25

284 12 13
                                    

ROMAN REIGNS :
Wskoczyłem do auta i wyjechałem z parkingu na pełnym gazie. Nie mogłem przestać myśleć o zachowaniu Viki i o tym, jak mnie traktuje. Zachowywała się irracjonalnie. Długo rozmawialiśmy o tym, że będę się starał być z nią w każdej wolnej chwili, której nie spędzę w pracy. Powiedziała, że rozumie, że będzie przy mnie i będzie mnie we wszystkim wspierała.
Wjechałem na podjazd przed moim rodzinnym domem, zaparkowałem samochód przed budynkiem i wszedłem do środka. Westchnąłem, wszedłem do kuchni, ale było pusto. Skierowałem się do salonu, gdzie zastałem Vanesse.
- O, hej, braciszku. Nie wiedziałam, że mieliście przyjechać dzisiaj z Victorią. Jestem sama, rodzice właśnie...
- To dobrze, że jesteś sama. Chciałem z kimś pogadać i myślę, że jesteś odpowiednią osobą.
- A gdzie Viki? - Spytała siostra, robiąc herbatę.
- Nie ma jej. Pokłóciliśmy się.
Vanessa przerwała i spojrzała na mnie.
- O co?
- O wrestling, o to, że ma dość tego, że musi widzieć mnie w towarzystwie innych kobiet z pracy, że nie spędzam z nią tyle czasu, ile powinien spędzać mężczyzna ze swoją kobietą. - Walnąłem pięścią o blat kredensu i spojrzałem na nią. - Wiesz co, jednego nie rozumiem :spędzamy wspólnie czas i widzimy się codziennie. Spędzamy ze sobą prawie każdą noc.
- Musisz zrozumieć, że dla was oboje ostatnie parę lat to był trudny okres. Jeżeli ją kochasz, porozmawiaj z nią o tym. Wytłumaczcie sobie wszystko. Polubiłam Viki i to nawet bardzo. Można powiedzieć, że pokochałam ją tak samo mocno jak ciebie, braciszku, i nie chcę, żeby wasz związek poszedł z dymem z powodu niezrozumienia.
- Porozmawiam z nią, nie bój się. Zaraz do niej pojadę, tylko trochę ochłonę. Jej też dam na to trochę czasu.
Wyjąłem telefon z kieszeni, dotknąłem wyświetlacza i zobaczyłem wiadomość od Dean'a.
"Właśnie wyszedłem od Viki, jest strzępkiem nerwów. Wiem, że to nie moja sprawa, ale chyba jeszcze nie widziałem żadnej dziewczyny w takim stanie. Jest w rozsypce, jeżeli ją kochasz, zbieraj się i przyjeżdżaj."
"Dzięki, że przy niej byłeś. Już jadę."
Wypiłem herbatę, przytuliłem moją kochaną siostrzyczkę, ucałowałem w oba policzki i wyszedłem, prosząc ją jeszcze na odchodnę, aby nie wspominała rodzicom o mojej niezapowiedzianej wizycie i kłótni z Viki.

Otworzyłem drzwi od pokoju Viki i wszedłem do środka, ale jej nie zobaczyłem. Przeszedłem przez korytarz, stanąłem w progu sypialni i wpatrywałem się w nią. Leżała skulona na łóżku. Serce mi pękło, kiedy widziałem ją w takim stanie. Musiała mnie usłyszeć, bo się odwróciła i próbowała otworzyć zapuchnięte oczy. Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku. Wsunąłem jej włosy za ucho, pochyliłem się i pocałowałem jej załzawione oko i wilgotny policzek. Uniosła rękę, objęła mnie za szyję i przyciągnęła do siebie, a ja ukryłem w niej twarz.
- Przepraszam za wszystko, co powiedziałam, ale zwykle jak się zakochuję to w kimś, u kogo nie mam żadnych szans i nie będę się pchać do twojego serca, jak tam miejsca dla mnie nie ma. Po prostu... Jeżeli chodzi o nas - świat się pomylił.
- Viki, o czym ty mówisz? - Spytałem, nierozumiejąc. - Zawsze w moim sercu jest dla ciebie miejsce i tylko dla ciebie. Z Charlotte nic mnie nie łączyło, łączy, ani nie połączy. To ty jesteś moim najważniejszym wyborem. Tylko ciebie chcę i pragnę. Jeżeli mnie kochasz tak mocno jak ja ciebie, to powinnaś mi uwierzyć, a jeżeli nie, to... cóż, zrozumiem i zaakceptuje twoje zdanie. Zostawię cię wtedy w spokoju i odejdę ze złamanym sercem.
- Nie, Joe, proszę. - Szlochała. - Nie zostawiaj mnie. Bez ciebie moje życie nie będzie miało sensu. Nie chodzi o to, by się nie kłócić, bo idealne związki nie istnieją, ale o to, by zawsze potrafić się pogodzić.
- Mała, wiesz dobrze jak ja, że kluczem do udanego związku jest umiejętność rozmowy. Wszyscy się kłócimy, wszyscy padamy ofiarą nieporozumień, ale najważniejsze to umieć ze sobą rozmawiać. Nie można pozwolić, by wzajemne żale zmieniły się w mur nie do przebicia.
- Wiem, kochanie. Tak mi przykro. Nie chciałam na ciebie tak naskoczyć.
- Wierzysz mi? - Zapytałem z wahaniem.
- Tak, Jeo, wierzę.
Leżeliśmy w milczeniu przez parę chwil, aż w końcu odsunąłem się i spojrzałem na nią. Oczy miała podpuchnięte i czerwone. Kiedy wstałem, chwyciła mnie za rękę, ale powiedziałem jej, że zaraz wracam. Poszedłem do łazienki i wziąłem myjkę z umywalki. Zmoczyłem ją ciepłą wodą, złożyłem i wróciłem do sypialni. Delikatnie przetarłem jej twarz, a kąciki jej warg się uniosły w lekkim uśmiechu.
- Taki widok mi się podoba. - Odwzajemniłem uśmiech.
Usiadła i oparła się o zagłówek. Odłożyłem myjkę na nocną szafkę, ująłem obie jej dłonie w moje i splotłem palce z jej palcami.
- Jesteś głodna? - Spytałem, bo sam umierałem z głodu.
- Tak, nic nie jadłam przez cały dzień.
- Co powiesz na chińską kuchnię? Zamówię przez telefon, usiądziemy na kanapie i w spokoju zjemy.
- Świetny pomysł - uśmiechnęła się i położyła delikatnie dłoń na moim policzku.
Przyciągnąłem jej dłoń do moich ust i pocałowałem ją, a potem wyjąłem telefon i zamówiłem kolację. Viki wstała z łóżka i wyjęła z komody spodnie do jogi i koszulkę na ramiączka. Przebrała się i związała włosy w koński ogon.
- Ech, spójrz na moją twarz! - Krzyknęła, wycierając oczy.
Objąłem ją.
- Masz piękną twarz, nawet ze śladami łez.
Uśmiechnęła się, zmarszczyła nos, odwróciła się i pocałowała mnie w usta. Wyszliśmy z sypialni i poszliśmy do kuchni. Wyjąłem butelkę wina i dwa kieliszki, a Viki wyciągnęła z szafki dwa talerze i sztućce. Zaniosła je na ławę i położyła. Po paru chwilach od złożenia zamówienia, rozległo się pukanie do drzwi. Doręczyciel podał mi brązową torbę, a ja sięgnąłem do kieszeni po pieniądze. Viki podeszła, wzięła ode mnie torbę i usiadła na kanapie.
- Zauważyłeś, że od pewnego czasu zachowujemy się jak małżeństwo we własnym domu? Gotowaliśmy, przygotowujemy wspólnie kolację, i to na dodatek w hotelu. Po drugie zaczęliśmy się kłócić. - Powiedziała Viki, wyciągając z torby pudełka z chińskim jedzeniem.
- Ta kłótnia była niepotrzebna. To zwykłe nieporozumienie było. Ale gotowanie w hotelu mnie się coraz bardziej podoba. Dla niektórych to może głupie i w ogóle, ale mnie nie przeszkadza. A tobie?
- W ogóle. To jest takie... spontaniczne. Lubię spontany.
Odstawiłem talerze na ławę, pochyliłem się i ją przytuliłem.
- Tak bardzo cię kocham. Nie zapominaj o tym.
- Nie zapomnę, Joe. Nie zapomnę.
Uśmiechnąłem się, musnąłem ją dłonią po policzku i pochyliłem się, żeby ją pocałować.

THE SHIELDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz