Rozdział 28

1.3K 77 6
                                    

Siedziałam już w przedziale pociągu, który zmierzał do Hogwartu i czekałam na to co może się wydarzyć. Już o niczym nie myślałam, stwierdziłam, że nie będę sobie zawracać głowy niepotrzebnymi  rzeczami. Co ma być to będzie.  Zastanawiałam się tylko co teraz porabia Syriusz i czy długo będzie chciał pobyć w samotności.  Chciałam tylko od teraz być troszkę bardziej egoistyczna,  oczywiście w pozytywnym znaczeniu...  Z moich wizji oderwało mnie pukanie do drzwi przedziału.

- Mogę? - zapytała uśmiechnięta Lily, która delikatnie weszła  i usiadła na przeciwko mnie nie czekając na pozwolenie. Spojrzałam  w jej stronę, ale minę miałam tajemniczą. - chyba się nie gniewasz, że dopiero teraz do ciebie przyszłam? - zapytała z lekko zdziwioną miną.

- Nie jestem zła na ciebie, tylko na Blacka. Zachowuje się jak gówniarz. - stwierdziłam po chwili namysłu i spojrzałam przez okno. 

- Wiem, ale zrozum, że mu też jest trudno. - dodała nieśmiało, a mnie wprost zamurowało.

- Przecież przepraszałam go milion razy! U Jamesa zachowywał się normalnie, ale jedno spotkanie Malfoya  i się obraża. W szkole będzie musiał go widywać częściej, to co wtedy zrobi? Zrezygnuje z nauki?! - oburzyłam się, to było naprawdę nie w porządku. - A tak poza tym... od kiedy ty tak go bronisz? - zapytałam z grymasem na buzi. 

- Przepraszam. Masz racje Fabienne. Myślałam, że to ja i Potter będziemy mieli trudny związek, ale okazuje się że to wy sobie nie radzicie. - westchnęła ciężko. 

- Nie wiem już jak mam do niego dotrzeć. Może rzeczywiście potrzebna jest nam chwila przerwy? - uniosłam głowę i nim się obejrzałam w drzwiach przed nami stał Syriusz z poważną miną. Miałam nadzieję, że chce ze mną pomówić, a on tylko na mnie spojrzał i powiedziała od niechcenia: " Lily, Rogacz prosi żebyś do niego przyszła i mu w czymś pomogła" i poszedł, jak gdyby nigdy nic. - Dość tego! Nie będzie mnie tak traktował! - wstałam z nadmiaru emocji i udałam się na lekki spacer po pociągu.

                                                                            ***

Na uczcie powitalnej usiadłam ze znajomymi Krukonkami. Stwierdziłam, że nie będę sobie psuć humoru. Oczywiście Black ciągle się odwracał w moją stronę i pewnie myślał, że tego nie zauważę. Moja duma pozwalała mi na to, że  ja również się wpatrywałam. Tym razem, to ja jestem obrażona  a nie on. I to właśnie ja czekam na przeprosiny. Nie pozwolę aby robił sobie co chce z naszą "relacją". W głębi duszy jednak, jestem osobą wrażliwą i ciężko mi było przechodzić obok niego obojętnie. Dyrektor wygłosił przemowę, i powitał pierwszoroczniaków, po czym wszyscy udaliśmy się do swoich Dormitoriów.

Nazajutrz udałam się na krótki spacer po błoniach. Musiałam dotlenić swój mózg przed zajęciami. Szłam żwawo, gdy nagle w oddali zauważyłam Lupina, siedzącego na dużym kamieniu z książką w dłoni.

- Cześć, co tak czytasz? - zapytałam chłopaka, a on podniósł delikatnie swój wzrok na mnie.

- A takie tam, nudy. Co słychać? - zapytał lekko zaniepokojony.

- Lepiej ty mi powiedz. Wiem, że byłeś podczas wakacji w Hogwarcie. - postanowiłam, że będę bezpośrednia. - Z Rosie Finns. - dodałam.

- Przepraszam że Ci nie powiedziałem wcześniej. Chciała się ze mną spotkać, na osobności, gdzieś, gdzie nie będzie tłumów. - powiedział, spuszczając głowę.

- Ale po co?

- Chciała mnie ostrzec. W pewnym sensie może odkupić winy, nie wiem. - wstał z miejsca i objął kark długimi palcami.

- Przed czym ostrzec, Remus? - niecierpliwiłam się już trochę. W oddali było słychać jak większość uczniów wychodzi ze Szkoły.

- Sama Wiesz Kto, zbiera siły. Podejrzewają, że nie skończy to się zbyt dobrze. Bitwa może nadejść w każdej chwili. Jestem zdruzgotany. - wycedził przez zaciśnięte zęby.

- Czy ktoś jeszcze o tym wie? Musisz koniecznie o tym powiedzieć Dumbledorowi! - prawie krzyknęłam, ale opanowałam się w odpowiednim czasie.

- Myślę, że on już dawno o tym wie. Myślisz, że po co mu Zakon Feniksa?

- Masz rację, nie pomyślałam o tym. Mówiłeś pozostałym Huncwotom? - zapytałam z poważną miną.

- Jeszcze nie, ale muszę to zrobić. - spojrzał w głąb lasu.

- Jak najszybciej. - wyszeptałam i przytuliłam go mocno.

                                                                                        ***

Minął tydzień od kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny. Nic nie wskazywało na to, aby Black do mnie podszedł. Czułam się z tym bardzo głupio. Wiedziałam, że nadchodzą niebezpieczne czasy, a my zamiast się wspierać to znowu próbujemy coś sobie nawzajem udowadniać. Czułam się totalnie bezradna. Oczywiście utrzymywałam ciągle kontakty z innymi Huncwotami i z Lilką, ale wiadomo że bardzo brakowało mi mojego Łapy. 

Szłam korytarzem Hogwartu, było już dosyć późno i prawie ani jednej żywej duszyczki. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. 

- Zanim uciekniesz, daj mi coś powiedzieć. - usłyszałam poważny głos i ujrzałam Lucjusza przed sobą. 

- Ty masz jakieś dziwne metody porozumiewania się. - stwierdziłam chłodno, patrząc mu w oczy. 

- Gdybym cię zaczepił normalnie i chciał pogadać to byś nawet nie zwróciła na mnie uwagi. - wycedził. 

- To fakt. Czego chcesz? - skrzyżowałam swe ręce i stałam jak posąg. 

- Jestem dupkiem i tak już pozostanie, ale chcę abyś uważała na siebie. Robi się coraz bardziej niebezpiecznie. 

- I ty to mówisz?! Ha! NIE mogę uwierzyć, wy chyba macie ze sobą jakiś problem! - zacisnęłam pięści. 

- O co ci chodzi? - widziałam jak w Malfoyu nachodzi już złość.

- Nie ważne. Jesteście siebie warci. - dodałam i chciałam odejść, lecz nie było mi dane. 

- Nie pozwoliłem ci się ruszać z miejsca. Jeśli myślisz, że ja i Black jesteśmy do siebie podobni to się bardzo mylisz. Ja w przeciwieństwa do niego, dałbym ci wszystko czego pragniesz. Ale już wybrałaś. Uciekaj do swojego pieseczka! - mówił to tak wyraźne, trzymając mnie za nadgarstki, po czym puścił je gwałtowanie i pomaszerował w swoją stronę. Stałam jak wryta, a moja głowa pulsowała niemożliwie. Czym prędzej pomaszerowałam do sypialni, jednak z nerwów nie mogłam zasnąć pół nocy. 

Następnego dnia, poszłam do biblioteki aby się trochę wyciszyć i odstresować. Sięgałam po jedną z grubych książek, gdy nagle moim oczom ukazały się dwie postacie. Mianowicie Syriusz rozmawiał z Potterem i drapał się po karku. 

- Ale stary, dlaczego to zrobiłeś? - spytał śmiejący się Rogacz. 

- Chciałem, aby wszystkie rachunki był wyrównane. Teraz ja i Fabienne jesteśmy kwita. - zadrwił lekko.

- Ale czemu akurat z nią? - zdziwił się okularnik. 

- Bo stała najbliżej. Poza tym, nie mogłem się pocałować z jakimś paszczurem. Musiałem pokazać na co mnie stać. - uśmiechnął się zadziornie. 

- Jesteś nienormalny! - James klepnął Blacka w ramię.

- Może i źle zrobiłem, ale teraz czuje się o niebo lepiej. - popatrzył na przyjaciela i spuścił wzrok. 

Wsłuchiwałam się w tą rozmowę nie mogąc opanować złości i smutku jednocześnie. Niefortunnie złapałam za brzeg półki i zleciała mi jedna książka. 

- Ej! Ktoś nas podgląda! - krzyknął Potter, ale nim się ruszyli mnie już tam nie było. 

Spanikowałam i pobiegłam na brzeg jeziora w Zakazanym Lesie, usiadłam i w ciszy próbowałam uporządkować myśli. O dziwo nie płakałam, czułam tylko pulsującą złość w środku. Ciekawa byłam kiedy to Syriusz mi o tym wszystkim sam raczy opowiedzieć. 

Nigdy o Tobie nie zapomnę [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz