W hotelu zamknęłam się w pokoju. Nie chciałam nikogo widzieć. W szczególności Reigns'a. Trzeba mieć tupet, aby nawet nie powiedzieć "dziękuje" osobie, która, tak jakby uratowała mu dupę. W głupi sposób, ale liczy się gest. Najlepiej mieć pretensję i zgrywać bohatera. Może i dobrze walczy i w większości wygrywa, ale starcie z Kane'em widziałam w czarnych barwach. Tak to już jest : pomagasz innym jak tylko możesz, a w zamian nie dostajesz nic, nawet nie doceniają gestu.
Podskoczyłam nagle na kanapie, gdy ktoś zaczął walić w moje drzwi. Przestraszona podeszłam i zerknęłam przez wizjer : Braun Strowman! Co robić? Co robić? Udawałam, że mnie nie ma. Po cichu wróciłam na kanapę i usiadłam na niej, podciągając kolana pod brodę. Hałas nie ustępował. Jak tak dalej pójdzie, to zlecą się wszyscy goście hotelowi, a w najgorszym wypadku ochrona. Trudno, jego strata. Nie mam zamiaru otwierać ani z nim rozmawiać. Jestem mu wdzięczna, oczywiście, za uratowanie mnie przed Kane'em, ale bałam się konfrontacji z nim.
- Otwórz! Wiem, że jesteś! - krzyczał. - Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił?
Nie zareagowałam na to. Dalej siedziałam na kanapie.
- Albo otworzysz, albo wyważę te drzwi! Wiesz, że jestem do tego zdolny! Każdy to wie!
O nie! Oby tylko tego nie zrobił!
Podeszłam pod drzwi. Przyłożyłam ucho - nic nie słyszałam.
Zerknęłam przez wizjer. Nadal tam stał.
- Nie chcesz po dobroci, twoja strata! Zaczynam odliczać! Raz, dwa...
Nie dokończył. Całe szczęście. Ale kto mu przeszkodził...? Staram się dostrzec i widzę... no tak, pieski sprawiedliwości wyszły na rzeź.
Zaczęli rozmawiać z Braun'em. Ten z ociąganiem odszedł od moich drzwi. Poszedł chyba do siebie. Uff...
Nalałam sobie soku. Usiadłam przy stole, popijając łapczywie, jakbym nigdy nie miała wody w ustach.
- Viki, jesteś tam? - No nie, jeszcze ten przystojny dupek. - Wiem, że tam jesteś. Nie zapominaj, że ściany tego hotelu są niewyobrażalnie cienkie i słyszę każdy twój krok.
Pff! Wiedziałam, że blefuje. Nie możliwe, aby była to prawda.
Poszłam do sypialni, zapukałam dwa razy w ścianę i od razu dostałam odpowiedź z drugiego pokoju.
Kurczę, jednak ma rację. On chyba nigdy się nie myli.
- Otwórz. Musimy pogadać.
Jego głos tak na mnie działał, że postanowiłam jednak otworzyć. Moja złość na niego ulotniła się w mgnieniu oka. Byłam za miękka w stosunku do niego.
Wszedł do środka, siadając na kanapie. Zajęłam miejsce obok niego.
- Przepraszam - zaczął.
- Przepraszasz? Za co? - zapytałam, niedowierzając, że w jego słowniku istnieje takie słowo.
- Za to, że na ciebie naskoczyłem. Powinienem podziękować za takie głupie zachowanie. Chcąc nie chcąc, uratowałaś mi skórę i faktycznie mogło być tak, że dałbym plamę w walce z Kane'em. W sumie, tak się zastanowić to muszę przyznać, że jesteś wielka.
- W jakim sensie? - Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.
- Znam mało osób, które postawiłyby się samemu demonowi diabła. Kolegów z branży policzyłbym na jednej ręce, a tych, którzy w ogóle nie znają się na wrestlingu? Żadnych... no, w sumie znam jedną.
- Mógłbyś precyzyjnie?
- Ciebie.
Parsknęliśmy oboje śmiechem. Co ten koleś w sobie ma, że umie przegonić najczarniejsze chmury i myśli?
- I co mam teraz z tobą zrobić, Reigns? - zmrużyłam oczy.
On poprawił swoje włosy, ułożył się wygodniej na kanapie, przekrzywił lekko głowę i spojrzał na mnie. Od tego spojrzenia miękły mi kolana.
- Może... Może byś mi wybaczyła? - zrobił przezabawną minę. Nie umiałam być poważna. Zachichotałam.
- Może, może...
- Wiesz, lubię, gdy się uśmiechasz. Pojawiają ci się wtedy takie urocze dołeczki. Dodają ci seksapilu.
- Serio? Nigdy nie zwracałam na to uwagi.
- A powinnaś. I powinnaś się częściej uśmiechać.
- Częściej? A później na starość mieć więcej zmarszczek? O nie, dziękuję.
- Co wy, kobiety, macie z tymi zmarszczkami? Faceci lubią, gdy płeć przeciwna się uśmiecha. Nienawidzą ponurych lasek.
- Tak, tak. Może jeszcze powiedz, że nie lubią, gdy kobiety zakładają miniówki i koszulki z dekoltem do pępka.
- Tego nie powiedziałem - uniósł ręce w geście zaprzeczenia.
- Pff! Faceci - westchnęłam, wstałam i podeszłam do okna. Roman zrobił to samo i stanął za mną.
- To jak? Wybaczysz?
- A mam inne wyjście? Nie umiem się na ciebie gniewać.
- Widzisz? My już tak mamy.
- My?
- Samoańczycy. To się nazywa uroda i pociąg fizyczny.
- Taa...
Odwróciłam się do niego. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Chciałam oderwać od niego wzrok, ale nie mogłam. Przyciągała mnie jakaś magnetyczna siła. Siła, która sprawiała, że zapomniałam o wszystkim innym, całym świecie... Liczyło się tylko tu i teraz.
- Ekhm. Przepraszam. Jestem zmęczona. Chciałabym się przespać.
- Jasne, jasne. - Przepuścił mnie. - A tak w ogóle, jak się czujesz? Wszystko w porządku? - Zmienił temat.
- Tak. Po prostu chciałabym się położyć.
- To może w ramach rewanżu, pójdziesz jutro ze mną i paroma przyjaciółmi na plażę? Będzie Seth i Dean. Możesz zaprosić Amandę i Giselle.
- Czemu nie? Świetny pomysł.
- Super. W takim razie przyjdę po ciebie - odrzekł i ruszył ku wyjściu. Jednak przystanął z ręką na klamce, odwrócił się do mnie i wyszeptał:
- Miłej nocy, Victorio.
- Wzajemnie, Reigns.
I wyszedł. Zostawił mnie samą i z chaosem w głowie.
CZYTASZ
THE SHIELD
Любовные романыRoman Reigns - wschodząca gwiazda wrestlingu. Jeden z trzech członków grupy The Shield. Jest młody, przystojny, seksowny jak diabli i lubi stawiać na swoim. Gdy na jego drodze staje pewna dziewczyna, serce zaczyna bić mu szybciej. Choć bardzo go wku...