Rozdział 36

1K 41 8
                                    


1 rok później...


Patrzyłam się na mężczyznę, który krzątał się po kuchni, raz po raz spoglądając na mnie. Ręcę miałam skrzyżowane na piersi, a moje kąciki ust lekko unosiły się do góry z każdym jego spojrzeniem. Czułam się, jakbym miała go tylko przez chwilę, jakby zaraz mi go ktoś zabrał i nigdy już nie oddał. Dziwne uczucie... Przecież znaliśmy się już tyle lat. 

- Długo jeszcze będziesz mi się tak przyglądać kochanie? - Spytał z grymasem, ale wiem, że bardzo mu to schlebiało. 

- Tak długo jak tylko zechce. Wiesz... Czekam aż w końcu spotkamy się na ślubnym kobiercu. - Pokiwałam głową i zrobiłam minę, ukazującą mój żal. 

- Nie chciałbym, się żenić, w tych czasach. Obiecuję, że kiedy to wszystko się wreszcie skończy, będziesz moja już na zawsze... Pani Black. - Podszedł do mnie i ucałował moje ciepłe czoło. 

- Obyś dotrzymał słowa. - Pokiwałam palcem i szybko odwróciłam się w stronę drzwi, przez które weszła Lily, trzymając w dłoni jakąś torbę. 

- Cześć wszystkim! - Uścisnęła nasze dłonie.  - Mam dla was prezent. Mam nadzieję, że ucieszycie się tak samo jak ja z Jamesem. - Uśmiechnęła się pogodnie, ale zarazem lekko nieśmiało. 

Kiedy wypowiedziała te słowa, bardzo byłam ciekawa cóż to takiego. Powoli otworzyłam torbę i zobaczyłam przed sobą mały śliniaczek z wyszytym imieniem. 

- Harry?! - Wyszczerzyłam oczy. - Lily? Jesteś w ciąży? - Prawie zemdlałam z wrażenia, byłam strasznie podekscytowana. Nie mogłam w to uwierzyć. 

- Tak... jestem... To trochę trudny czas i w obecnej sytuacji ciężko będzie się z tego aż tak cieszyć. Jednak myślę, że mimo wszystko musimy się z tego radować. Jestem taka szczęśliwa! Nawet nie macie pojęcia jak bardzo. - Jej wzrok wędrował dosłownie wszędzie. Chyba dawno jej takiej nie widziałam. 

Byłam bardzo przejęta tą wiadomością. Chyba nikt z nas się tego nie spodziewał. To było dla nas zaskakujące i pełne dobrej nadziei. Kochałam ich wszystkich tak bardzo, że praktycznie oni byli moją ostoją. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że można się z kimś zżyć aż tak bardzo, jak my. Mimo, że Voldemort zbierał siły przeciwko nam, to i tak potrafiliśmy cieszyć się chwilą. I o to chyba w tym wszystkim chodziło...


10 miesięcy później....

- Mogę go wziąć na ręce? Jest przecudny Lily... - zapytałam przyjaciółkę, która karmiła Harrego butelką mleka. 

- Oczywiście! Jako matka chrzestna, powinnaś się nim zajmować. - Uśmiechnęła się do mnie promiennie. - Wiesz co... Cieszę się, że to ty właśnie nią zostałaś. Moja siostra wcale się nie ucieszyła na wieść o ciąży... - Dodała. 

- To przykre, ale pamiętaj, że ja zawsze będę się o niego troszczyć. Jak o własne dziecko. - Powiedziałam to tak pewnie jak tylko potrafiłam. Chciałam, żeby wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. W tej samej chwili wyobraziłam sobie siebie trzymającą dziecko swoje i Syriusza...

- Wiem, i dlatego jestem ci za to wdzięczna.  A tak właściwie to gdzie są wszyscy? - Zapytała, rozglądając się po całym pokoju. 

- Nie mam pojęcia. Syriusz już dawno powinien tutaj być. Jak zwykle się spóźniają... - Westchnęłam. 

Razem z Lily wspominałyśmy nasze szkolne lata. Jak było tam cudownie. Mimo naszych kłótni mniejszych czy też większych. 

Nagle usłyszałyśmy głośne głosy dochodzące z dołu. 

Nigdy o Tobie nie zapomnę [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz