Epilog

1.3K 69 20
                                    

Rosaline

Rok później

Na moją twarz przyjemnie padały promienie słońca, a pod plecami czułam miękką trawę. Do moich uszu dochodził śpiew ptaków i szum morza. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo piękny, co było miłą odmianą od ciągłego deszczu. Z racji tego, że wykonałam już swoje obowiązki, postanowiłam wykorzystać go na odpoczynek i wyprodukowanie trochę witaminy D.

Zaśmiałam się, gdy poczułam pocałunek na czole.

- Jak tam, Słoneczko? 

- Świetnie - odpowiedziałam, nadal z zamkniętymi oczami. 

Uśmiechnęłam się, czując kolejny pocałunek, tym razem na ustach. 

- Zmęczona? - spytał Minho, odgarniając włosy z mojej twarzy.

Otworzyłam jedno oko, aby zobaczyć jego twarz. Pochylał się nade mną ze szczęśliwą miną, a czarne kosmyki opadały mu na czoło. Pomyślałam, że przydałoby się je przyciąć.

- Nie spałam za dużo tej nocy - odpowiedziałam żartobliwie. 

- Ha ha ha - sarknął Azjata, podnosząc się. 

- Gdzie idziesz? - zadałam pytanie, wyciągając dolną wargę do przodu.

- Pracować. Nie każdy ma tak dobrze jak ty - zaśmiał się, kierując w tylko sobie znanym kierunku.

- Ej! Wczoraj pracowałam cały dzień! - krzyknęłam za oddalającą się sylwetką chłopaka. 

Nawet stąd mogłam usłyszeć jego śmiech. 

Przewróciłam oczami, okręcając się na brzuch i składając głowę na dłoniach. Do teraz nie mogłam uwierzyć w nasze szczęście. Udało nam się. Trafiliśmy na wyspę, gdzie nie ma zarazy. Nie musimy się martwić Poparzeńcami ani zniszczonymi miastami. Zaczęliśmy od zera w nowym miejscu, które mogliśmy wykreować jak tylko chcemy. Możemy obserwować, jak się powoli rozwija. Naprawić błędy, które popełnili ludzie w starym świecie. Wierzę, że damy radę ominąć Pożogę.

W tej chwili na wyspie jest osiemdziesiąt mieszkańców. Tak długo, jak było to możliwe, wraz z Elizabeth wyszukiwałyśmy innych odpornych, kryjących się w ocalałych miastach.

Nauczyliśmy się o siebie dbać. Umiemy szukać jedzenia, przygotowywać je, budować domy, łóżka i opatrywać rany. Każdy z nas ma przydzieloną pracę, podobnie jak w Strefie. Wierzę, że uda nam się odbudować ludzkość, a gdy Pożgoga wyginie, wrócimy do naszych rodzinnych stron.

~~~

Dwa lata później

Siedziałam oparta plecami o Minho pod dużym dębem i jadłam śniadanie. Chłopak opowiadał o swoim dzisiejszym dniu pracy, gdy poczułam skurcze żołądka.

Prędko podniosłam się i zwróciłam jedzenie do pobliskiego krzaka.

- Wszystko w porządku, Słoneczko? - spytał zaniepokojony, głaszcząc mnie po plecach.

- Tak, przepraszam. Chyba się czymś zatrułam.

Spojrzał na mnie niepewnie.

- Możesz być chora. Podobno Isaac i paru innych wczoraj wymiotowało.

- Nic mi nie jest - przewróciłam oczami.

Nie zdążyłam nawet wstać, gdy jedzenie znowu podeszło mi do gardła.

- Właśnie widzę - sarknął. - Lepiej się połóż, Rosie. Powinnaś odpocząć - dodał z troską w głosie.

Pokiwałam głową na zgodę.

- Chyba masz rację.

Udałam się do naszego wspólnego domku z drewna, zahaczając o łazienkę. Nabrałam wody w dłonie i przepłukałam nią dokładnie usta. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam fatalnie. Nieuczesane włosy, podkrążone oczy i blada cera. Podeszłam do półki, z której zdjełam szczotkę i zaczęłam się zajmować moją szopą na głowie.

Stanęłam bokiem, aby mieć lepszy widok i zamarłam. Niepewnie dotknęłam dłońmi wypukłego brzucha.

- O nie... - jęknąłam, chowając twarz w dłoniach.

- Słoneczko, wszystko w porządku? Dlaczego nie lezysz w łóżku? - usłyszałam głos Minho zza drzwi.

- Skarbie, chyba mamy problem.

~~~

Cztery lata później

- Zrób coś z nią, Minho! Przysięgam, że nie mam na nią już siły! - krzyknęłam do chłopaka, biegnąc za czterolatką, która znowu mi uciekła.

- Nie powinnaś się przemęczać, Rosie. Zaraz po nią pójdę - powiedział, całując mnie w czoło.

- Mam nadzieję. W końcu to twoja wina - odezwałam się, pokazując ręką na mój duży brzuch.

Minho wyszczerzył się i puścił mi oczko, po czym pobiegł za Chloe. Obserwowałam z małym uśmiechem na ustach, jak łapie ją w ręce i podnosi do góry.

Może i nasze życie nie było idealne. Może było tu brudno, wszędzie chodziły robaki, a w lesie były niebezpieczne zwierzęta, ale wreszcie byliśmy wolni i mieliśmy swoje miejsce. Wreszcie miałam swoją rodzinę.

~~~

KONIEC

Chciałabym podziękować każdej osobie, która zechciała zerknąć do mojej "książki". Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę, bo one naprawdę motywują do daleszego pisania ❤️
No i dziękuję za tyle wyświetleń, bo  nie spodziewałam się, że będzie tutaj powyżej 500 odsłon! A mamy 1,7 tyś!
Tak więc, mam nadzieję, że ta historia wam się spodobała i będziecie miło o niej myśleć. Dziękuję za wszystko i życzę wam miłego dnia ❤️

Dziewczyna z Labiryntu | The Maze Runner, Minho FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz