Rozdział 25

1.4K 87 4
                                    

Wróciliśmy do domu Potterów. Wszyscy przyglądaliśmy się szczęśliwej parze, która nie mogła powstrzymać radości. Wszystko miało być jak z bajki. Jednakże zbliżał się czas pełni księżyca, i nie wiedzieliśmy dokładnie jak to się potoczy. Remus chyba nigdy nie był poza domem lub Hogwartem gdzieś indziej w czasie przemiany, i troszkę się obawialiśmy. Aczkolwiek sami go zapewnialiśmy, że wszystko pójdzie pomyślnie. Lily z Jamesem krzątali się po kuchni i mruczeli coś do siebie pod nosem, Peter czytał jakąś starą gazetę i przyglądał się ruszającym fotografiom zajadając babeczkę, Remus siedział na kanapie, przybity jak pies. A ja i Syriusz postanowiliśmy, że wykorzystamy jeszcze chwilę wolnego czasu i pospacerujemy po ogrodzie, który mienił się tysiącami barw, poprzez kwiaty zasadzone przez panią Potter. 

- Wiedziałeś o tym co planuje James? - zapytałam po chwili ciszy, i złapał Blacka za dłoń.

- Coś ty! Przecież widziałaś, że stałem jak posąg. Tak samo jak wy! - krzyknął uradowany i uśmiechnięty szczerze. 

- Tak się cieszę z ich szczęścia. Chodź usiądziemy na ławce. - powiedziałam i kiwnęłam głową w stronę swojego chłopaka. SWOJEGO CHŁOPAKA. W KOŃCU.

- Tak... ja też się cieszę. Mój najlepszy kumpel takie rzeczy? Kto by pomyślał?! - zaczął się głupio śmiać. 

- To chyba dobrze, że myśli przyszłościowo. - odparłam, dając mu coś nie coś do zrozumienia. 

- Tylko ja jestem taki nieodpowiedzialny, tak masz rację. - skrzywił się nieco. 

- Tego nie powiedziałam. 

- Ale tak myślisz, nie oszukujmy się. Kiedyś dorosnę, obiecuje Ci to. - spojrzał na mnie ukradkiem i uśmiechnął się do siebie.

- Nie przejmuj się, przyjdzie jeszcze czas na rozsądne myślenie. - wycedziłam, lecz sama nie byłam pewna swoich słów.

- Mówi to dziewczyna z Ravenclaw! - przesłał mi uroczy uśmiech i zgarnął kosmyk moich włosów za ucho. 

- Tak wiem! - zaczęłam się delikatnie rumienić. Nawet nie zauważyliśmy jak późno się zrobiło. Całkowicie straciliśmy rachubę czasu. Nagle zza drzwi wybiegł Rogacz. 

- Łapa! Szybko! Zaczyna się! - krzyknął cały roztrzęsiony okularnik. Syriusz zerwał się na równe nogi i pobiegł pośpiesznie w kierunku Jamesa, ja pognałam za nim. 

Weszłam do domu i od razu ujrzałam stojącego w kuchni Lupina, który wlepiał swoje duże oczy w obrazek za oknem. A mianowicie w wielki i tym razem bardzo przerażający księżyc. Miałam ochotę do niego podejść i pocieszyć go trochę. Chyba spodziewałam się, że uda mi przezwyciężyć przemianę, ale wiedziałam że to nie było możliwe. W pewnym momencie Lunatyk zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki. Spostrzegłam tylko jak jego drobne ludzkie ręce zmieniają się diametralnie w okropne łapy z pazurami. Lily stała tuż obok mnie i razem ze mną przyglądała się ze strachem. 

- Dziewczyny biegnijcie na górę! Szybko! - krzyknął Rogacz, obawiałam się najgorszego. Złapałam Evans za rękaw od bluzki i pociągnęłam na schody prowadzące do pomieszczeń na górze. Z impetem otworzyłam drewniane drzwi i przekręciłam klucz, aby zamknąć. Lilka usiadła na łóżko, ręce jej drżały. 

- Ja przysięgam, że kiedyś wyjdę z siebie. Za dużo nerwów. - wymamrotała rudowłosa, zerkając na okno. 

- Przynajmniej coś się dzieje. - uśmiechnęłam się do dziewczyny, aby ją pocieszyć, lecz z marnym skutkiem. Stałam cały czas w jednym miejscu na przeciw przyjaciółki, w rogu leżały spodnie Blacka, a na stoliku leżało kilka moich książek. 

- Nigdy nie miałam okazji ci powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że cię poznałam i jak bardzo się cieszę, że przybyłaś do Hogwartu. - westchnęła Lily. 

- Liluś ja też się ogromnie cieszę! 

- Fabienne, ale posłuchaj mnie. W pewnym sensie zastępujesz mi siostrę, której tak bardzo mi brakuje. - spuściła głowę. 

- Ale czemu właściwie nie utrzymujecie ze sobą kontaktów? - zapytałam ciekawa. 

- Petunia, jest nieco inna i wydaje mi się, że może być.... - nie dane jej było dokończyć, gdyż usłyszałyśmy głosy dobiegające z zewnątrz. Obydwie podbiegłyśmy do okna i dostrzegłyśmy wielkiego wilka, który biegał jak opętany. Zrobiło mi się naprawdę przykro. Wiedziałam, że Remusowi jest niezmiernie ciężko. Zza wysokich krzaków wyszedł ponurak a za innego zaś jeleń. Spodziewałam się, że Peter w postaci szczura również gdzieś tam biega obok nich, tylko ledwo mogłyśmy go zauważyć. Pierwszy raz, widziałam Lupina w tej okropnej posturze. To było niebywałe. Po chwili wilkołak zbliżył się do Syriusza i zaczął z nim walczyć. Wyglądało to niewyobrażalnie brutalnie. 

- O nie! - ściszyłam głos i odwróciłam się w kierunku wyjścia. 

- Fabienne! Nie idź tam! - usłyszałam za sobą wołanie Evans, ale na próżno. Jeszcze całkiem niedawno, mówiłam Blackowi o odpowiedzialności, a okazuje się że sama zachowuje się niestabilnie. Zeszłam na dół po cichu, tak aby nikt mnie nie usłyszał. Zerknęłam do każdego pomieszczenia, bojąc się, że zaraz może mnie zaatakować i wyszłam na zewnątrz. Pełnia oświetlała moją twarz i ścieżkę przede mną. W oddali spostrzegłam leżącego psa, całe szczęście nie było przy nim nikogo. Ukucnęłam nad Blackiem, miał kilka ran, z których ciekła krew i cicho skomlał. 

- Zmień, się z powrotem w człowieka, musimy to opatrzyć. - westchnęłam po cichu, i ku mojemu zaskoczeniu stał już na przeciwko mnie Remus. Moje serce zaczęło gwałtownie bić, a źrenice się wyostrzyły. Byłam w amoku, którego nie mogłam opanować. Lupin, wydobył z siebie dźwięk, podobny do ryczenia i powoli się do mnie zbliżył. Nawet nie zdążyłam wyjąć różdżki ze swej kieszeni, a już na mojej szyi znalazło się kilka ran i zadrapań. Mimowolnie upadłam, dysząc ciężko, nim się obejrzałam za moimi plecami stał Rogacz i zwrócił całą uwagę wilkołaka na siebie. Zerknęłam w lewą stronę. Syriusz leżał na trawie już w postaci człowieka. Wstałam szybko i pomogłam mu się zwlec. Nasza droga na górę, była istnym koszmarem, którego nigdy nie zapomnę. Chłopak nie był lekki, a z moją masą, nie udawało się nam to za dobrze. Moja głowa chodziła w kółko, a fakt, że również oberwałam nie ułatwiał sprawy. W końcu, ujrzałam przed sobą drzwi, z których niedawno wybiegałam. 

- Dawaj go na łóżko! - krzyknęła Lily, stojąca cały czas przy oknie. - Musimy zrobić mu okład! 

Czym prędzej chwyciłam za uchwyty jednej z półek i wyciągnęłam kilka opatrunków, które na całe szczęście się tam znajdowały. Usiadłam, na skrawek łóżka i rozdarłam zakrwawioną i już zniszczoną bluzkę Syriusza. Opatrzyłam go, a Evans mi pomogła. Poszło nam to całkiem gładko. Black, był przytomny, ale miał zamknięte oczy, potrzebował odpoczynku. Westchnęłyśmy, spoglądając na chłopaka, gdy nagle ktoś zaczął walić w drzwi. Rudowłosa złapała swoją różdżkę w dłoń, a ja poszłam w jej ślady. Pokazałam jej, aby zachowywała się cicho i nic nie mówiła. 

- Otwórzcie! To ja! - krzyknął głos, za ścianą, od razu poznałyśmy w nim Jamesa. Lilka podskoczyła i otworzyła mu. 

- Nic wam nie jest? Syriusz oberwał! Fabienne ty krwawisz! - był rozdrażniony. 

- To nic takiego. Muszę to przemyć. - powiedziałam i po chwili osunęłam się na zimną podłogę. 

Gdy otworzyłam lekko oczy, nade mną stali już wszyscy łącznie z Syriuszem, trzymającym się za swoje obolałe miejsca. Jednak wśród zgormadzonych nie było Lupina. 

- Już dobrze, to chyba z emocji. - przytulił mnie Black. 

- A gdzie Remus? - zapytałam, z drżącym głosem. 

- Lunatyk... jeszcze nie wrócił. - westchnął Rogacz, a ja spojrzałam zza okno, było już dawno po pełni... 

Nigdy o Tobie nie zapomnę [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz