Rozdział 23

1.5K 88 7
                                    

Stałam z walizką przed bramą wejściową do domu państwa Potterów i zastanawiałam się co ja tak naprawdę sobie myślałam? Że wszystko będzie jak w bajce? Że wszystko będzie tak jak sobie wymarzyłam? Nie byłam pewna reakcji Huncwotów na mój widok, ale skoro Lily mnie zaprosiła to nie powinni mieć z tym żadnego problemu, a tymbardziej James, w końcu to jego dom. Rozglądałam się dookoła, widok był naprawdę malowniczy. Niebo rozświetlały jasne promienie słońca, a drzewa kołysały się niczym fale na morzu. Podeszłam bliżej furtki i chciałam wejść, lecz w tym samym momencie zobaczyłam jak ktoś wychodzi z domu Rogacza. Mimowolnie schowałam się szybko za jednym z wysokich krzewów. Nie mam pojęcia czemu to zrobiłam, poczułam się jak intruz. Przyglądałam się dwójce ludzi, którzy kręcili się po ogrodzie i pakowali jakieś torby do powozu. Po chwili ruszyli w drogę i zniknęli mi z oczu. 

Poczułam ulgę, wiedziałam, że to byli rodzice okularnika, i nie wiedzieć czemu cieszyłam się, że gdzieś wyruszyli. Zapukałam w drewnianą klamkę przy dużych drzwiach i od razu ujrzałam uśmiechniętą Evans przed sobą. 

- Nareszcie! Wchodź kochana! Tak się stęskniłam za Tobą, Fabienne! - krzyknęła uradowana, i wzięła moją walizkę na korytarz. 

- Długo myślałam nad tym czy się tutaj pojawić. - westchnęłam ciężko. 

- Serio? - zapytała cały czas się uśmiechając. Tak  bardzo się cieszyłam, że ją zobaczyłam.

- Tak serio to nie. Położyłam się i od razu wiedziałam, że muszę was zobaczyć. - przytuliłam się do niej mocno. - Widziałam rodziców Jamesa. Gdzieś jechali? 

- Ach, tak, pojechali na wieś do jednej ciotki Pottera. Wrócą dopiero za trzy dni. Chodźmy stąd! Przecież nie będziemy stać w korytarzu! - złapała mnie za ramię i poprowadziła w głąb chaty. 

Powoli weszłyśmy do dużego, przestronnego salonu, i od razu w oczy rzuciło mi się mnóstwo zielonych kwiatów w doniczkach. Widać było, że Pani Potter uwielbiała różnego rodzaju rośliny. Usiadłam na lekko zakurzonym fotelu i czekałam na przebieg akcji. Nagle ktoś mi zakrył oczy od tyłu, tak że nie mogłam niczego zobaczyć. 

- Halo! Dlaczego ja nic nie widzę?! - zaczęłam się wydzierać troszkę zezłoszczona. 

- Zgadnij kto? - powiedział głos, który bez najmniejszego namysłu poznałam. 

- Remus! - krzyknęłam. - Masz świetny sposób, na przywitanie się. - dodałam. 

- Przepraszam. Tak mi przykro, że nie zamieniłem z Tobą ani jednego słowa. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, a ja zachowałem się jak bałwan. - stwierdził Lunatyk, patrząc się w moje oczy. 

- Nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro. Myślałam, że chociaż ty ze mną porozmawiasz i będziesz chciał poznać moje zdanie. - spuściłam lekko głowę. - Ale nie ma do czego wracać, najważniejsze, że wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko... a ja będę mogła się Wam wytłumaczyć. - zesztywniałam. 

- Malfoy to świnia, jednym zaklęciem mógłbym go zniszczyć. - rzekł Potter wchodząc do pokoju z Peterem i z uśmiechem na buzi. - Dobrze Cię widzieć Fabienne. - dodał do mnie. 

- Was też miło zobaczyć. - zarumieniłam się, bo chociaż w jakimś stopniu poczułam się tak jak przed tym okropnym pocałunkiem z Lucjuszem, którego nigdy nie zapomnę. W negatywnym znaczeniu.

- Lily poszła zrobić coś do jedzenia. Pewnie jesteś głodna po podróży? - zapytał mnie, uradowany Rogacz. 

- Szczerze to bardzo. - westchnęłam. 

- Opowiesz nam o tym całym zdarzeniu? - dodał szybko Peter. 

 - Glizdogon! Jeśli Fabienne będzie chciała to nam sama o tym powie! - krzyknął Luniaczek.

Nigdy o Tobie nie zapomnę [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz