zniknął, jego usta już nie napierały na moje, a talia nie była już ściskana. To było najgorsze, co mnie spotkało w Strefie. Chodziarz trwało to niedłużej niż dziesięć sekund, wolałabym stanąć bez broni do walki z Buldożercą, aby móc cofnąć czas. Mogłam od razu uciec i znaleźć się w bezpiecznym miejscu, między Streferami albo zamknięta w mojej sypialni. Zamiast tego zostałam tu, łudząc się, że chłopak ma względem mnie dobre zamiary. Nie chciałam już nigdy myśleć o tym wydarzeniu, marzyłam, aby szło je wymazać z mojej pamięci, tak jak pozostałe wspomnienia. Byłoby to dla mnie zbawienne.

Z braku sił zjechałam plecami po ścianie Bazy i przysiadłam na ziemi. Byłam wyczerpana psychicznie i fizycznie, jedyne na co miałam ochotę, to położenie się do łóżka. Chciałabym spać i nigdy już się nie obudzić.

Po swojej prawej stronie usłyszałam czyjś jęk i odgłosy uderzeń. Dopiero teraz zdałam sobie z nich sprawę. Powoli odwróciłam głowę i zobaczyłam dwie postacie. Tajemnicza osoba siedziała na Hansie okrakiem, wściekle uderzając pięściami jego twarz. Usłyszałam satysfakcjonujące chrupnięcie i obiecałam sobie podziękować później mojemu wybawcy. Kto wie, do czego by doszło, gdyby mnie nie uratował.

Poczułam, jak zawroty zwiększają się wraz z bólem głowy, a całe pole widzenia przysłoniły mi czarne mroczki. Moje powieki stały się ociążałe, aż w końcu poddałam się ciemności, nie mając siły, aby dłużej z nią walczyć.

Minho

Siedziałem w swoim pokoju, nie mając ochoty, aby dołączyć do bawiących się na zewnątrz Streferów. Nie potrafiłbym teraz udawać, że mam dobry chumor. Poczułem tylko żal, że nie mogę być blisko Rosaline. Wiem, że rano potraktowałem ją jak klump, a później ignorowałem, jednak za każdym razem jak na nią patrzyłem, odczuwałem wyrzuty sumienia. Wtedy jej nie uratowałem. Pozwoliłem, aby obcy ludzie zabrali ją ode mnie, nie walczyłem wystarczająco mocno.

Jęknąłem, zdając sobie sprawę, że nie zasnę. W mojej głowie wciąż krążyła scena, gdzie Rose szarpała się wściekle, niesiona przez dwóch strażników. Pokonany, wstałem z materaca i udałem się na dwór, z zamiarem pobiegania z dala od bawiących się Streferów. Przeszedłem obok bazy, kierując się w stronę jednej ze ścian labiryntu. Zatrzymał mnie jakiś dźwięk niedaleko mnie. Odwróciłem się i to, co tam ujrzałem, sprawiło, że moje serce zatrzymało się, później rozpadając na milion kawałków. W tej samej chwili jakaś niewidzialna siła uderzyła mnie z całej siły w brzuch.

O tylną ścianę Bazy opierało się moje Słoneczko, całując z Hankiem. Oczywiście, że z nim. Był przystojny, inteligentny i zabawny, pomagał jej w pierwszych dniach w labiryncie. Musiała wybrać jego.

Chciałem się odwrócić i zamknąć w sypialni, gdzie mógłbym w samotności ryczeć skulony na materacu, niczym czteroletnie dziecko po odebraniu mu zabawki. Zanim jednak to uczyniłem, dziewczyna zaczęła się szarpać, waląc pięściami w tors chłopaka. Dopiero wtedy zrozumiałem, że Rose wcale nie chciała tego pocałunku. Ogarnięty nagłą wściekłością, rzuciłem się na Hanka, zabierając go od mojego Słoneczka. Wylądowaliśmy na ziemi jakiś metr dalej. Chłopak uderzył się w głowę i jęknął, nie mogąc się podnieść. Korzystając z okazji, usiadłem na nim okrakiem, aby mieć lepszy dostęp, i zacząłem raz po raz uderzać pięściami w jego twarz. Z satysfakcją obserwowałem, jak jego pikolona morda zmienia się w krwawą miazgę. Nie miał prawa jej dotykać, szczególnie, że ona tego nie chciała.

Dziewczyna z Labiryntu | The Maze Runner, Minho FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz